Podczas spotkania we Włocławku Bronisław Komorowski zaapelował do Polaków o danie szansy, by „przynajmniej przez 500 dni do wyborów parlamentarnych” obowiązywała zasada zgody, która buduje.

– Nie chcemy monopolu władzy. Chcemy i prosimy Polaków o 500 dni szansy na pokazanie tego, że zgoda może skutecznie budować, że nie będzie Polski ciągłego konfliktu między premierem a prezydentem, nie będzie ciągłego odgryzania się, nie będzie ciągłego psucia państwa polskiego, nie będzie sporu o krzesło czy o samolot. Będzie budowanie - wezwał Komorowski na wiecu wyborczym w centrum Włocławka.

- Zrobimy wiele, zbudujemy naprawdę wiele. To będzie rozpoczęcie budowy już na wszystkich odcinkach przewidywanych, planowanych autostrad w Polsce, to będą kontrakty podpisane na następne 1000 km budowy dróg w Polsce.

Marszałek Sejmu zapewniał, że nie obiecuje "gruszek na wierzbie". - Przywrócimy te 50 proc., które cofnęły poprzednie rządy. Rozłożymy to na etapy, ale przywrócimy w perspektywie 500 dni – zapewnił.

Zmotoryzowani Polacy liczą bardzo na spełnienie tych obietnic, które wciąż wydają się mało realne, chociaż związane z organizowaną na terenie Polski wielką imprezą piłkarską Euro 2012. Gdy spojrzymy na statystyki ten optymizm wyraźnie opada.

Wróćmy jednak do wcześniejszych deklaracji. Już dwa lata temu minister infrastruktury Cezary Grabarczyk zapowiedział wydłużenie długości dróg ekspresowych z 317 km do 2,1 tys. km. Na budowę i modernizację dróg wspieraną przez fundusze Unii Europejskiej Polska ma wydać do końca 2012 roku aż 121 mld złotych. Jednak teoria to jedno, a życie to drugie.

Wciąż budujemy po polsku, a więc z opóźnieniami. Praktycznie nie udaje się oddać żadnego odcinka nowej drogi we wcześniej planowanym terminie. Wydłużenie czasu trwania budowy, to również wzrost kosztów inwestycji.

Oto niektóre przykłady. Zerwany kontrakt z budowę odcinka A1 ze Świerklan do Gorzyczek, co spowodowało spór sadowy pomiędzy GDDKiA oraz firma Alpinie Bau. Opóźnienia budowy nie da się przewidzieć, ale prędko tą droga nie pojedziemy do Czeskiej Republiki.

Znane są perypetie z węzłem autostrad A1 i A4 w Gliwicach-Sośnicy, gdy okazało się, że oprócz liczącego 2,2 km długości odcinka autostrady trzeba jeszcze wybudować przynajmniej kilkanaście kilometrów dróg dojazdowych.

Z półrocznym opóźnieniem przekazano kierowcom 20 km odcinek autostrady A4, ale było to tylko warunkowe oddanie, bo wykonawca przez kolejne półrocze musiał usuwać niedoróbki.

Natomiast 80 kilometrowa droga ekspresowa S8 ze szczecina do Gorzowa Wielkopolskiego zostanie ukończona najwcześniej we wrześniu 2010 roku, co spowodowane jest m.in. protestem ekologów.

Jak widać na podstawie tych kilku przypadków nie jest łatwo w Polsce budować nie tylko autostrady, ale i nawet drogi lokalne. Co prawda już zrobiono duży krok do przodu i łatwiej wywłaszczyć teren, chociaż kuriozalne protesty wciąż takie prace utrudniają.

Polscy kierowcy mają nadzieję, że ten impas zostanie przerwany i nowy Prezydent RP, który także jest jednym z użytkowników szos, będzie walczył.