Pędzący na motocyklu Steve McQueen – kadr z filmu wojennego „Wielka Ucieczka” – to jeden z najsłynniejszych obrazów amerykańskiej kinematografii. Mało kto wie, że historia, o której opowiada film – próba ucieczki alianckich żołnierzy z niemieckiego obozu jenieckiego – wydarzyła się naprawdę, przed 65 laty w okolicach polskiego Żagania. Z tej okazji nasz dakarowiec Albert Gryszczuk oraz władze miasta przygotowały międzynarodowy rajd terenowy – The Great Escape Rally.
Do startu nikogo nie trzeba było namawiać – na premierową imprezę do „stolicy polskiego off-roadu” przybyła ponad setka samochodów, motocykli i quadów oraz jedna ciężarówka. Aby było sprawiedliwie, samochody startowały w różnych klasach – bardziej ekstremalne terenówki, dla których przygotowano trudniejszą trasę, w klasie Open, ściganci – w klasie Sport, a pozostali – jako Open-Sport.
Do pokonania przewidziano ponad 300 km w ciągu 3 dni. Już sam prolog rajdu mógłby stanowić oddzielne zawody, które zaspokoiłyby oczekiwania niejednego miłośnika błotnych kąpieli. Zamiast rozgrzewki organizatorzy zafundowali zawodnikom ciężką i długą trasę, której znaczną część trzeba było na dodatek pokonać po zmierzchu. Wielu bardzo dobrych kierowców nie było w stanie dotrzeć do mety, niejeden faworyt zmagał się z awariami na trasie. Jak przystało na „Rajd Wielkiej Ucieczki”, nie zabrakło przy tym bohaterów – jeden z kierowców quadów kilkadziesiąt km pokonał… bez świateł, które mu się popsuły. Kilku motocyklistów zaliczyło kąpiel w zimnym stawie.
W sobotę najciekawiej również zrobiło się już po zmierzchu. Na finałowym, leśnym odcinku specjalnym błota i wody było (dosłownie!) po pas. I to bez wysiadania z samochodu… Najlepsi na mecie meldowali się po godz. 21.00, wielu kończyło rywalizację już grubo po północy. Trudności trasy najmocniej przetrzebiły klasę sportową, której liczebność drastycznie się zmniejszyła. Etap niedzielny można by nazwać „wypoczynkowym”, ale kilka mocno już wymęczonych maszyn, również nie było w stanie go ukończyć.
Rajd był pierwszym z serii nowych maratonów off-roadowych, od których zaroiło się w tegorocznym kalendarzu imprez. Połączenie wyścigu długodystansowego dla szybkich terenówek z rajdem ekstremalnym, gdzie bez wyciągarki ani rusz, okazało się udanym eksperymentem i trudnym wyzwaniem. Kto dotrwał do końca The Great Escape Rally, ten z pewnością zasłużył na miano bohatera!