Wiele osób powie, że nie jest wyczynem jazda na rowerze, pływanie czy bieganie. Kiedy jednak te dyscypliny zejdą się w jednym, morderczym wyścigu o najlepsze trofeum, sceptycy milkną.

Jeszcze do niedawna polskie zawody triathlonowe nie mogły mieć w swojej nazwie sformułowania IRONMAN. Kiedy jednak kilka miesięcy temu odpowiednie umowy zostały podpisane i Amerykanie wyrazili zgodę na start pierwszego startu sygnowanego logiem IROMAN zainteresowanie było ogromne.

Organizacja sierpniowego Herbalife IRONMAN 70.3 w Gdyni było nie lada wydarzeniem – przede wszystkim jednak stanowiło ono kwalifikacje do mistrzostw świata IRONMAN70.3 Series. Zawodnicy do pokonania mieli klasykę, czyli 90 kilometrów jazdy na rowerze, półmaraton – 21 km biegu oraz 1,9 km w wodzie.

Czy zawody IRONMAN są poza zasięgiem przeciętnego człowieka? Zdecydowanie nie. Robert Kulig, krakowski dziennikarz, nigdy nie przedstawiał siebie jako o osoby wyjątkowo wysportowanej. Jak sam mówi, ze sportów praktykowałem dawniej tzw. piwną milę lub bieg na dezorientację

– W lutym nie mogłem przepłynąć bez odpoczynku dwóch długości basenu, a i biegałem raczej kiepsko. Było do tego stopnia mizernie, że koledzy na urodziny kupili mi bojkę, koło ratunkowe i rękawki. Żebym się nie utopił, jak twierdzili...

Jego przygoda z IROMANEM zaczęła się zupełnie przypadkowo: podczas wycieczki do szwedzkiej miejscowości Arvidsjaur, podczas kołowania samolotu, na skrzydle innej maszyny Robert zauważył logo IROMANA. Pomyślał, że chciałby kiedyś spróbować.

Przygotowania do zawodów zaczął on niezwykle późno, bo dopiero na początku tego roku. Otrzymał zaproszenie dołączenia do prestiżowego zespołu Mercedes Benz V-Class Team, w którym znalazł się m.in. aktor Tomasz Karolak, znany ze swojego zamiłowania do trudnych zmagań sportowych.

– Zaproszenie do drużyny Mercedesa potraktowałem jako żart, ale podjąłem wyzwanie. Kulig zaczął od startu w triathlonie w Pszczynie. Na mecie zameldował się ostatni.

– Wstyd powiedzieć, ale szedłem a nie biegłem. To był przełom. Zacząłem się przygotowywać na poważnie. Od rana – bieganie przed pracą. Po pracy – basen lub rower.

Efekty były jednak widoczne: w kolejnych zawodach był w ostatniej dwudziestce. Kolejnym wyzwaniem była rezygnacja z imprez, alkoholu oraz miernego jedzenia. Jak jednak przyznaje sam Kulig: było warto. Podczas zawodów organizowanych w Gdyni płynął w połowie stawki, a od profesjonalnych triathlonistów dzieliło go zaledwie 6 minut. Kłopoty z biegiem odrobił na rowerze, z którym miał wcześniej wiele wspólnego.

Jak zakończyły się zmagania innych zawodników? Wygrał jeden z najlepszych triathlonistów na świecie Nils Fromhold z Niemiec. Wyprzedził on reprezentanta Ukrainy Antona Blokhina i trzeciego w stawce Miłosza Sowińskiego. Wśród pań najlepsza okazała się Niemka Diana Riesler - miał ponad dziesięciominutową przewagą nad Polkami: Pauliną Kotficą i Ewą Komander.

W sumie w zawodach wzięło udział ponad 2100 triathlonistów. Jest to doskonały dowód na to, że triathlon (oraz zawody IRONMAN) stają się naprawdę popularne w kraju nad Wisłą.