- W ciągu niecałych trzech lat eksploatacji samochody elektryczne straciły połowę wartości lub więcej
- Obliczenia specjalistów zajmujących się wyceną samochodów wskazują na to, że spadek wartości pojazdów na prąd nieco zwolni, ale wciąż będzie on bardzo wysoki
- W ogłoszeniach jest mnóstwo samochodów elektrycznych z minimalnym przebiegiem i w dobrych cenach
- Szczególnie atrakcyjne są obecnie ceny używanych miejskich elektryków, ale... jest drugie dno
- Ceny używanych elektryków dołują, bo nowe modele są lepsze
- Ceny używanych aut na prąd spadły, bo staniały nowe samochody
- Ceny używanych elektryków spadły, bo w tym segmencie 3 lata to całe wieki
- Ceny używanych aut na prąd spadły, bo pokończyły się leasingi i wynajmy
- A czy wiesz, ile stracą na wartości samochody elektryczne kupione dzisiaj?
- Ceny używanych aut na prąd spadły, bo powróciły dopłaty. Co się stanie po ich wycofaniu?
- Najlepsze ceny mają auta uszkodzone
- Ceny używanych aut na prąd spadły, bo trend się odwrócił
Cennikowo Dacia Spring pana Michała 2,5 roku temu kosztowała 95 tys. 400 zł. Pan Michał przyjechał tym autem od nowości nieco ponad 44 tys. km i dziś wystawia ten samochód za kwotę 37 tys. zł. Okazuje się, że w dzisiejszych warunkach rynkowych jest to cena życzeniowa, więc właściciel zastanawia się, czy zostawić ten samochód w domu i jeździć nim do końca (bez względu na to, czyj koniec nastąpi wcześniej), czy dalej czekać na klienta, a może od razu jeszcze bardziej obniżyć cenę. Podobne rozterki mają i inni właściciele, często bardzo drogich w swoim czasie, samochodów na prąd. Okazało się, że kupno kilka lat temu samochodu z napędem elektrycznym okazało się bardzo kosztownym doświadczeniem.
Jest bardzo prawdopodobne, że obniżenie ceny nawet do 35 tys. zł niewiele zmieni w sytuacji pana Michała. Rzecz w tym, że jest mnóstwo ofert na podobnym lub nieznacznie wyższym poziomie cenowym, ale dotyczą one samochodów ze znacznie niższym, wręcz symbolicznym przebiegiem rzędu kilkunastu tysięcy km. Nie brakuje aut pochodzących z pierwszej ręki i wciąż objętych gwarancją producenta, czasami z dodatkowym kompletem opon, wciąż w podobnej, dość niskiej cenie. Przede wszystkim jednak powróciły dopłaty do samochodów elektrycznych, które mają szczególny wpływ na pozycję rynkową najtańszych samochodów.
Ceny używanych elektryków dołują, bo nowe modele są lepsze
Nowy Spring jest znacznie ciekawszy i lepiej jeździ od poprzednika, jest lepiej wyposażony i wyjściowo kosztuje mniej niż kiedyś stary – cena „już od” najwyższej wersji to obecnie tylko 90 tys. 600 zł. A jeszcze można zgarnąć rządową dopłatę. Jeśli nawet nie będzie to 40 tys. zł, to chociaż 30 tys. zł – i wtedy nowy samochód kosztuje realnie raptem 60 tys. zł. A na horyzoncie są też zupełnie nowe modele konkurencyjnych marek, jeszcze tańsze, z mocniejszymi silnikami, z większą baterią...
Bardzo "dostały w plecy" samochody, które już kilka lat temu nie należały do najnowocześniejszych, ale zdobywały klientów stosunkowo niską ceną – np. Nissany Leaf. Dziś takie elektryczne auto z przebiegiem rzędu 30 tys. km, które – gdyby miało silnik spalinowy – można by uznać za technicznie nowe, to wydatek kilkudziesięciu tys. zł. Samochody te są przestronne, mają zasięg wystarczający z naddatkiem do poruszania się po mieście... gorzej, że nadają się głównie do miasta z racji powolnego ładowania i jednak nieautostradowego zasięgu.
Ciekawostka: chyba w największym stresie są sprzedający samochody mało znane, np. auta chińskich marek. Typowym trikiem sprzedawców z Otomoto usiłujących sprzedać egzotyczny samochód jest podszywanie się pod znane marki – zamiast "Seres" 3, piszesz np. Nissan Leaf. Na miniaturowym zdjęciu nie widać szczegółów, jest więc szansa, że ktoś kliknie, wejdzie i wtedy zainteresuje się.
Ceny używanych aut na prąd spadły, bo staniały nowe samochody
Tesle Model 3 z 2022 roku wystawiane na sprzedaż na największej polskiej platformie ogłoszeniowej wciąż kosztują ponad 110 tys. zł, są też oferty droższe, bo auta nieuszkodzone, z niewielkim przebiegiem, z napędem na cztery koła i z największą dostępną w swoim czasie baterią wystawiane są nawet za 140-150 tys. zł. Na pierwszy rzut oka ceny te nie wydają się niskie. No chyba, że przypomnimy sobie, że w 2022 r. najniższa cena tego modelu wynosiła 244 tys. zł, a za najwyższą opcję trzeba było zapłacić 280 tys. zł plus dodatki. Oznacza to, że w trzy lata samochody te potraciły – niemal bez względu na wersję – 130-160 tys. zł wartości. Utrata wartości liczona procentowo wyniosła ok. 50 proc. w 2,5 roku i to przy założeniu niskiego przebiegu rzędu 15-20 tys. km rocznie. A jeszcze pamiętajmy, że niemal każda cena na Otomoto czy OLX podlega negocjacji.
Jeśli ktoś chciałby kupić nieuszkodzoną Teslę z niskim przebiegiem poniżej 100 tys. zł, powinien szukać wśród aut z 2020 roku lub starszych. Jeśli komuś nie przeszkadza przebieg rzędu 300 tys. km, taki samochód kupi już za ok. 60 tys. zł.
Trudno dokładnie wyznaczyć moment, w którym zaczął się wyraźny zjazd cenowy nowych samochodów na baterie, ale z pewnością za jedno z bardziej istotnych wydarzeń należy uznać właśnie obniżki cen samochodów marki Tesla, która przez lat parę w praktyce nie miała konkurentów. Tak zwane dynamiczne ceny stosowane w internetowym "salonie" tej marki okazały się jednak nie tyle dynamiczne, co "tendencyjne", bo kierunek jest właściwie jeden: w dół. Złożyło się na to kilka rzeczy, ale przede wszystkim rosnąca konkurencja na tym rynku i nadprodukcja samochodów, których nagle zrobiło się na rynku znacznie więcej niż chętnych. Do spadku cen w Europie przyczyniło się też zakończenie programów dopłat w różnych państwach, np. w Niemczech. Pojawiły się też nowe samochody chińskich marek, zasadniczo nie gorsze od europejskich czy amerykańskich modeli, za to tańsze.
Ceny używanych elektryków spadły, bo w tym segmencie 3 lata to całe wieki
Chodzi jednak nie o to nawet, jak starzeją się baterie tych samochodów (z tym nie jest tak źle), ale o to, że technologia rozwija się tak szybko, że 3-letni samochód jest już po prostu przestarzały, nawet jeśli na pozór nieznacznie różni się od nowszych wersji. To dotknęło wspomniane Dacie Spring pierwszej generacji, Volkswageny m.in. ID.3, które w pewnym momencie dostały dużo lepsze oprogramowanie wpływające na zasięg i zużycie energii. Dotknęło to popularne Nissany Leafy, które obecnie przez pasjonatów elektromobilności uznawane są za jeżdżący skansen. Zestarzały się też Tesle, które od lat zmieniały się niewiele i nagle ich zakup ma wiele zamienników (dochodzi też dość powszechna ostatnio niechęć do właściciela tej firmy).
Przeczytaj także: Odwróć tabelę, Tesla na czele. Raport TUV o usterkowości samochodów. Niemcy pokazali prawdę
Ceny używanych aut na prąd spadły, bo pokończyły się leasingi i wynajmy
Na rynku samochodów używanych pojawiło się mnóstwo nowych ofert. Wiele firm w różnych krajach, np. w Holandii, zakończyło wynajmy długoterminowe czy też leasingi swoich flot złożonych z samochodów elektrycznych, które następnie trafiły na listy ogłoszeń. To zachwiało mocno rynkiem, powodując drastyczne spadki cen. Nagle w przedziale 10-15 tys. euro można przebierać w używanych Teslach – samochodach wciąż nadających się do jazdy, często w bardzo dobrym stanie, choć czasem ze sporym przebiegiem. Pokończyły się też leasingi w Polsce i nagle, mając 100 tys. zł, można przebierać wśród samochodów z symbolicznym "nalotem", z pełną historią, często jeszcze z jakąś gwarancją. Każdy znajdzie coś dla siebie – zarówno znacznie bardziej używane samochody w superniskiej cenie albo technicznie prawie nowe, droższe.
A czy wiesz, ile stracą na wartości samochody elektryczne kupione dzisiaj?
Aby poznać odpowiedź na to pytanie, poprosiliśmy o stosowne wyliczenia Dariusza Wołoszkę z firmy Info-Ekspert zajmującej się profesjonalną wyceną pojazdów. Wybraliśmy do naszego zestawienia samochody, które w 2024 roku były najczęściej kupowanymi autami na prąd. Najkrócej rzecz ujmując: jeśli kupisz taki samochód dziś i przejedziesz nim 20 tys. km rocznie, to do marca 2028 r. tyle stracisz (w nawiasach podajemy stratę wartości w zł):
- Tesla Y Long Range AWD za 265 tys. zł – 45 proc. (119 tys. 378 zł)
- Tesla Model 3 58 kWH za 185 tys. zł – 41,1 proc. (76 tys. 46 zł)
- Volvo EX30 za 177 tys. zł – 46,8 proc. (82 tys. 881 zł)
- Audi Q4 e-tron 77 kWh za 249 tys. zł – 45,6 proc. (113 tys. 444 zł)
- Mercedes EQA 250+ za 229 tys. zł – 46,3 proc. (106 tys. zł)
- Kia EV6 58 kWh za 210 tys. zł – 44,8 proc. (93 tys. 992 zł)
- MG4 za 131 tys. zł – 55 proc. (72 tys. 23 zł)
- BMW i4 za 248 tys. zł – 48,2 proc. (119 tys. 501 zł)
- Kia Niro za 217 tys. zł – 45,1 proc. (97 tys. 823 zł)
Warto wyjaśnić, że stosunkowo niska (choć wciąż wysoka) przewidywana utrata wartości Tesli wynika z tego, że cennik tej marki był w ostatnim czasie intensywnie obniżany, a zatem samochody te oferowane są dziś w stosunkowo atrakcyjnej cenie.
Najwyższa w zestawieniu przewidywana utrata wartości dotyczy chińskiego modelu MG, co nie powinno dziwić, gdyż jest to marka, która jeszcze nie miała okazji, aby zasłużyć w Polsce na dobrą czy choćby jakąkolwiek reputację.
Ciekawostka: zarówno niższe, jak i wyższe przebiegi w niewielkim stopniu wpływają na zmianę oczekiwanej utraty wartości samochodów na prąd. Przykładowo eksperci z firmy Info-Ekspert przewidują, że Tesla Y przy rocznym przebiegu 15 tys. km straci 43,7 proc. swojej wartości, a przy średnim przebiegu rocznym 25 tys. km będzie to 46,4 proc.
Ceny używanych aut na prąd spadły, bo powróciły dopłaty. Co się stanie po ich wycofaniu?
Dopłaty to nie jest normalna rzecz na tzw. wolnym rynku. W Polsce korzystamy właśnie prawdopodobnie z ostatniej transzy dopłat do samochodów elektrycznych. Niewątpliwie ułatwiają one zakup czy też wynajem długoterminowy zwłaszcza samochodów z niższej półki cenowej, ale też niszczą rynek używanych samochodów elektrycznych. Jaki sens ma kupno używanego samochodu na prąd za 40 tys. zł, skoro niewiele trzeba dopłacić, aby dostać samochód nowy, z pełną gwarancją producenta, często znacząco udoskonalony względem starszej wersji?
Ale też nie żałujmy przesadnie właścicieli aut, którzy dziś są rozczarowani, że nie mogą za godną cenę sprzedać swojego używanego elektryka: wielu z nich kiedyś skorzystało z dopłaty, a tego typu wsparcie ma właśnie to do siebie, że w dużej części trzeba je oddać – na przykład w chwili sprzedaży samochodu.
Ostateczne wycofanie dopłat może mieć jednak ten skutek, że gwałtownie wzrośnie wartość najmniejszych używanych samochodów elektrycznych, choć pewnie nie będą to wzrosty równe znikającym dopłatom. Rzecz w tym, że jeśli za nowe auto trzeba realnie zapłacić 90 tys. zł, to nie ma powodu, aby 3-letni samochód niemal bez przebiegu kosztował tylko 35 tys. zł.
Najlepsze ceny mają auta uszkodzone
Na polskich portalach ogłoszeniowych bez trudu można znaleźć oferty sprzedaży 2-4-letnich drogich wyjściowo modeli elektryków z niewielkim przebiegiem, oferowanych za kwoty rzędu kilkudziesięciu tys. zł. Najczęściej samochody te są lekko uszkodzone – nie mają zderzaka, reflektora, czasem paru detali. Okazuje się, że naprawa takiego lekko uszkodzonego samochodu elektrycznego nie tylko dużo kosztuje, lecz także potrafi trwać miesiącami. Właściciele takich aut często ze zdziwieniem dowiadują się, że właściwie to miała miejsce szkoda całkowita, a nawet jeśli nie, to i tak najwygodniej będzie pozbyć się uszkodzonego samochodu, choćby i za drobne pieniądze. Uszkodzone auta elektryczne różnych marek przywożone są do Polski i oferowane po całkiem atrakcyjnych cenach. Na ile są to dobre oferty, nie zawsze jednak da się łatwo odpowiedzieć.
Ceny używanych aut na prąd spadły, bo trend się odwrócił
Dziś w takich krajach jak Niemcy sprzedaż używanego samochodu elektrycznego za godziwą cenę jest w zasadzie niemożliwa. Dilerzy przestali przyjmować używane elektryki w rozliczeniu, jednocześnie blokując sobie możliwość sprzedaży kolejnych samochodów. „Po prostu nie mam gdzie tego trzymać – mówią – a sprzedać nie mam komu”. Poza tym właściciele 3-letnich samochodów, gdy dowiadują się, że mogą dostać za swoje auto 40 proc. pierwotnej wartości lub mniej, rezygnują ze zmiany. Trochę przyczynił się do tego ogólny klimat – ludzie doszli do wniosku, że przymusowa elektryfikacja samochodów, nawet jeśli nastąpi, to raczej nie w 2035 r. tylko później. Może o wiele później.
Być może rynek nowych aut elektrycznych rozruszają Chińczycy, oferując nowe samochody w cenach dotąd niewyobrażalnie niskich. Oczywiście, musi to odbić się na wartości samochodów używanych, co warto brać pod uwagę, jeśli przy wyborze auta najważniejszy jest dla nas rachunek ekonomiczny.