Sytuacja na stacjach paliw zaskakuje i zastanawia wielu kierowców. Kiedy w całej Europie paliwo drożeje, u nas tanieje. Według niektórych jest to przedwyborcza taktyka, która na stacje przyciąga masę kierowców nawet z krajów ościennych. Sytuacja jest o tyle zastanawiająca, że rolnicy, a nawet autobusy miejskie, zamiast zaopatrywać się w paliwo, kupując je w hurcie, wolą pojechać na Orlen, bowiem tam paliwo jest tańsze.

Wiele czasu nie minęło i okazało się, że na stacjach benzynowych w całym kraju zaczęło brakować paliwa, co państwowy koncern próbował ukryć, zakazując informowania wszystkie należące do sieci stacje paliw o braku paliwa. Zamiast tego, mamy teraz plagę zepsutych dystrybutorów paliw na Orlenie. Co ciekawe, taką taktykę potwierdził sam koncern, gdy "Business Insider" zapytał o prawdziwość maila, który wypłynął w sieci. W nim jasno jest napisane, co mają robić stacje, gdy paliwa zabraknie.

Brak paliwa na Orlenie. "Ratownicy jeżdżą i szukają po stacjach paliwa"

Co gorsza, teraz nie tylko kierowcy mogą mieć problem z zatankowaniem samochodów. Jak informuje Olgierd Geblewicz, marszałek Pomorza Zachodniego, z problemem braku dostaw paliw muszę się mierzyć ratownicy.

W poście żali się, że zapasów hurtowych brak, a Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego ma umowę flotową z Orlenem, dlatego ratownicy jeżdżą na stacje benzynowe, by znaleźć paliwo. Dodaje również, że na północy województwa większość stacji Orlenu nie ma paliwa.

Na ten post odpowiedział sam koncern, który z kolei twierdzi, że jest to dezinformacja, a "w przypadku chwilowych braków produktu, jest on niezwłocznie uzupełniany". Dodaje również, że to kwestia czasu, gdy paliwo na stację dojedzie, a paliwa są dostarczane na bieżąco.

Trudno jednak uwierzyć w bieżące dostarczanie paliw, gdy internet zalewają zdjęcia "niesprawnych" dystrybutorów. Przecież jeszcze niedawno nie dochodziło do sytuacji, by w całej Polsce na wielu stacjach brakowało każdego rodzaju paliwa.