Samochód zniknął z parkingu, ktoś musiał go ukraść
Kierowca fiata poszedł na cmentarz. Po chwili wrócił do auta po kilka rzeczy. Mocno zamknął drzwi i znowu poszedł na groby bliskich. Następnie, gdy chciał odjechać, mocno się zdziwił: na parkingu nie było jego seicento. Mężczyzna miał kluczyki w kieszeni, więc od razu poinformował o kradzieży policję.
Na miejscu pojawili się funkcjonariusze z komisariatu w Zawadzkiem, którzy najpierw sprawdzili najbliższą okolicę. Jak zaznaczono z policyjnym komunikacie, poszukiwania zaginionego pojazdu nie trwały długo, ponieważ czerwone seicento znajdowało się w pobliskich zaroślach.
Seicento samo odjechało z parkingu
Nikt nie włamał się do samochodu. Kierowca przypomniał sobie, że nie zaciągnął hamulca ręcznego. Na co dzień jeździ samochodem z automatyczną skrzynią biegów, więc musiał zostawić seicento "na luzie". Gdy trzasnął drzwiami, lekki samochód stoczył się ze wzniesienia. Wjechał w krzaki, więc mężczyzna go nie zauważył.
Jak podsumowała całe zdarzenie policja, dzięki tej przygodzie kierujący, który obecnie mieszka za granicą, na długo zapamięta pobyt w rodzinnym kraju.