- Prężnie działający MX-5 Klub Polska świętował 20-lecie swojej działalności
- Z tej okazji pojechałem na zlot i bawiłem się świetnie
- Podobnie pozytywną atmosferę trudno będzie przebić
Weekend 16-17 września był szczególny. Prężnie działający MX-5 Klub Polska obchodził w tych dniach okrągłą 20. rocznicę istnienia. Obchody były huczne — zorganizowano dwudniowy zlot posiadaczy kultowych roadsterów. W sobotę 150 załóg spotkało się na Torze Modlin, a udany dzień zwieńczyło afterparty nad Jeziorem Zegrzyńskim. Drugiego dnia spotkaliśmy się pod Domem Mody Klif na warszawskiej Woli, gdzie zaproszeni zostali wszyscy chętni właściciele Mazd MX-5. Tu wydarzyła się niespodzianka, o której za chwilę.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Sobota z klubem MX-5 na torze
W sobotę 16 września właściciele 150 samochodów brali udział w aktywnościach na Torze Modlin. Plan był prosty i genialny zarazem. Coś w sam raz dla pasjonatów, nie tylko kultowej Mazdy MX-5. Pod okiem doświadczonych instruktorów można było sprawdzić się na torze, w próbach sprawnościowych i poćwiczyć reakcje w trudnych sytuacjach — na płytach poślizgowych i szarpaku. Na uczestników czekał także tor terenowy, a na nim SUV-y Mazdy.
Dzień zacząłem nietypowo jak na zlot MX-5, bo od przejazdu terenowego. Uczestników było tak wielu, że podzielono nas na grupy, a akurat moją jako pierwszą skierowano na tor offroadowy. Sprawdzić się można było tam za kierownicami m.in. Mazd CX-5, CX-30 oraz CX-60. Tor nie należał do tych najłatwiejszych, mimo tego SUV-y poradziły sobie na nim wzorowo. Nawet z trawersem, który u pasażerów potrafił wywołać nielichy dreszczyk emocji. Niedaleko działo się zresztą całkiem sporo, bo ścieżka terenowa na Torze Modlin znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie asfaltowej nitki. Czekając na swoją kolej za kierownicą kolejnego SUV-a, można było śledzić ostre zmagania innych uczestników. Nie oszczędzali oni ani opon, ani swoich samochodów.
Po SUV-ach przyszła kolej na coś bardziej dynamicznego. Kolejnym przystankiem w tym dniu była próba driftu na płytach poślizgowych. Do dyspozycji mieliśmy dwa obiekty ze zlaną wodą nawierzchnią, która dbała o stan opon, oraz kilka minut na samochód. Wbrew pozorom to całkiem sporo, a zabawy co niemiara. Niektóre z przejazdów były naprawdę widowiskowe. Emocje jednak rosły w miarę jedzenia.
Mazdy MX-5 w swoim żywiole
Drift driftem, ale prawdziwym żywiołem Mazd MX-5 jest jazda sprawnościowa. W takiej też można się było sprawdzić. I nie na żarty, czy dla zabawy, ale na czas. Dla najlepszych zresztą były przewidziane nagrody, które otrzymali podczas wieczornego afterparty.
Kręta nitka, beczka do ominięcia, niełatwe szykany, z których jedna umieszczona była na łuku na wzniesieniu, a w końcu precyzyjne hamowanie na linii mety to to, co MX-5 lubią najbardziej. Trudno o lepsze auto do takiej jazdy, nawet jeśli ma być to tylko zabawa. Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, dlaczego to właśnie ten samochód ma tak liczne i prężnie działające grono fanów — po obejrzeniu czegoś takiego nie powinien się dziwić.
Po emocjach w jeździe na czas przyszła pora na podszlifowanie umiejętności przydatnych w całkiem codziennych okolicznościach. Profesjonaliści szkolili z opanowania auta w sytuacjach krytycznych — przy hamowaniu w poślizgu i omijaniu przeszkód na płycie poślizgowej oraz w wyprowadzaniu samochodu z poślizgu na tzw. szarpaku.
To drugie zadanie zwłaszcza nie należało do najprostszych, za to jego opanowanie można uratować nam życie w sytuacjach podbramkowych. Tak na marginesie — jeśli ktoś poważnie myśli o podniesieniu swoich umiejętności za kierownicą, powinien tego typu szkolenie wziąć pod uwagę.
Po uzupełnieniu energii i płynów przyszedł czas na prawdziwą wisienkę na torcie — tor wyścigowy. Modlin może pomieścić jednocześnie 10 załóg, więc każdą z grup trzeba było podzielić na mniejsze. W moim przypadku były to trzy przejazdy po 9 samochodów na torze. Modlin ma długość 1,2 km i szerokość 12 m. Nitka jest wprost wymarzona dla tak zwinnych aut, jakimi są MX-5. Jest techniczny, nie lubi błędów, za to kocha precyzyjnych kierowców. Moc nie ma na nim tak dużego znaczenia, jak panowanie i znajomość swojego auta i jego możliwości.
To tutaj właśnie kierowcy MX-5 mogli wykazać się pełnią swojego kunsztu w prowadzeniu swoich kultowych aut. Czasami było naprawdę szybko, ale przede wszystkim była to świetna zabawa, Nawet jeśli ktoś "zaliczył" tylko jeden przejazd, to i tak bawił się wyśmienicie i porządnie "wymęczył" w tym najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa. Kierowcy zresztą nie oszczędzali swoich samochodów, o czym najlepiej świadczył charakterystyczny zapach klocków hamulcowych i gumy, zostawianej na asfalcie. To z pewnością jedna z tych rzeczy, które fani Mazdy MX-5 lubią najbardziej. Wrażenia można probować opisać, ale warto to przeżyć samemu. Jeśli tylko będziecie mieli okazję, spróbujcie, nie będziecie żałować ani sekundy.
- Przeczytaj także: Pojechałem Mazdą MX-5 do Poznania i nie wiedziałem, co robić. To nie to co z elektrykiem
Po tak emocjonującym dniu warto było nieco ostudzić emocje i nieco odpocząć na afterparty, na które przenieśliśmy się nad Jezioro Zegrzyńskie. Tam w "pięknych okolicznościach przyrody" i świetnym towarzystwie można było na spokojnie przedyskutować to, co wydarzyło się w ciągu intensywnego dnia, odpocząć i dobrze bawić się w gronie przyjaciół. Warto wiedzieć bowiem, że takie kluby jak MX-5 Klub Polska to nie tylko po prostu grupa ludzi, których łączy ten sam model samochodu. Być może narażam się tutaj fanom innych marek, ale tu widać było przede wszystkim, jak pasja łączy bardzo różnych ludzi, bez wyjątku świetnie czujących się w swoim towarzystwie, a Mazda MX-5, choć ich łączy, to jest tylko (albo aż!) pretekstem do zawierania znajomości i przyjaźni, także takich wieloletnich.
Niedzielna parada MX-5 w sercu Warszawy
Niedziela upłynęła pod znakiem spotkania. Właściciele MX-5 mogli się spotkać w jeszcze szerszym niż w sobotę gronie — w samym sercu Warszawy pod Domem Mody Klif na warszawskiej Woli.
W niedzielę było miejsce też dla tych osób, którym nie udało się "załapać" na sobotę, kiedy to liczba miejsc, ze względu na pojemność toru, była ograniczona. I udało się — zaproszono wszystkich chętnych posiadaczy Mazd MX-5, a frekwencja zaskoczyła organizatorów. Przed południem na parkingu zameldowało się 272 roadsterów wszystkich czterech generacji — NA, NB, NC i ND.
Można było podziwiać w jednym miejscu jeden model w niezliczonych odmianach i wersjach. Zarówno auta zupełnie seryjne, jak i mocno przebudowane. Różne style i koncepcje na MX-5, klasyki "na żółtych" blachach i przeróżne projekty — od JDM-ów po uterenowionego roadstera. Po zbiórce i odprawie klubowicze ruszyli pod eskortą policji na paradę ulicami Warszawy.
- Przeczytaj także: Pojechałem Mazdą MX-5 do Modeny pobić rekord Guinnessa
Warto podkreślić to, jak sprawnie, kulturalnie i grzecznie wszystko się odbyło. Rzadko widuje się takie zaangażowanie w to, aby wszyscy bawili się jak najlepiej, w bezpieczeństwo na trasie i dbałość o innych kierowców, nie tylko o klubowiczów. Jeśli będziecie mieli kiedykolwiek okazję uczestniczyć w jednym z takich zlotów albo tylko obserwować, bo z pewnością klubowicze nie będą mieli nic przeciwko, aby przyjść i zobaczyć och maszyny, sami przekonacie się, jak to wszystko fajnie i sympatycznie działa. Tak pozytywnej atmosfery dawno nie widziałem.
Pogoda dopisała, uczestnicy dopisali, nastroje dopisały, humory dopisały — czego można chcieć więcej? Chyba tylko jednego — własnej Mazdy MX-5, aby wziąć udział w kolejnym zlocie.