Nie będziemy Was zanudzać bogatą historią oryginalnego Garbusa. W telegraficznym skrócie: wszystko zaczęło się na początku 1934 roku, kiedy Ferdinand Porsche spisał swoje „Exposé dotyczące budowy niemieckiego samochodu dla ludu”. Według niego takie auto powinno być pełnowartościowym i niezawodnym pojazdem o stosunkowo lekkiej konstrukcji. Powinno mieć miejsce dla czterech osób, rozwijać prędkość 100 km/h i pokonywać wzniesienia o nachyleniu 30 procent. W dzisiejszych czasach te wymogi wywołują uśmiech na twarzy, ale tak właśnie było.
Zobacz także
- Garbus XXI wieku
- Volkswagen Beetle I
- Zobacz więcej
Auto było gotowe w 1938 roku, ale seryjna produkcja rozpoczęła się dopiero po wojnie w 1945 roku. No właśnie, w Polsce z powodu charakterystycznej sylwetki przyjęło się określenie „Garbus” (w innych krajach „Chrząszcz”, „Żuczek”), ale w rzeczywistości samochód nie miał nazwy, był po prostu Volkswagenem, określanym jako Typ 1. Pojazd nie był oczywiście ideałem, ale okazał się prawdziwym hitem – na całym świecie sprzedano w sumie 21,5 mln egzemplarzy tego modelu.Niestety sukcesu legendarnego protoplasty nie powtórzył następca, czyli New Beetle, który na rynku pojawił się w 1998 roku. Volkswagen jednak nie zrezygnował i w 2011 roku stworzył kolejna odsłonę modelu, który stał się zalążkiem całego koncernu.
The Beetle nawiązuje oczywiście do wiekowego Volkswagena, ale wygląda bardziej sportowo niż poprzedni New Beetle, przez co mniej „milusio” i niekoniecznie jest propozycją tylko dla kobiet – no może nie w tym kolorze. Samochód jest niższy i szerszy, ma dłuższą maskę, mniej nachyloną przednią szybę i bardziej płaską linię dachu. Nowe cechy w połączeniu z charakterystycznymi uwypuklonymi błotnikami, drzwiami bez ramek, dużym spoilerem na tylnej klapie i felgami retro sprawiają, że auto może się podobać - ma swój styl.
Wnętrze pojazdu nie jest przytłaczająco czarne. Ożywiają je elementy w kolorze nadwozia (część deski rozdzielczej, kierownicy, górne części drzwi). Nie zmienia to jednak faktu, że w środku The Beetle to zwykły Volkswagen, ze wszystkimi wadami i zaletami. Kokpit jest uporządkowany i składa się z elementów znanych z innych modeli marki, np. duży ekran dotykowy. I tu niespodzianka – nie ma on wbudowanej nawigacji! Wymaga ona dopłaty. Na plus opcjonalna, wielofunkcyjna kierownica o cienkim wieńcu, spłaszczona u dołu.
Pod maską nowego Garbusa nie znajdziemy oczywiście silnika typu bokser, chłodzonego powietrzem, który wydawał z siebie charakterystyczne odgłosy. Za to napędu służy cała seria benzynowych jednostek TSI (bezpośredni wtrysk i turbodoładowanie) o mocy od 105 do aż 200 KM oraz jeden 140-konny silnik 2.0 TDI.
Do testu otrzymaliśmy egzemplarz ze średnim benzyniakiem o pojemności 1,4 litra i mocy 160 KM. Jednostka ta cechuje się dobrą dynamiką, jest elastyczna (240 Nm osiągana od 1500 do 4500 obr./min.) i sprawnie napędza Garbusa (100 km/h zobaczymy na prędkościomierzu już po 8,3 s). Jak to w Volkswagenie, pochwały należą się za skrzynię biegów – skoki lewarka są krótkie, przełożenia wchodzą ciasno i pewnie.
Sztywno zestrojone zawieszenie pozwala pojechać szybciej. Czar niestety pryska na wybojach. Na słabej jakości nawierzchniach, szczególnie na łukach, daje o sobie znać belka skrętna z tyłu.
Niestety spalanie deklarowane przez producenta można włożyć między bajki. W ruchu miejskim mały silniczek zamienia się w żarłocznego smoka i spala ponad 10 litrów na „setkę”. Znacznie oszczędniej da się pojechać w trasie, gdzie bez wysiłku można osiągnąć wynik poniżej 7 l/100 km.
Samochód jest czteroosobowy. To nawiązanie do historii, a ponadto po co się oszukiwać, że mamy pięć miejsc? Nawet dwóch pasażerów z tyłu nie może poczuć się w pełni komfortowo. Miejsca na nogi jest tylko akurat, a na głowę trochę za mało z racji mocno opadającej linii dachu. Podróżujący z przodu nie mają powodów do narzekań. Bagażnik ma całkiem przyzwoitą pojemność – 310 litrów. Pamiętajmy, że nie jest to auto rodzinne.
Volkswagen The Beetle w udany sposób nawiązuje do legendarnego poprzednika. Jednak nowy Garbus nie jest już samochodem dla ludu. Za styl retro trzeba odpowiednio zapłacić. Cennik otwiera kwota niecałych 73 tys. zł (1.2 TSI/105 KM). Testowany egzemplarz 1.4 TSI w podstawowej wersji wyposażenia Design z kilkoma dodatkami wyceniono na ok. 100 tys. zł. VW The Beetle zapewni Wam zatem oryginalność na drodze.
Galeria zdjęć
Auto było gotowe w 1938 roku, ale seryjna produkcja rozpoczęła się dopiero po wojnie w 1945 roku. No właśnie, w Polsce z powodu charakterystycznej sylwetki przyjęło się określenie „Garbus” (w innych krajach „Chrząszcz”, „Żuczek”), ale w rzeczywistości samochód nie miał nazwy, był po prostu Volkswagenem, określanym jako Typ 1. Pojazd nie był oczywiście ideałem, ale okazał się prawdziwym hitem – na całym świecie sprzedano w sumie 21,5 mln egzemplarzy tego modelu.
Niestety sukcesu legendarnego protoplasty nie powtórzył następca, czyli New Beetle, który na rynku pojawił się w 1998 roku. Volkswagen jednak nie zrezygnował i w 2011 roku stworzył kolejna odsłonę modelu, który stał się zalążkiem całego koncernu.
The Beetle nawiązuje oczywiście do wiekowego Volkswagena, ale wygląda bardziej sportowo niż poprzedni New Beetle, przez co mniej „milusio” i niekoniecznie jest propozycją tylko dla kobiet – no może nie w tym kolorze. Samochód jest niższy i szerszy, ma dłuższą maskę, mniej nachyloną przednią szybę i bardziej płaską linię dachu. Nowe cechy w połączeniu z charakterystycznymi uwypuklonymi błotnikami, drzwiami bez ramek, dużym spoilerem na tylnej klapie i felgami retro sprawiają, że auto może się podobać - ma swój styl.
Wnętrze pojazdu nie jest przytłaczająco czarne. Ożywiają je elementy w kolorze nadwozia (część deski rozdzielczej, kierownicy, górne części drzwi).
Nie zmienia to jednak faktu, że w środku The Beetle to zwykły Volkswagen, ze wszystkimi wadami i zaletami. Kokpit jest uporządkowany i składa się z elementów znanych z innych modeli marki, np. duży ekran dotykowy.
Podobnie jak w pierwszych Garbusach, „nowy” - w zależności od wyposażenia - ma dodatkowy, wbudowany w pokrywę kokpitu schowek na rękawiczki, otwierany w górę (pokrywa standardowego schowka, również wbudowanego w kokpit, otwiera się w dół).
Pod maską nowego Garbusa nie znajdziemy oczywiście silnika typu bokser, chłodzonego powietrzem, który wydawał z siebie charakterystyczne odgłosy. Za to napędu służy cała seria benzynowych jednostek TSI (bezpośredni wtrysk i turbodoładowanie) o mocy od 105 do aż 200 KM oraz jeden 140-konny silnik 2.0 TDI.
Do testu otrzymaliśmy egzemplarz ze średnim benzyniakiem o pojemności 1,4 litra i mocy 160 KM. Jednostka ta cechuje się dobrą dynamiką, jest elastyczna (240 Nm osiągana od 1500 do 4500 obr./min.) i sprawnie napędza Garbusa (100 km/h zobaczymy na prędkościomierzu już po 8,3 s).
Jak to w Volkswagenie, pochwały należą się za skrzynię biegów – skoki lewarka są krótkie, przełożenia wchodzą ciasno i pewnie.
Bardzo czytelne zegary. Brak wskaźnika temperatury silnika. Niestety spalanie deklarowane przez producenta można włożyć między bajki. W ruchu miejskim mały silniczek zamienia się w żarłocznego smoka i spala ponad 10 litrów na „setkę”. Znacznie oszczędniej da się pojechać w trasie, gdzie bez wysiłku można osiągnąć wynik poniżej 7 l/100 km.
Niespodzianka! Wyświetlacz nie ma wbudowanej nawigacji! Wymaga ona dopłaty
Taki panel klimatyzacji znajdziemy w eilu modelach tej marki
Niecodzienne kieszenie w drzwiach
Pasek dla pasażerów z tyłu, ułatwiający im wysiadanie
Samochód jest czteroosobowy. To nawiązanie do historii, a ponadto po co się oszukiwać, że mamy pięć miejsc? Nawet dwóch pasażerów z tyłu nie może poczuć się w pełni komfortowo. Miejsca na nogi jest tylko akurat, a na głowę trochę za mało z racji mocno opadającej linii dachu. Podróżujący z przodu nie mają powodów do narzekań.
Bagażnik ma całkiem przyzwoitą pojemność – 310 litrów. Pamiętajmy, że nie jest to auto rodzinne.
Volkswagen The Beetle w udany sposób nawiązuje do legendarnego poprzednika.
Jednak nowy Garbus nie jest już samochodem dla ludu. Za styl retro trzeba odpowiednio zapłacić. Cennik otwiera kwota niecałych 73 tys. zł (1.2 TSI/105 KM).
Testowany egzemplarz 1.4 TSI w podstawowej wersji wyposażenia Design z kilkoma dodatkami wyceniono na ok. 100 tys. zł.
VW The Beetle zapewni Wam zatem oryginalność na drodze.
Są samochody, które od razu budzą pozytywne emocje. Dla nas takim autem jest najnowsze wcielenie Garbusa, wywołujące spore zamieszanie na ulicach