Logo
UżywaneWarto zaryzykować?

Warto zaryzykować?

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

Dysponując kwotą rzędu 38 tysięcy złotych, można już pokusić się o kupno niewielkiego, ale nowego autka. I to nawet nie w wersji zupełnie podstawowej - wystarczy to np.

Warto zaryzykować?
Zobacz galerię (8)
Auto Świat
Warto zaryzykować?

na nowe Punto ze sterowanymi elektrycznie szybami, wspomaganiem kierownicy, dobrym radiem. A gdyby skorzystać z tego, że samochody tracą na wartości najbardziej w pierwszym roku użytkowania? Za 36-38 tysięcy złotych można kupić auto nieco większe, szybsze, z bogatszym wyposażeniem, np. półtoraroczną Toyotę Corollę. Wnętrze Punto GO! wygląda sympatycznie - szarości plastiku, z którego zrobiona została deska rozdzielcza, ożywia srebrny panel (tak jak i inne charakterystyczne detale atrybut wersji HGT), kolorowe boczki drzwi i obicia foteli, których barwa dobrze współgra z kolorem nadwozia. Sportowe fotele pozwalają na zajęcie wygodnej i pewnej pozycji - nie ma mowy o ześlizgiwaniu się z siedziska. Kokpit Corolli nie wygląda tak efektownie - jest jednostajnie szary. W bliższym kontakcie z materiałami wykończeniowymi przyznać jednak trzeba, że są one solidniejsze niż te, których użyto do wykończenia wnętrza Fiata. Deskę rozdzielczą wykonano z miększego, przyjemnego w dotyku tworzywa. Nie sposób też nie zauważyć, że jest tu więcej miejsca niż w Fiacie - wnętrze jest obszerniejsze, zapewnia wię-kszą swobodę ruchów. Nie inaczej przedstawia się przewaga Corolli w tylnej części nadwozia. O ile na tylną kanapę Punto nie wypada zaprosić trzech osób w dłuższą podróż, to w Corolli można zaryzykować. W większym aucie jest szerzej, choć i tu przestrzeń pozostawiona na nogi nie rozpieszcza. Podstawowa wersja Toyoty może mieć wyposażenie bardzo ubogie, ograniczające się właściwie do jednej poduszki powietrznej, ale za kwotę potrzebną na zakup nowego Punto jest szansa na auto z układem ABS, dwoma poduszkami, a nawet z klimatyzacją. Często natomiast w Corolii można się natknąć na korbki w drzwiach, co nie grozi w Fiacie Punto GO! Zawieszenia obu aut są satysfakcjonujące. Zarówno w przypadku Toyoty, jak i Fiata można liczyć na dobrą przyczepność podczas pokonywania zakrętów, skuteczne tłumienie nierówności i pewne utrzymywanie kierunku na wprost. Układ jezdny Toyoty "traci głowę" tylko podczas gwałtownych zmian kierunku jazdy, np. w slalomie. Punto, które z racji mniejszych rozmiarów przy znacznych prędkościach zachowuje się nieco mniej stabilnie, do użytku w mieście oferuje ciekawy dodatek: 2-stopniowe wspomaganie kierownicy. Po kliknięciu przyciskiem "City" kierownicę można obracać właściwie bez oporu. Przy prędkości 60 km/h dodatkowe wspomaganie samoczynnie wyłącza się. Największe różnice pomiędzy obu konkurentami kryją się pod maską. "Włocha" napędza bardzo udana, 8-zaworowa jednostka o mocy 60 KM. Auto dobrze "zbiera się" spod świateł - niewielki silnik osiąga największą wartość momentu obrotowego już przy 2500 obr./min. Nie hałasuje przy tym ponad miarę w żadnym zakresie obrotów. Jednak podczas jazdy z prędkością powyżej 120 km/h lub przy wyprzedzaniu obładowanym samochodem wyraźnie czuć niedostatek mocy. Co innego Corolla. 16-zaworowy silnik "japończyka", wykorzystujący system zmien-nych faz rozrządu, ma pojemność 1,4 l i moc 97 KM. W przeciwieństwie do jednostki zastosowanej w Punto lepsze osiągi wiążą się z utrzymywaniem dość wysokich obrotów, ale nawet bez "znęcania się" nad silnikiem pojemność i moc robią swoje - Toyota wyprzedza Fiata z łatwością. O ile podczas jazdy w mieście duże różnice nie są zauważalne, to na autostradzie zalety większego auta natychmiast dadzą o sobie znać. Punto, którego prędkość maksymalna oscyluje, w zależności od stopnia nachylenia terenu w granicach 140-160 km/h, może bez zmęczenia na autostradzie utrzymać prędkość 130 km/h. Toyotą bez trudu można jechać o 20-30 km/h szybciej. Nabywca Punto otrzymuje 2-letnią gwarancję mechaniczną i 8-letnią na perforację blach. Można mieć pewność, że o ile uda się uniknąć uszkodzeń nie objętych gwarancją, 2-letnia eksploatacja ograniczy się w zasadzie do wydatków związanych z przeglądami, ubezpieczeniem i kupnem paliwa. To duże zalety związane z posiadaniem nowego samochodu, ale Toyota jest niewiele gorsza pod tym względem. Półtora roku temu kupujący nową Toyotę miał zapewnioną gwarancję 3-letnią na uszkodzenia mechaniczne (z limitem 100 tys. km) oraz 12-letnią na perforację blach. W teorii znaczy to, że decydując się na używany samochód z gwarancją, można ograniczyć przegląd techniczny do kontroli nadwozia - czy nie było rozbite. Sprzedawca takiego auta pochodzącego z polskiego salonu nie ma powodu, aby ukrywać usterki mechaniczne - powinny one zostać usunięte w ramach gwarancji. Dodatkowy wydatek może stanowić tylko konieczność wymiany materiałów eksploatacyjnych - klocków hamulcowych, świec czy np. oleju. To, wbrew pozorom, może okazać się teorią. Statystyki Dekry, TÜV i ADAC zdecydowanie wskazują na przewagę Toyoty. Podkreślają też częste usterki oświetlenia w Punto (wystarczy przejechać tym autem 20-30 tys. kilometrów, aby się przekonać, jak często przepalają się w nim żarówki i jak trudno je wymienić) oraz awarie hamulców. Tego typu statystyki nie mówią jednak o zdarzeniach, które mogłyby uniemożliwić dotarcie na przegląd. Na to dość często skarżą się w listach do redakcji użytkownicy Corolli, szczególnie wersji 1.4. Kłopoty z nierównomierną pracą silnika, przygasaniem oraz utratą mocy czasami wymagają nawet wymiany silnika na nowy! Poza tym zdarzają się usterki układów elektrycznych i elektroniki. Mimo że autorzy skarg na awaryjność Corolli rzadko dodają narzekania na opieszałość czy niekompetencję serwisów, oględziny fachowca przy zakupie używanej Toyoty można uznać za niezbędne. Poza wymianą filtrów, klocków czy płynów eksploatacyjnych trzeba się liczyć z nieoczekiwanymi wydatkami: stłuczenia np. szyby drzwi nie opłaca się zgłaszać ubezpieczycielowi. Rzut oka na cennik wystarczy, żeby stwierdzić: Toyota jest droższa. Największy jednak, a pewny "wydatek", związany z posiadaniem nowego lub prawie nowego auta, wiąże się z utratą wartości. Cena, jaką trzeba zapłacić za Punto GO!, zmaleje w ciągu roku o 25 proc. Łatwo to przeliczyć na złotówki: ponad 9 tysięcy. Toyota tak drastyczny spadek ceny ma już za sobą - obciążył on kieszeń poprzedniego właściciela. Kupując Corollę, która opuściła salon półtora roku temu, można założyć, że w następnym roku jej wartość spadnie o 10 proc., czyli o ok. 4 tysiące złotych. Ważny jest koszt ubezpieczenia. Nabywca Punto otrzyma korzystny pakiet w salonie. Kupujący Toyotę również, ale pod warunkiem, że zakupu dokona u dilera lub w komisie. W przeciwnym wypadku musi o pakiet postarać się sam.Co lepsze? Zadbana, bezwypadkowa Toyota z niewielkim przebiegiem jest większa, szybsza i, jeśli nie trafi się pechowy egzemplarz, będzie autem na lata. Ale to propozycja dla bardzo ambitnych, bo pełnowartościowych, zadbanych, prawie nowych Corolli wystawionych do sprzedaży nie jest wcale dużo.

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: