Długo czekaliśmy na godnego następcę, ale już sam wygląd testowanego Volvo C30 pokazuje, że nie był to czas stracony. Żeby nie owijać w bawełnę, powiemy wprost: dla kogoś, kogo męczy krzykliwa stylistyka dzisiejszych kompaktów, które starają się być oryginalne za cenę dobrego smaku, to auto będzie ucztą dla oczu. O ile z zewnątrz Volvo ze swoimi charakterystycznymi wyobleniami i szerokimi tylnymi błotnikami wymaga przyzwyczajenia, by dostrzec jego dyskretny wdzięk, o tyle w środku trudno mu się oprzeć już od pierwszego wejrzenia.W segmencie Focusa, Golfa, cee'da i spółki trudno o bardziej minimalistyczny kokpit. Prowadząc C30, kierowca nie jest bombardowany tonami informacji, z których sam musi wybierać te najważniejsze, żeby nie zwariować. Tutaj wyświetlacz komputera zawraca prowadzącemu głowę tylko wtedy, kiedy to niezbędne. Cisza i spokój.Ale zaraz, czy to auto przypadkiem nie ma sportowych aspiracji? Nie - od tego jest wersja T5. Tutaj moc 145 KM służy temu, by jeździć płynnie, a nie wyścigowo. Motor zapewnia przyzwoity "ciąg" w całym zakresie obrotów, ale nic ponadto - zgrabne Volvo zostało dobrze "wykarmione" przez speców od usztywniania struktury nadwozia i waży ponad 1300 kg. Podoba ci się? To dobrze, bo to ciekawe i udane auto. Solidnie wykonane i stabilne na drodze. Tylko ciut za drogie...
Volvo C30 prawdziwa uczta wizjonera
Volvo 480 ES: trudno je zapomnieć. Ikona odważnych, kompaktowych trzydrzwiówek.