Przygoda z Yarisem zaczęła się dość nietypowo. Umówiony byłem na jazdy testowe modelem RAV 4, ale po przyjeździe do siedziby Toyoty Motor Poland, dowiedziałem się iż "ravka" miała stłuczkę i aby nie wracać pociągiem otrzymam "yarisa". Oczywiście jest różnica między "chwytającym za oko" modelem Rav, a małym pudełkiem jakim jest Yaris. Moje zainteresowanie wzrosło jednak, gdy dowiedziałem się, że nie jest to pojazd z parku prasowego tylko z parku handlowego.

Koncerny samochodowe pojazdy prasowe traktują bowiem jako ekspozycję wszystkich osiągnięć modelu i wartość dodatków (klimatyzacja automatyczna, nawigacja, automatyczna skrzynia biegów, doskonały system audio, ogromny szklany dach czy tak prowizoryczne dodatki jak lekkie felgi i lakier metalizowany) często jest połową ceny modelu. W przypadku Yarisa wartość dodatków jest wprawdzie ograniczona, ale nie zmienia to faktu, że każda "prasówka" ma nieco inne ukompletowanie niż modele kupowane przez klientów. Wersja handlowa nie jest zaś modelem mającym "zaćmić" dziennikarzom w głowie, ale tradycyjnym autem.

Po pierwsze: silnik

Yaris występuje w Polsce z dwoma jednostkami benzynowymi (1,0 - 69KM i 1,3 - 87 KM), oraz jedną wysokoprężną (1,4 - 90 KM). Dotychczas wersje którymi miałem okazję jeździć miały większy silnik benzynowy lub diesla, tak więc jazda "maluszkiem 1,0" wydała się dużą przygodą. Tymczasem podczas jazdy (jeździł tylko kierowca!) okazało się, że w tym niewielkim samochodzie "tysiączka" jest wersją zupełnie wystarczającą. Wprawdzie prędkość maksymalna i dynamika jazdy są gorsze niż w modelach z większym silnikiem, ale w mieście (rozpędzanie na krótkich odcinkach do 60 km/h) i na trasie przy prędkości podróżnej poniżej 120 km/h, kierowca nie czuje jakby jechał "powolnym toczydełkiem".

Po drugie: wyposażenie

W testowym  modelu nie było efektownej kolorystyki, ładnych felg, czy specjalnego wnętrza, a jedynym dodatkiem (ponad wersję bazową) była klimatyzacja i … to wystarczało. Stosowany w standardzie system ABS, poduszki powietrzne, komputer pokładowy, a także elektryczne dodatki i radio są zupełnie wystarczające dla tego pojazdu.

Po trzecie: to tylko Yaris

Zapewne wielu z internautów pomyśli, że lepszy jest starszy, ale bogato wyposażony duży samochód sprowadzony z Zachodu. Jednakże Yaris nie jest opcją dla klientów zastanawiających się nad takim wyborem. Docelowym odbiorcą na rynku polskim (oczywiście oprócz firm traktujących małą Toyotę jako wersje flotową) są młode małżeństwa będące "na dorobku", osoby które zakończyły aktywność zawodową, oraz ludzie potrzebujący drugi samochód w gospodarstwie rodzinnym. Wszystkie te grupy łączy dbałość o bezawaryjność i obsługa gwarancyjna (samochody używane to zawsze loteria), niskie koszty spalania (duży samochód musi palić więcej) i użyteczność w codziennym użyciu (niewielkie gabaryty zewnętrzne).

Ponieważ o samochodzie najlepiej wypowie się osoba będąca w grupie potencjalnych nabywców, wersję testową przez kilka dni używał kolega z redakcji szukający idealnego samochodu dla młodego małżeństwa.

To samochód prosty, co w dzisiejszych motoryzacyjnych trendach jest rzadkie. I właśnie przez swoją prostotę pojazd jest przyjemny. Dwa pokrętła do obsługi klimatyzacji i nawiewu, kilka przycisków od radia i jeden od świateł awaryjnych. I tyle. Jedyną bardziej skomplikowaną elektroniką jest bladozielony licznik, który wyświetla prędkość, obrotomierz i poziom paliwa.

Co do elektroniki to zraził mnie system, który nazwałem "blokadą zapłonu przed właścicielem", dlatego że nie zawsze "zaskakuje". Jedyną metodą na zresetowanie systemu i ponowną próbę odpalenia silnika jest zamknięcie i otwarcie centralnego zamka. Dziwne… kiedyś było podobnie w  niektórych citroenach saxo - też nie działało.

Pierwsze wrażenia mam za sobą. Kolejne to komfort. Jak na małe autko, w środku jest sporo miejsca. Przestrzeń przeznaczona jest dla wszystkich pasażerów, więc kiedy trzeba przewieźć teściową, to nie będzie ona wbijać kolan w plecy kierowcy. O tym, że podróżujący w aucie czują się wygodnie świadczy mały bagażnik. Ma on jednak przemyślany sekret. Dzięki jego dużej głębokości możemy upchać do środka bagaże dwóch osób na niezbyt długie wakacje. A jeśli zabraknie miejsca to pozostaje pomysłowy system składania foteli, dzięki któremu otrzymujemy płaską podłogę już dużego bagażnika. Można też nieco go zwiększyć przesuwając tylną kanapę do przodu, bez konieczności składania foteli.

W samochodzie spodobał mi się ogólny design. Niska cena nie znalazła na szczęście swojego odbicia w wykonaniu samochodu. Dobrej jakości materiały, wcale nie tandetne plastiki.

Podsumowując: Toyota Yaris drugiej generacji to samochód dobry z pewnymi minusami, czasem uciążliwymi. Na pewno nie jest autem rodzinnym, ale dla młodego małżeństwa z niewielkim psem… czemu nie!

Michał Horodyski