Jeździ Pan po chodniku, nie zauważył Pan tego? – Proszę pana, my wracamy z mszy, chcielibyśmy wyjechać... jeśli Pan chce, może Pan wejść do kościoła, ale proszę pozwolić nam wyjechać. – Nie. Stoję na chodniku, wolno mi. – Mam pójść po proboszcza tej parafii? – Proszę bardzo, może Pani nawet pójść na policję.

– Proszę się przesunąć! – Nie, bardzo dobrze mi się tu stoi.Mam zadzwonić po naszego prawnika?Proszę bardzo. Proponuję po policję drogową...

W czasie, gdy jeden z aktywistów przeszkadza kierowcom opuścić zakazane miejsce – wyłożony kostką chodnik, a tak naprawdę plac przeznaczony dla pieszych, inni blokują przejścia dla pieszych – jedyny wjazd na deptak. Kierowca ciemnego BMW kilkakrotnie próbuje z różnych stron placu wjechać pod kościół, ale wszystkie przejścia są obstawione przez aktywistów. Tymczasem legalny parking jest niedaleko – po drugiej stronie ulicy.

Aktywista - jestem pieszym!

Facet przedstawiający się jako „pieszy” stoi z komórką i nagrywa, nic sobie nie robi z pogróżek i wyzwisk lecących w jego stronę. Stoi, choć temu za kierownicą prawie „żyłka pęka” i sytuacja może w każdym momencie wymknąć się spod kontroli. Na filmach zamieszczanych na Youtubie widzimy konsekwentnie zamazane twarze kierowców i postronnych obserwatorów oraz konsekwentnie pokazane numery rejestracyjne aut, których kierowcy łamią przepisy. Mandatu z tego jednak nie będzie, a w każdym razie nie od razu. Co do zasady, by można było mówić o przestępstwie czy o wykroczeniu, muszą wystąpić razem: zakazany czyn (jest), miejsce jego popełnienia (jest) no i konkretny moment, wąski przedział czasowy – ten czynnik z filmu zamieszczonego na Youtube nie wynika. No i potrzebny jest sprawca – na filmie udostępnionym publicznie twarze muszą być nieczytelne. Aktywista musiałby w odniesieniu do każdego wykroczenia złożyć zeznania na komendzie, a jeśli kierowca nie przyjąłby mandatu – także w sądzie.

Zaczęło się w lipcu 2019 – mówi autor filmów należących do grupy „StopCham”, chcący ze względów bezpieczeństwa zachować anonimowość – od akcji na Placu Teatralnym w Warszawie zrobionej wspólnie z osobami poznanymi przez Internet. Okazało się, że takich, którym przeszkadza plac zastawiony autami o stałych porach w ciągu tygodnia, jest więcej. Grupa szybko urosła, a gdy filmy zamieszczane na Youtube zaczęły osiągać gigantyczne zasięgi, pojawiły się prośby o interwencje od mieszkańców różnych obstawionych samochodami punktów miasta.

Problem policji - trzeba zająć stanowisko

Zupełnie inaczej działa policja, a inaczej straż miejska. Co do zasady SM reaguje z opóźnieniem, nie ma „mocy przerobowych”, jest mała szansa na to, że zdążą przyjechać np. przed końcem mszy. Policja jest dużo szybsza, ale... Straż – jak mówią aktywiści – jest bezwzględna dla łamiących przepisy, zadowala się filmami przesyłanymi z adnotacją o tym, kiedy i w jakich okolicznościach zostały nagrane, wzywa i karze sprawców mandatami. Policja inaczej – wzywa zgłaszających wykroczenia, przesyłających filmy na przesłuchania.

Na policji jestem 3 razy w tygodniu – mówi Mariusz (imię zmienione – red. ), czasem mam już dość. Potem, by biurokracji stało się zadość, policja pisemnie informuje o dalszych losach sprawy. NIektórzy właściciele dostają mandaty za niewskazanie kierującego (czyli bez punktów karnych), ale często spływają informacje o ukaraniu sprawcy pouczeniem. To frustrujące. Straż miejska się nie patyczkuje, ale za to przyjmuje zgłoszenia tylko odnośnie samochodów stojących, zaparkowanych. Policja może przyjmować także nagrania aut w ruchu, ale (czego Mariusz nie mówi wprost) za dodatkową robotę i „stracony” czas mści się, wzywając aktywistów na przesłuchania. Nie ma jednej, wydajnej procedury.

Bywa i tak, że pyskówki na ulicy od razu kończą się interwencją policjantów lub strażników miejskich, wzywanych przez kierowców uwięzionych na nielegalnym parkingu-chodniku. Wtedy funkcjonariusz ma problem – no bo jak wytłumaczyć kierowcom, że nie wolno zastawiać chodnika, jeśli robili to w danym miejscu od lat i, jeśli trzeba, bezkarnie wyrywali stawiane przez służby miejskie słupki ograniczające dostęp? Co mają zrobić ze swoimi samochodami w centrum miasta, jeśli warunki są takie, że aby legalnie mieć auto, trzeba wynająć miejsce postojowe w okolicy? Trzeba by się przestawić mentalnie o wiele lat i przyjąć, że jak się mieszka w centrum, to trzeba wynająć garaż, a jak się tylko jedzie do centrum, to być może lepiej pojechać metrem. Dotąd wszyscy jeździli po pasach, wzdłuż chodnika, stawiali auta czterema kołami na chodniku nawet w poprzek i „nikomu to nie przeszkadzało”, a tu nagle pojawia się grupa żądająca od przedstawiciela policji opowiedzenia się po jednej ze stron! I co teraz będzie?

No ale mogą tu wjeżdżać czy nie mogą – pyta aktywista funkcjonariusza, przypierając go werbalnie do muru – No... – Mogą czy nie mogą? – naciska. – Nie mogą – przyznaje policjant i nakazuje kierowcom zjazd, przestrzegając przed ponownym parkowaniem w tym miejscu. – Dziękuję – mówi „pieszy”, o to tylko chodziło. – Panowie, ale to bez sensu utrudniać wyjazd tym kierowcom, skoro już chcą wyjechać... Gdyby panowie zabraniali im wjazdu, to co innego...– tłumaczy funkcjonariusz. – Ale my nie utrudniamy, my tylko stoimy na chodniku i przyglądamy się. Ja tylko pieszym jestem. W kwestii wyrwanego rano słupka, policjant radzi, jeśli jest jakieś nagranie, zjawić się na komisariacie i złożyć zeznania, z góry zastrzegając, że to będzie raczej zakwalifikowane jako wykroczenie, nie jako przestępstwo niszczenia mienia.

Trawnik... był Foto: Auto Świat
Trawnik... był

Zło wcielone - donosiciel, szeryf

To, co robią aktywiści, wydaje się głupie, w polskiej kulturze nie lubi się chamstwa, ale jeszcze większą niechęć wywołuje donosicielstwo albo „szeryfowanie”. Z drugiej jednak strony filmiki zamieszczane przez grupę „Stop Cham Warszawa” uświadamiają, jaka jest w dużych miastach skala wykroczeń związanych z parkowaniem na chodniku, stawianiem aut na drogach rowerowych, z jazdą po chodniku czy w poprzek przejść dla pieszych. Poczucie bezkarności? U niektórych stuprocentowe! Bo ja tylko na chwilę! Bo ja jestem księdzem! Bo jadę po żonę! Bo idę na mszę! Bo jutro przyjadę tu z towarem, a dziś... no, dziś mam tylko teczkę, ale jutro... Idź, bo cię... Ty k... Bo pójdę po proboszcza... Ale są i tacy, którzy popierają obronę chodników. – Tu był trawnik, ale kierowcy go rozjeździli...

Co do proboszcza kościoła przy Placu Teatralnym, to dał się przekonać i napisał do wiernych na stronie parafii, by nie parkowali na chodniku przed kościołem. Bezskutecznie. Za to aktywiści mają problem – dostają pogróżki, czasem są śledzeni, zdarza się, że ktoś wytrąci im z rąk telefon. Otwartej konfrontacji fizycznej na razie nie było – kierowcy (słusznie) boją się, że łatwo będzie ich zidentyfikować, namierzyć i ukarać. Ale niepokój o to, co może stać się „poza planem”, jest.

Mandat? Poproście straż!

Okazuje się przy tym, że o mandat za nieprawidłowe parkowanie trudno, trudno w każdym razie o taki mandat od policji nawet gdy pojawi się na miejscu zdarzenia. Policjanci wolą te przykre interwencje pozostawiać strażom gminnym. Ewidentnie funkcjonariusze nie chcą uczestniczyć w konfliktach o chodnik, bo przepis przepisem, ale „przecież tu nie ma gdzie zaparkować” albo „tu nie ma innego dojazdu”. Tymczasem tzw. społeczna szkodliwość tego rodzaju wykroczeń bywa, wbrew pozorom, wyższa nawet niż ta związana z jazdą na leciutkiej „bani”.

Nie mamy tej świadomości, dopóki nie wsiądziemy na rower i dopóki nagle nie okaże się, że droga rowerowa zastawiona jest przez sto samochodów i trzeba wjechać na ruchliwą jezdnię. Aż się prosi – gdy budżet państwa czy gminy w potrzebie – postawić paru policjantów i wlepić sto łagodnych – na początek – mandatów. Powagę sytuacji dostrzegamy dopiero, gdy prowadzimy wózek z dzieckiem po dziurawym, rozjeżdżanym przez duże ciężarówki chodniku. Płyta nie trzyma się płyty – a jeszcze wczoraj było tu równo.

Mariusz pokazuje zdjęcie Placu Teatralnego w Warszawie z przeszłości – nielegalny wjazd na deptak odgradzają masywne donice. Dziś donic nie ma, widać przeszkadzały. A zatem: niby z oczywistych względów wjeżdżać tu nie wolno, ale jednak fizyczne bariery zlikwidowano. Miasto na pisemne monity odpowiada, że to miejsce będzie przebudowane, inwestycje teraz nie mają sensu. Policja sama z siebie nie przyjedzie, choć każdy wie, o której godzinie. którego dnia na placu pojawi się nielegalnie kilkadziesiąt samochodów, kompletnie zastawiając deptak. O co tu chodzi?

Były donice, dziś nie ma donic. Przeszkadzały w nielegalnym wjeżdżaniu na plac? Foto: Google Maps
Były donice, dziś nie ma donic. Przeszkadzały w nielegalnym wjeżdżaniu na plac?

A jednak... jest problem

Problem chyba jest i społeczna akceptacja dla rozjeżdżania chodników zanika, bo filmy zamieszczane na kanale „Stop Cham Warszawa” w krótkim czasie osiągają oglądalność rzędu kilkuset tysięcy odsłon. Jest problem, tylko na co dzień wolimy ominąć „chama” zaparkowanego na chodniku, przejechać wózkiem po trawniku lub choćby jezdnią, a zwracać uwagi takim nie lubimy, bo jeszcze można oberwać. Policja nas nie obroni, bo albo akurat nie ma radiowozu, albo są pilniejsze, ważniejsze sprawy.

Zastawiona droga dla rowerów? Rzecz normalna. Akceptowalna? Foto: Auto Świat
Zastawiona droga dla rowerów? Rzecz normalna. Akceptowalna?