Pomimo poważnych awarii technicznych wszystkie załogi zespołu Diverse Extreme TVN Turbo Team wystartowały do wczorajszego, siódmego etapu z Zouerat do Ataru. Na metę odcinka specjalnego dotarła ciężarówka Grzegorza Barana i Rafała Martona oraz Land Rover EvoDakar załogi Gryszczuk i Kazberuk. Niestety, ciężko chory Robert Górecki został odwieziony śmigłowcem z trasy odcinka do szpitala (piszmy o tym obok). Zespół musiał podjąć trudną decyzję i wycofać samochód Góreckich z rywalizacji w 29. edycji Rajdu Dakar 2007.

Robert i Ernest Góreccy dojechali na metę czwartkowego, szóstego etapu mocno spóźnieni z powodu awarii układu chłodzenia i kłopotów z instalacją elektryczną. Z kolei ciężarówka Mercedes-Benz Unimog ze złamaną ramą podwozia i uszkodzonym zawieszeniem dotarła na biwak w Zouerat dopiero przed godziną 6.00 rano w piątek. Na serwis, krótki odpoczynek i przygotowanie się do startu załoga Baran i Marton miała tylko... cztery godziny! Zawieszenie i podwozie udało się prowizorycznie naprawić. Dzięki wsparciu wszystkich zawodników Diverse Extreme TVN Turbo Team, nasz Unimog z karą czasową za spóźnienie, mógł wyruszyć do kolejnego pojedynku z pustynią.

- Nie mogliśmy jechać zbyt szybko i jakiekolwiek skakanie na "hopkach" było wykluczone - powiedział Grzegorz Baran. To dawało cień szansy, że dotrzemy do Ataru i w dniu wolnym od rywalizacji uda nam się całkowicie usunąć awarię. Jechaliśmy aż dziesięć godzin i były to dla nas wyjątkowo długie godziny…

Po siódmym etapie w klasyfikacji generalnej ciężarówek Baran i Marton znajduje się na 44. pozycji. Warto wspomnieć, że 6 stycznia z Lizbony wyruszyło 85 pojazdów w tej kategorii.

Jednak wydarzeniem dnia dla Diverse Extreme TVN Turbo Team był ciężki stan jednego z zawodników.

- Rano, kiedy wszyscy koledzy pomagali nam, żebyśmy mogli wrócić na trasę, okazało się, że Robert Górecki bardzo źle się czuje - opowiadał Rafał Marton, kapitan zespołu. W Atarze niestety już się nie zobaczyliśmy. Walczył do ostatnich sił, ale w końcu musiał trafić do szpitala.

- Robert obudził się z wysoką gorączką, już wieczorem narzekał na samopoczucie, ale chciał wystartować - dodał Jarek Kazberuk, który startuje w drugiej załodze Land Rovera. Na trasie siódmego etapu z minuty na minutę robiło się coraz gorzej. Po kilkudziesięciu kilometrach zaczął tracić przytomność. Zmieniłem go za kierownicą i jechaliśmy dalej razem. Niestety nie było żadnej poprawy zdrowia. Postanowiliśmy w końcu wezwać pomoc i uruchomiliśmy boję ratunkową. Robert został odwieziony z trasy odcinka prosto do szpitala. Lekarze już po pierwszym badaniu orzekli poważną bakteryjną infekcję płuc. Stan był na tyle poważny, że natychmiast przewieziono go śmigłowcem z Mauretanii do ośrodka w Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich. Dostaliśmy wiadomość, że chorobę na razie zatrzymano, ale powrót do zdrowia potrwa minimum kilkanaście dni.

Diverse Extreme TVN Turbo Team podjął wspólną i trudną dla wszystkich decyzję: Land Rover EvoDakar z numerem bocznym 488 został wycofany z rywalizacji. W dalszą trasę do stolicy Senegalu po naprawie wyruszy Unimog i drugi Land Rover EvoDakar, prowadzony przez Alberta Gryszczuka i Jarka Kazberuka.

Po siódmym etapie załoga Gryszczuk i Kazberuk jest sklasyfikowana na 92. pozycji w klasyfikacji generalnej. Na starcie tegorocznego Dakaru stanęło aż 180 załóg samochodowych.

W bardzo dobrych nastrojach są także zawodnicy drugiego polskiego zespołu - Orlen Team, którzy w komplecie i na bardzo dobrych miejscach osiągnęli Atar. Duet Krzysztof Hołowczyc – Jean-Marc Fortin plasuje się na bardzo wysokim jedenastym miejscu w klasyfikacji generalnej i czwartym w klasie pojazdów z napędem na cztery koła i silnikami benzynowymi.

- Musimy pojechać powoli, aby było szybko - mówi Hołowczyc. Wielokrotnie wypowiadałem tę sprzecznie brzmiącą opinię, ale to jest system na Dakar, naturalnie w skali wyczynu na wysokim poziomie. Decydujące dla losów rajdu będą trzy najbliższe odcinki specjalne. Jesteśmy do nich dobrze przygotowani. Auto zostało przejrzane i przebudowane. Wszyscy mechanicy z Overdrive Racing pracują tylko na nasze potrzeby. Przed nami w klasyfikacji już tylko załogi fabryczne lub wspierane przez „fabryki”. Nie jest chyba źle. Teraz potrzebny jest spokój, spokój i jeszcze raz spokój.

Mechanicy Hołka: Dirk Van Obbergen z Belgii oraz sympatyczny duet z RPA: Rocco Hendriks i Rudi Balzer, pomimo czekającej ich wielogodzinnej pracy byli w dobrych nastrojach.

Jadący jak zawsze bardzo równo Jacek Czachor zajmuje 14 miejsce w łącznej klasyfikacji. Kapitan Orlen Team to najbardziej doświadczony z wszystkich polskich zawodników, którzy kiedykolwiek startowali w pustynnym maratonie. Dla Czachora to już ósmy Dakar. Zawsze był na mecie, a najwyżej na 10 pozycji w sezonie 2004.

- Przede mną, ale i za mną są zawodnicy ze światowej czołówki - powiedział Jacek. Muszę atakować i jednocześnie się bronić. Musimy jeszcze kilka dni poczekać, aby zobaczyć jak się to wszystko zakończy. Emocje nie są dobrym doradcą. Ja nie dam się ponieść nerwom...

Marek Dąbrowski miał niestety bardzo ciężkie dwa poprzednie etapy. Wszystko za sprawą źle działających amortyzatorów. Ich awarii nie usunął po etapie do Zuwirat nawet mechanik z fabrycznego teamu KTM.

- To jakaś ironia losu - denerwował się zawodnik Automobilklubu Polski. Nie dosyć, że jestem po kontuzji to na dodatek dwudniowa jazda bez przedniego zawieszenia sprawiła, że nie czuję rąk. Mam nadzieję, że dalej nie będzie już podobnych problemów. 29 miejsce nie jest szczytem marzeń, gdy było się już w pierwszej dziesiątce na mecie Dakaru, ale taki jest właśnie ten rajdi.

Motocyklami reprezentantów Orlen Team zajmuje się w tym roku trzech mechaników: Holger Roth, Zbyszek Radzikowski i Adam Wujakowski.Pomocy nie odmawia również fabryczny team KTM, który z oczywistych powodów posiada w swoich ciężarówkach najwięcej części zamiennych. W Atarze mechanicy Czachora i Dąbrowskiego przeprowadzili kapitalne remonty polskich KTMów.Silniki wymienili na nowe. Zamontowali również nowe, przednie zawieszenia.

- Wymiana silników na nowe to podczas przerwy rutynowe działanie podczas Dakaru - wyjaśnił Jacek Czachor. Robimy tak zawsze. Używana jednostka jest z pewnościątrochę zmęczona, co wcale nie oznacza, że nie może osiągnąć mety. Dla większego bezpieczeństwa montujemy jednak nowe silniki.

Z pomocy i życzliwości reprezentantów ORLEN Team korzysta debiutujący w Dakarze Jarosław Cisak, trzeci z polskich motocyklistów startujących w rajdzie.

- Jacek i Marek to czołówka światowa, to zawodowcy, którzy walczą tutaj o wynik. Podglądam ich na każdym kroku i robię wszystko, aby dojechać do Dakaru – ujawnił swój plan zajmujący 160 miejsce, Jarosław Cisak.

Półmetek Rajdu Dakar 2007 osiągnęło 175 motocykli i quadów z 245, które wystartowały z Lizbony, 114 samochodów (181 na starcie) i 63 ciężarówki z 85. Dziś zawodnicy mogą odpocząć i zregenerować swoje pojazdy. Dzień odpoczynku w Atarze to jednak tylko chwila wytchnienia przez kolejnymi ośmioma etapami. Na śmiałków czekają najtrudniejsze odcinki w tegorocznej edycji - mauretańskie bezdroża w rejonie miast Tichit i Nema. Jutro na zawodników czeka najdłuższy odcinek specjalny w tegorocznym Dakarze o długości 589 kilometrów. Trasa całego ósmego etapu z Ataru do Tichit liczy 626 km.

Ten etap nie zapisał się najlepiej w historii rajdu. Przed dwoma laty to właśnie wokół Tichit szalała burza piaskowa i wielu zawodników nie dotarło na czas na biwak z powodu braku paliwa pochłanianego w nadmiernych ilościach przez samochody i motocykle. Tym razem aura wydaje się być łaskawa, chociaż nie zmienia to opinii o Tichit. Do tej zagubionej na Saharze osady nie prowadzą żadne stałe drogi czy szlaki, a samoloty lądują po prostu na twardym w tym miejscu pustynnym gruncie. Serwisowe ciężarówki mają niewielkie szanse na dotarcie do Tichit i dlatego też etap ten to rywalizacja typu maraton czyli bez pomocy tradycyjnych serwisów. Motocykliści będą mogli skorzystać tylko z zawartości niewielkich skrzynek, które dostarczy im do Tichit samolot.

W korzystnej sytuacji są Krzysztof Hołowczyc i Jean-Marc Fortin. Wśród wyścigowych ciężarówek jest ich „T czwórka”” (MAN L2000), która powinna dotrzeć do Tichit kilka godzin po duecie Orlen Teamu. Trzyosobowa załoga ciężarówki z numerem 555 (Tom de Leeuw, Ignace Vandekerkhove, Guy Renard), która zajmuje 24 miejsce, będzie mogła przejrzeć Nissana Navarę Hołka i usunąć ewentualne usterki...

- Wszystko wskazuje na to, że będzie to najtrudniejszy etap w całym rajdzie - ocenia Grzegorz Baran. Z wyliczeń wynika, że mamy przed sobą przynajmniej 300 kilometrów piasku. - Na pewno nie będzie łatwo - dodał Rafał Marton. - Staramy się naprawić nasz samochód, ale nie wszystko idzie po naszej myśli. Po rozłożeniu przedniego zawieszenia okazało się, że musimy wymienić łożysko. Nie mamy takiej części w zapasie, więc ratujemy się jak możemy. Być może kupimy je lub na miejscu zregenerujemy. Jedno jest pewne - czas, który mamy na odpoczynek, poświęcamy na doprowadzenie Unimoga do stanu pełnej używalności. To oznacza, że dzisiaj raczej sobie nie pośpimy. Na spanie będzie ledwie kilka godzin, a droga do Tichit to prawdziwa katorga i zajmie wiele godzin. Będziemy jechać co najmniej do poniedziałkowego ranka!

- Jedziemy w osłabionym składzie, ale przynajmniej jesteśmy spokojni o Roberta - dodał Jarek Kazberuk. Etap do Tichit na pewno wiele zamiesza w stawce kierowców, bo jest długi i naprawdę trudny. Na mecie znajdziemy się na prawdziwym końcu świata. W Tichit nie ma cywilizacji, normalne samochody terenowe jadą tam dwa dni, nawet paliwo trzeba nalewać z beczki - nie ma normalnej stacji benzynowej.