Regularnie śledzimy detaliczne ceny paliw na stacjach Orlenu w Warszawie. W piątek 20 października wieczorem za litr benzyny i oleju napędowego nie płaciło się już 5,99 zł. Po prawie miesiącu obowiązywania cena zmieniła się na 6,07 zł. To był znak, że zaczyna się seria podwyżek, którą właśnie widzimy na pylonach. Konkurencja znacznie wcześniej, choć nieznacznie, podniosła ceny.
Następna zmiana zaszła już po weekendzie, w poniedziałek 23 października. Wtedy za litr benzyny i oleju napędowego należało zapłacić 6,12 zł. Obecnie do cen detalicznych nie należy się jednak przyzwyczajać, bo podwyżki są wprowadzane niemal z dnia na dzień. Skończyły się też częste awarie dystrybutorów.
Następny wzrost cen — do 6,20 zł za litr standardowej benzyny i 6,19 zł za litr oleju napędowego — nastąpił już 24 października wieczorem. Taki stan utrzymywał się na stacjach również 25 października rano. Nie potrwało to jedna długo, ponieważ po południu ceny wzrosły o kolejne 5 gr na litrze. Jedno jest pewne, lepiej zatankować auto do pełna, ponieważ w najbliższej przyszłości tak tanio już nie będzie.
Analitycy zapowiadają zdecydowanie wyższe wzrosty ceny paliw, ponieważ obecne ciągle są nierynkowe. "Rzeczpospolita", powołując się na BM Reflex, podaje, że litr oleju napędowego powinien teraz kosztować ok. 7 zł za litr, a benzyny - 6,5 zł.
Trudno przewidzieć dalsze tempo i skalę podwyżek. Wiele zależeć będzie od ceny ropy i kursu dolara, a także od sytuacji na Bliskim Wschodzie.