Kluczyki samochodowe powoli stają się przeżytkiem. Producenci aut coraz częściej stosują bezkluczykowy system uruchamiania silnika. Choć to rozwiązanie ma ułatwiać życie, okazało się, że w kilku przypadkach spowodowało wypadki. Trzy zgony, jeden w Nowym Jorku i dwa na Florydzie, skłoniły opinię publiczną do przyjrzenia się systemowi włączania i wyłączania zapłonu przy pomocy przycisku. Wszystko dlatego, że kierowcy zostawili uruchomione silniki w autach znajdujących się w przydomowych garażach. W efekcie pechowi użytkownicy samochodów podczas snu zatruli się tlenkiem węgla. Jedna z poszkodowanych osób przeżyła, ale ma trwałe uszkodzenia mózgu. Zdaniem jednego z profesorów do zatrucia doszło na skutek wadliwego działania systemu bezkluczykowego w Lexusie z 2008 r. Prawnik poszkodowanej stwierdził, że stosowane w aucie rozwiązanie nie ostrzega kierowcy o pracującym silniku i pozostawieniu auta z włączonym zapłonem mimo oddalenia się od pojazdu na długi czas i zabrania ze sobą karty kodowej służącej do blokowania drzwi.

W całej sprawie najbardziej zaskakujące jest jednak to, że do tak niefortunnych i tragicznych zdarzeń dochodzi zazwyczaj w USA. Może to dziwić tym bardziej, że przecież auta klasy Lexusa wyposażone są w obrotomierz. Wystarczy z niego skorzystać, by upewnić się czy silnik został wyłączony. Czy można uznać zatem, że cała sprawa jest kolejnym sposobem na uzyskanie krociowego odszkodowania za wypadek spowodowany bezmyślnością użytkownika samochodu?