• Na wielu stacjach benzynowych ceny paliw wyraźnie przekraczają już 6 zł za litr, niemniej nie dotyczy to wszystkich sieci
  • Choć średnia cena paliw rośnie, Daniel Obajtek zapowiedział w sobotę, że ceny w Orlenie w najbliższych tygodniach nie wzrosną
  • Pomimo niedzielnych kolejek na stacjach paliw sytuacja wygląda obecnie na opanowaną

Branżowe serwisy zajmujące się cenami paliw obwieściły koniec promocji polegającej na sprzedaży paliwa w cenie poniżej 6 zł za litr. Według e-Petrol.pl średnia cena litra benzyny 95 to 6,07 zł/litr, przy czym jeszcze w tym tygodniu może ona wzrosnąć nawet do 6,15 zł/litr. Olej napędowy, który już od kilku dni kosztuje średnio 6,14 za litr, do końca tygodnia może zdrożeć do nawet 6,22 zł/litr. Według BM Reflex średnie ceny paliw z 12 października to: 6,08 zł za litr w przypadku benzyny 95 oraz 6,16 zł za litr w przypadku ON.

Tymczasem, przynajmniej w Warszawie, na stacjach koncernu Orlen wciąż obowiązuje cena "wyborcza": to 5,99 zł za litr, ale w niektórych miejscach nawet 5,94 za litr – i to w przypadku zwyczajowo droższego o tej porze roku diesla.

Stacje paliwowe i ceny paliw "dwóch różnych prędkości"

Ceny paliw na stacji Bliska w Warszawie, 16 października 2023 r. Foto: Krzysztof Słomski / Auto Świat
Ceny paliw na stacji Bliska w Warszawie, 16 października 2023 r.

Nietrudno zauważyć, że ceny w pierwszej kolejności podnoszą stacje sieci nienależących do Orlenu, co niektórzy określają jako "koniec walki o klienta". Są to jednak działania racjonalne: prywatni importerzy oraz zachodnie koncerny, po pierwsze mają dość sprzedaży paliwa z marżą zerową albo ujemną, a po drugie, podnosząc ceny choćby o kilkanaście groszy na litrze, redukują straty oraz ryzyko, że zabraknie im paliwa. To proste: jeśli stacja oferuje paliwo po 6,20 zł za litr, a obok na stacji Orlen można zatankować po 5,99 zł za litr, wybór kierowcy jest oczywisty. Skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać? Paradoks polega na tym, że 6,20 zł za litr w wielu wypadkach wciąż może być ceną dumpingową, jednak nie ma potrzeby podnosić jej bardziej, ponieważ kierowcy i tak pojadą do jeszcze tańszej konkurencji.

O tym, że sytuacja nie jest jednak normalna, a cena 5,99 zł za litr ustawiona jest wbrew realiom rynkowym, świadczy plaga "awarii" na stacjach Orlen. Słowo to oznacza bowiem obecnie "chwilowy brak towaru". Sam, szukając w piątek 13 października działającej stacji z jakimkolwiek paliwem, musiałem pokonać kilkanaście kilometrów, po drodze mijając stacje, w których doszło do "awarii". Te same stacje w poniedziałek jednak pracują normalnie.

Tymczasem prezes Orlenu Daniel Obajtek przekonuje, że w najbliższych tygodniach koncern nie zamierza podnosić cen paliw.

Paradoksalnie, zwycięstwo opozycji w wyborach doprowadziło do wzrostu wartości polskiej waluty i powinno pomóc (zmniejszyć straty?) utrzymać niskie ceny paliw.

Ceny paliw. Ile za litr paliwa płaciliśmy równo przed rokiem?

W połowie października 2022 r. za litr ON na polskich stacjach trzeba było zapłacić 8,08 zł – to o dwa złote więcej niż dziś. Obecnie – jak twierdzą eksperci – "naturalna" w Polsce cena litra oleju na stacjach to ok. 7,20-7,40 zł za litr. Kilka dni temu jeden z członków Rady Polityki Pieniężnej oceniał, że w listopadzie ceny paliw wzrosną o 10 proc. i w grudniu o kolejne 9 proc. Ta prognoza wydaje się racjonalna, a jednocześnie – wbrew pozorom – uspokajająca.

  • Po pierwsze, w obecnych warunkach wydaje się mało prawdopodobne, aby z dnia na dzień Orlen dostosował swoje ceny do średnich cen paliw w Unii Europejskiej; raczej zarząd koncernu zrobi wszystko, aby uniknąć gwałtownych działań pokazujących, że mieliśmy (mamy?) do czynienia z promocją wyborczą.
  • Po drugie, raczej nie ma wątpliwości, że ceny paliw w kolejnych tygodniach wzrosną. Im bardziej podniesie ceny konkurencja Orlenu mająca dość wojny cenowej, tym większe ryzyko, że utrzymanie przez Orlen cen poniżej psychologicznej bariery doprowadzi do masowych awarii dystrybutorów na stacjach tej sieci.
  • Po trzecie, sytuacja na polskim rynku paliw jest obecnie nieprzewidywalna i ten stan może potrwać jeszcze nawet dwa miesiące – do czasu wyłonienia nowego rządu, być może trochę dłużej.
  • Po czwarte, paniczne tankowanie kanistrów nie ma sensu. Nie da się w ten sposób wiele zaoszczędzić, nawet jeśli (stopniowe) podwyżki są nieuniknione. Z drugiej strony lepiej nie wyjeżdżać paliwa do rezerwy – nie wiadomo, jak zaraźliwa jest choroba dystrybutorów na stacjach.