• Najsłynniejsza polska kierowczyni TIR-ów opowiada o najciekawszych, najnieprzyjemniejszych i najbardziej stresujących aspektach swojej pracy. I o tym, jak musiała przewieźć półtoracentymetrowych pasażerów, żeby zdążyli na przesiadkę na samolot
  • Iwona Blecharczyk zjeździła całą Europę. Jak na tle innych krajów wypada infrastruktura drogowa w Polsce?
  • Kierowczyni mówi, co sądzi o zakazie wyprzedzenia się ciężarówek i dlaczego ten manewr jest tak ważny dla kierowców TIR-ów

Iwona Blecharczyk to najsłynniejsza kierowczyni ciężarówek w Polsce. Na TikToku obserwuje ją półtora miliona osób, na Instagramie jej przygody śledzi prawie 360 tys. fanów. Ma ogromne doświadczenie, talent i umiejętności. Specjalizuje się m.in. w transporcie ponadgabarytowym, co oznacza, że prowadzi pojazd o długości nawet 66 m, czyli przeszło dwóch boisk do koszykówki. Ale naszą rozmowę zaczęliśmy od półtoracentymetrowych pasażerów ważących jedną dziesiątą grama.

Krzysztof Wojciechowicz: Jaki najdziwniejszy ładunek pani wiozła?

Iwona Blecharczyk: Pszczoły.

Pszczoły?

Tak, kilka palet pszczół w czymś, co wyglądało jak koperty. Wiozłam je z lotniska w Amsterdamie na lotnisko w Liege. Najwyraźniej pszczoły miały przesiadkę na inny samolot.

Z czasem wyspecjalizowałam się w transporcie ponadgabarytowym. Niedawno przewoziłam elementy do rafinerii. Ładunek miał 26 m długości i ważył 55 t. Innym razem wiozłam 70-tonowe rotory do elektrowni wiatrowej. Razem z moim 11-osiowym zestawem dawało to ponad 110 t.

Przeczytaj także: Pojechałem na salon samochodowy w Genewie. Na miejscu myślałem, że pomyliłem adresy

A jak na kanadyjskich polach naftowych prowadziło się B-traina [ciągnik z dwoma naczepami — red.] o dopuszczalnej masie całkowitej 63 t?

Przesiadłam się do niego po trzech latach jazdy zestawami o długości nawet 66 m, więc 26-metrowy B-train nie robił na mnie wrażenia. Co innego trasy, po których jeździłam B-trainem — pełne błota strasznie śliskie off-roadowe szlaki z ostrymi podjazdami, a skrzynia biegów nie miała synchronizacji. Wyzwaniem było samo założenie łańcuchów na opony, zwłaszcza w środku nocy podczas deszczu, w miejscu, gdzie nie ma zasięgu. To podwójne łańcuchy, rzadko stosowane w Europie. Każdy ważył po 30 kg, na dodatek lubiły się plątać, a trzeba było to zrobić bardzo precyzyjnie i ciasno. Ale wszystko jest do zrobienia, wszystkiego można się nauczyć.

Iwona Blecharczyk Foto: Artur Mulak / Imagination Transport
Iwona Blecharczyk

A jakie są najnieprzyjemniejsze sytuacje w trasie?

Usiłowano mi ukraść paliwo na nocnym postoju we Francji. To bardzo duży problem na południu Europy bądź w Anglii. Na szczęście mam tak skonstruowaną ciężarówkę, że trudno z niej spuścić paliwo — nawet mi jest ciężko ją tankować. Tamtej nocy złodzieje otworzyli bak, ale najwyraźniej wąż im się "łamał" więc dużo mi nie zabrali. Za to ukradli całe paliwo z ciężarówki zaparkowanej obok mojej. A to był styczeń, kierowca nie mógł nawet skorzystać z ogrzewania.

I co się wtedy robi? Przecież ciężarówka to nie samochód osobowy. Nie przyniesiesz piechotą kilku litrów w kanistrze.

Niestety, trzeba sobie radzić. Najgorzej było w pierwszym roku jazdy TIR-ami. To był rok przygód. Każdego dnia coś się działo. Wtedy jeszcze zbierałam doświadczenie, nie miałam też specjalnej nawigacji dla ciężarówek, która nie kieruje cię np. na drogi z zakazem jazdy czy pod niskie mosty lub wiadukty. Potem, kiedy już ją dostałam, to często się wieszała. Zdarzało mi się wjeżdżać tam, gdzie nigdy nie powinnam — np. w wąskie uliczki. Blokowałam się w nich i nic — ani w prawo, ani w lewo, ani wycofać.

Jak pani z tego wybrnęła?

No jednak próbowałam w prawo albo w lewo, cierpliwie manewrując. I w końcu się udaje, choć przez 10 minut blokujesz cały ruch.

To gdzie się pani najlepiej jeździ?

W Europie najbardziej lubię Hiszpanię — za zmieniające się co 100-200 km krajobrazy — a zwłaszcza jej zachodnią część, wyglądającą prawie jak na starych filmach. Hiszpania ma bardzo dobre drogi, dużo miejsc parkingowych, jedzenie przy trasie jest dobre i tanie, a tamtejsi mieszkańcy przemili. Choć trzeba przyznać, że hiszpańscy kierowcy TIR-ów jeżdżą szybko.

Iwona Blecharczyk Foto: Artur Mulak / Imagination Transport
Iwona Blecharczyk

Gdzie w Europie jest najwyższa kultura jazdy?

W Skandynawii i Austrii.

A gdzie się pani jeździ najgorzej?

Trudno jest w wielkich aglomeracjach we Włoszech i Francji. Jazda przez Paryż to żadna przyjemność. Tam największym zagrożeniem są kierowcy motocykli i skuterów. Niektórzy z nich sprawiają wrażenie, jakby czuli się nieśmiertelni. Nie lubię też Bułgarii, i to pod każdym względem, zarówno kultury jazdy, jak i jakości dróg. Nie wiadomo, czego się można na tamtejszych krajowych trasach spodziewać. Raz jeden kierowca busa tak ściął zakręt, że musiałam uciekać do rowu.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Jak to się skończyło?

Na szczęście dzięki refleksowi udało mi się uniknąć zderzenia i zjazdu do rowu. Poza tym na niektórych krajowych bułgarskich drogach po zimie jest zbierany asfalt, zostaje żwir lub udeptana ziemia. Czasem Bułgaria wygląda jak opuszczony przez ludzi kraj. Na dodatek jedzenie przy głównych trasach jest często drogie i niesmaczne, choć na szczęście to nie jest reguła.

Lubię za to sąsiednią Rumunię, choć mało ma autostrad. Mimo to infrastruktura dla kierowców TIR-ów jest fajna, widać ciągły postęp w budowie i remoncie dróg. Budynki, choć stare, są bardzo zadbane. Porządek jak w Holandii.

Za to Stambule jest paradoks. Widziałam, jak na dwóch pasach obok siebie jechały po trzy lub cztery samochody albo jak kierowca ciężarówki zawracał na autostradzie, bo przegapił zjazd. A mimo to nigdy nie trafiłam tam na wypadek. W godzinach szczytu są wielkie spiętrzenia ruchu wyglądające jak korek, ale okazuje się, że to tylko pozory, bo ludzie jadą 30 km/h. Tureccy kierowcy przeważnie są bardzo dobrzy, choć często jeżdżą jak wariaci.

Jak wypada w tym wszystkim Polska?

Bardzo dobrze. Mamy nową infrastrukturę drogową, nowe parkingi i MOP-y, dużo restauracji, jest bezpiecznie. Bardzo lubię jeździć po Polsce i odkrywać ją ciężarówką. Dziwię się, jak Polacy mówią, że jest źle. Wtedy im odpowiadam: "Czy ty w ogóle byłeś kiedyś w Belgii? Jechałeś po dziurawej belgijskiej autostradzie?"

Iwona Blecharczyk Foto: Imagination Transport
Iwona Blecharczyk

Czasem w okolicach Białegostoku widuję tablice z wyświetlającymi się komunikatami o wielogodzinnym oczekiwaniu przed przejściem granicznym. Jaki jest pani rekord w kolejce?

Chyba 12 godzin.

I co się wtedy robi? Można, stojąc w kolejce, zdrzemnąć się w kabinie?

Nie, bo ciągle trzeba się przesuwać, podjeżdżając te kilka metrów. Stajesz i podjeżdżasz, stajesz i podjeżdżasz. Ciągle musisz być w stanie gotowości. Latem można wyjść na chwilę z kabiny i porozmawiać z innymi kierowcami, ale jak jest zima, to się siedzi w kabinie. I podjeżdża.

Pani najdłuższe trasy?

Z Montrealu do Nevady [przeszło 4 tys. km — red.], z Sycylii do Danii [prawie 3 tys. km] i z Polski do Portugalii [ponad 3 tys. km].

Jakie zachowania kierowców samochodów osobowych najbardziej panią drążnią?

Brak cierpliwości i zrozumienia przy wyprzedzaniu. Np. w transporcie ponadgabarytowym, jeśli pojazd ma ponad 30 m długości, 3,6 m szerokości, 4,7 m wysokości i waży ponad 80 t, to z przodu i z tyłu muszą mu towarzyszyć kierowcy w samochodach pilotujących. Dziś w Polsce zdarza się to już rzadziej, ale wcześniej dość często próbowano wyprzedzać pilota. Kiedyś wiozłam ładunek o szerokości 6 m, zajmowałam więc dwa pasy, nie mogłam nikogo za mną przepuścić, musiałam dojechać do bramki autostradowej. Dopiero tam można rozładować korek, który się za mną zrobił. Pamiętam, że kierowca mikrobusa usiłował mnie wyprzedzić, jadąc pasem awaryjnym i trafił na przewężenie, które kończyło mu pas. Jechał tak szybko, że zobaczyłam go w ostatniej chwili. Musiałam ostro hamować, żeby mógł mnie wyprzedzić, zanim uderzy w przewężenie.

Kiedy woziłam śmigła do elektrowni wiatrowej, to przeważnie raz w miesiącu zdarzały mi się sceny jak z "Szybkich i Wściekłych": ktoś próbował mnie wyprzedzić, przejeżdżając pod śmigłami. Jedno takie śmigło, mówiąc obrazowo, ma długość czterech TIR-ów, na dodatek jest szerokie, więc potrafiło wystawać półtora metra za naczepę i właśnie tam, prawą stroną, pod śmigłem, próbowali mnie wyprzedzać kierowcy osobówek.

Iwona Blecharczyk Foto: Artur Mulak / Imagination Transport
Iwona Blecharczyk

W 2023 r. w Polsce weszły w życie przepisy zakazujące kierowcom ciężarówek — z pewnymi wyjątkami — wyprzedzania na autostradach i drogach ekspresowych o dwóch pasach ruchu w jedną stronę. Co pani o tym sądzi?

Te przepisy mocno spowalniają i utrudnia naszą pracę. Moim zdaniem lepsze byłoby wprowadzenie takich zakazów w godzinach szczytu, np. między godz. 6. a 9. i 15. a 18. Wówczas byłby wilk syty i owca cała. Tymczasem zakaz obowiązuje także w nocy, kiedy ruch ciężarówek jest strasznie duży, a kierowców aut osobowych bardzo mało. Widzisz czarną drogę [czyli bez samochodów — red.], w lusterkach nikogo nie ma, a i tak nie można wyprzedzać.

Bo rozumiem, proszę wybaczyć moje naiwne pytanie, że jeśli jeden kierowca ciężarówki jedzie nawet minimalnie wolniej od tego za nim, to ten drugi i tak traci mnóstwo czasu, ponieważ na tak dużych dystansach niewielkie różnice w prędkościach mają ogromne znaczenie.

Dokładnie. Jeśli muszę jechać np. z prędkością 70 km/h, bo tyle ma kierowca przede mną, a mogłabym 80 km/h, to każdej godziny przejeżdżam o 10 km mniej. W tygodniu może się zrobić z tego już 500 km, a w miesiącu 2000 km. Taka różnica decyduje np. o tym, czy wrócę do domu na weekend, czy nie.

To nie jest tak, że kierowcy ciężarówek jeżdżą sobie na wycieczki. My przewozimy towary produkowane w firmach, w których pracują ludzie. A ich praca zależy od tego, czy towar będzie przewieziony i wyeksportowany. Tak naprawdę wozimy pracę innych ludzi.

A jak się walczy z monotonią w trasie?

W Europie nie ma monotonii, bo jest bardzo duże natężenie ruchu i to nie są amerykańskie autostrady proste po horyzont. Na europejskich trasach dzieje się aż za dużo.

To co w takim razie jest najbardziej stresujące w życiu kierowcy ciężarówki?

Po tylu latach jazdy już niewiele rzeczy, raczej takie oczywiste, codzienne. Czy uda się dojechać na parking, zanim się skończy czas pracy? Czy jak już tam dojadę, to znajdę wolne miejsce — bo parkingi wszędzie są strasznie przeładowane? Czy podczas noclegu na parkingu na południu Europy nie okradną mnie z paliwa? Najbardziej stresujący jest jednak brak wpływu na to, co się dzieje. Można mieć jakiś plan, ale nagle się okazuje, że ładunek nie jest gotowy, albo będzie gotowy dopiero następnego dnia.

Iwona Blecharczyk Foto: Artur Mulak / Imagination Transport
Iwona Blecharczyk

Wspominała pani o tym ciężkim pierwszym roku. Co sprawiło, że pani jednak się nie poddała i nie wróciła do wcześniejszego zawodu nauczyciela?

Prowadzenie ciężarówki za bardzo mi się podobało, żeby się poddać. Jako dziecko lat 90. nigdy nie byłam za granicą, a teraz mogłam jeździć po całej Europie i przekonać się, jak te kraje naprawdę wyglądają. Podobało mi się również to, że jeździłam fajnym sprzętem. Po prostu nie widziałam siebie nigdzie indziej, nie chciałam wracać do zawodu nauczyciela. Wolałam się uczyć czegoś nowego.

Teraz, budując własną firmę marketingowo-transportową, mam trudniejszy etap w karierze. Ciężko jest zbudować firmę i zespół, który zrobiłby niezwykłe rzeczy. Chciałabym zatrudnić dziewczynę, która jeździłaby ciężarówką, w ogóle chcę zbudować babski team. Są jednak chwile, kiedy po prostu wolałabym pojechać TIR-em w trasę. Żeby odpocząć.