Przez wiele lat handlarze z Polski uchodzili za "czyścicieli" niemieckich, francuskich czy holenderskich placów z używanymi autami. To nieprawda, że do Polski trafiały najgorsze auta! Auta w najgorszym stanie – byle jeżdżące i niezbyt skomplikowane, najchętniej japońskie i francuskie z Europy Zachodniej trafiały do Afryki. Od pewnego czasu jest jednak tak, że w Polsce kilkuletnie, atrakcyjne, zadbane auta używane są z reguły tańsze niż w Niemczech, Belgii czy Francji. Do Polski opłaca się sprowadzać auta starsze, najlepiej wymagające napraw lub co najmniej "dopieszczenia", takie, na które na bardziej wymagających rynkach chętnych jest mniej. Warto jednak wiedzieć, że przez kryzys także w Europie Zachodniej auta używane wyraźnie podrożały – według szacunków ekspertów, w Niemczech samochody w wieku od 10 do 20 lat w ciągu ostatniego r. stały się średnio o ok. 30 proc. droższe.
A że wbrew rządowej propagandzie, na skutek słabego kursu złotówki i inflacji w Polsce nasza "międzynarodowa" siła nabywcza spadła, to sprowadzamy z zachodu jeszcze starsze auta niż dotychczas. Powstaje tylko pytanie, czy rzeczywiście są one takie złe, jak twierdzą niektórzy. Bo wielu z nas swoje opinie o autach opiera na doświadczeniach z czasów, kiedy kilkunastoletnie Polonez, Maluch czy Seicento były rzeczywiście najczęściej skorodowanymi, byle jak (o ile w ogóle) jeżdżącymi wrakami, które zanieczyszczały środowisko i nie zapewniały ani komfortu, ani bezpieczeństwa. Tymczasem "nastolatki" sprowadzane teraz to już zupełnie inne auta!
Przeczytaj również - Test spalania 10 aut przy prędkości maksymalnej
W Niemczech, czyli w kraju, z którego pochodzi ponad połowa używanych aut importowanych do Polski, w 2009 r. ponad 80 proc. sprzedawanych tam aut było wyposażonych w układ ESP, praktycznie wszystkie diesle były wyposażone w filtry cząstek stałych (DPF), a dodatki takie jak poduszki powietrzne czy ABS należały w większości aut sprzedawanych na zachodnich rynkach do wyposażenia seryjnego już w latach 90.
No ale przecież od tamtego czasu zmieniły się np. normy emisji spalin... Warto sobie uświadomić, że norma Euro 5 zaczęła obowiązywać latem 2009. Zresztą, tak naprawdę, największe, skokowe zmiany w kwestii emisji spalin dokonały się w momencie wprowadzenia katalizatorów trójdrożnych w autach z silnikami benzynowymi, a później wraz z wprowadzeniem filtrów cząstek stałych w dieslach. Kolejne normy Euro związane były ze znacznymi procentowymi spadkami emisji, ale już z relatywnie niskiego poziomu, w porównaniu do aut bez układów oczyszczania spalin. Co ciekawe, na rynku bardzo poszukiwane są teraz np. katalizatory z końcówki lat 90. i początku lat dwutysięcznych, bo zawierały one znacznie więcej metali szlachetnych niż te stosowane obecnie – ich trwałość też była wyższa niż tych produkowanych teraz.
Złomowanie sprawnych aut jest nieekologiczne
Czy takie auta są "nieekologiczne"? Jeśli są sprawne i nikt ich nie pozbawił fabrycznych systemów oczyszczania spalin, to można z nich korzystać bez wyrzutów ekologicznego sumienia – złomowanie całkowicie sprawnych pojazdów, tylko po to, żeby zastąpić je nowymi, to dopiero olbrzymie marnotrawstwo energii i zasobów naturalnych.
Przeczytaj również - Trwałe kombi dla rodziny za 30 tys. zł – 10 najlepszych propozycji!
W latach dwutysięcznych standardem w większości marek stało się, wytwarzanie nadwozi wykonanych w znacznym stopniu z blach cynkowanych, znacznie lepiej zabezpieczonych przed korozją niż te z lat 80. czy 90., choć oczywiście od tej reguły jest sporo wyjątków.
Uwaga! Trzeba też dostrzegać potencjalne problemy – auta z końcówki pierwszej dekady lat dwutysięcznych bywają już bardzo kosztowne w naprawach! To, że można je dziś stosunkowo tanio kupić, nie oznacza, że zawsze tanio da się je serwisować i utrzymywać w odpowiednim stanie. To już modele wyposażone w zaawansowane układy zasilania, oczyszczania spalin, mające dwumasowe koła zamachowe, skomplikowane zawieszenia. Doprowadzenie zaniedbanego auta do stanu, w którym wszystkie jego podzespoły będą działały poprawnie, może się po prostu nie opłacać!
Jakie z tego wszystkiego wnioski? Kilkunastoletnie auta wcale nie muszą być niebezpieczne, niekomfortowe, nieekologiczne – pod warunkiem że są w dobrym stanie. Problemem nie jest wiek sprowadzanych pojazdów, ale np. wciąż dziurawy system obowiązkowych badań technicznych!
Trudno też uznać za sensowne twierdzenia, że import takich aut jest szkodliwy dla naszej gospodarki – w Polsce więcej ludzi pracuje w branżach związanych z motoryzacyjnym "aftermarketem", czyli z obsługą i naprawami aut czy produkcją i dystrybucją części zamiennych do nich, niż przy produkcji nowych aut.
W galerii pokazujemy modele aut, o których, widząc je na ulicy, raczej nie pomyślicie, że mają już kilkanaście lat. Wiele z tych modeli należy do czołówki najchętniej sprowadzanych do Polski modeli. Nie bez powodu!