Nic dziwnego - prawo posiadania 4 kółek przez osoby prywatne zostało ustanowione w 2000 r. (możliwość uzyskania amatorskiego prawa jazdy w 2001 r.). Wcześniej samochód był przywilejem nielicznych - głównie funkcjonariuszy partyjnych.Uwolniony rynek i obywateleJednak sama możliwość kupna auta to za mało, trzeba przecież mieć pieniądze, a tylko 1 proc. dorosłych Chińczyków zarabia rocznie ponad 20 tys. euro - warunek konieczny do kupienia nowego pojazdu klasy średniej. Biedniejszym pozostaje zakup mniej lub bardziej wiernej kopii konstrukcji europejskiej, koreańskiej lub japońskiej. Na tegorocznym salonie w Szanghaju zaprezentowano Laibao SR-V, który stanowi wierne naśladownictwo Hondy CR-V ("spod lady" można nawet dokupić do niego emblematy Hondy). W odróżnieniu od oryginału pojazd ma napęd tylko na jedną oś, ale kosztuje dokładnie połowę ceny oryginału. Takie przykłady można mnożyć. Jednym z bardziej spektakularnych plagiatów jest Chery QQ, czyli chińska wersja Matiza. Choć powództwo GM-u w tej sprawie dotarło aż przed oblicze Sądu Najwyższego, przedmiotem sporu jest jedynie 7,5 mln euro, a przewidywane wydanie wyroku w tej sprawie ma nastąpić dopiero w 2007 r., czyli dokładnie wtedy, gdy Chery zapowiada następcę QQ. Poza tym mało prawdopodobne, by zasądzona suma wyniosła 7,5 mln euro. Auto na raty albo z... KoreiJeśli przeciętny Chińczyk chce kupić auto, musi zgromadzić przynajmniej 60 proc. jego wartości, a resztę może pożyczyć od banku - takie są odgórne uregulowania państwa. Bardzo ciekawie funkcjonuje rynek aut używanych. Za 10-letniego VW Santanę trzeba zapłacić ok. 12 tys. zł (nowykosztuje ok. 38 tys. zł). Za 15-letniego nie dostaniemy już nic - auto po osiągnięciu takiego wieku trafia z mocy prawa na złom. To samo dotyczy samochodów osobowych o przebiegu ponad 350 tys. km. Chiny znają również zjawisko masowego importu samochodów używanych. Głównym dostawcą tanich "używek" jest Korea Południowa. Samo utrzymanie samochodu także nie należy do najtańszych. W Pekinie czy Szanghaju zarejestrowanie pojazdu to wydatek ponad 11 tys. zł, a ubezpieczenie to średnio 3 tys. zł. Są też pozytywne strony - litr benzyny kosztuje od 1,2 do 1,45 zł. Inne niż w przypadku Europy są także gwarancje na nowe samochody. Wszystkie firmy stosują obostrzenia dotyczące przebiegów (zazwyczaj 25 tys. rocznie). A jacy są chińscy kierowcy? W dużych miastach takich, jak Pekin czy Szanghaj, z grubsza obowiązują europejskie zasady ruchu. Gorzej jest na prowincji - tu nadal rządzi reguła "kto silniejszy i większy, ten ma rację", a oplucie lub skopanie samochodu przy spornej sytuacji na drodze wcale nie należy do rzadkości. Od niedawna w Chinach wprowadzono system punktów karnych dla kierowców. Rocznie można ich dostać 12, przy czym 2 grożą już za złe parkowanie. Stale rozbudowywana chińska sieć płatnych autostrad liczy obecnie 34 tys. km, ale w dalszym ciągu większość dróg ma bardzo złą nawierzchnię lub w ogóle nie jest utwardzona. Jeszcze 5 lat temu pierwsze miejsce sprzedaży w Chinach zajmował Volkswagen (50 proc. udziałów). Obecnie najlepiej radzi sobie Toyota - tak jak wszędzie na świecie.