Tylko Renault nadal jest w tym samym miejscu. I tylko Renault – oraz Dacia i MG – reprezentują masową europejską motoryzację na imprezie, która przez kilkadziesiąt lat była jednym z największych źródeł samochodowych nowości na Ziemi.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo:
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoTo w Genewie debiutowały legendy, które zmieniały historię motoryzacji. Jaguar E-Type, Lamborghini Miura, Range Rover I, Audi quattro, Ford Mondeo I, Toyota RAV4 I, Renault Megane I Scenic, Ford Focus I, Toyota Yaris I i LaFerrari to tylko niektóre z nich. Z czego zostanie zapamiętana tegoroczna edycja? Co najwyżej z Renault 5 E-Tech Electric – i to jak dobrze pójdzie. Problemy tej krynicy nowości zaczęły się dokładnie cztery lata temu.
- Przeczytaj także: Widziałem nowe Renault 5. Powrót po 28 latach był możliwy wyłącznie z jednego powodu
Geneva International Motor Show i pandemia COVID-19
Na ponad tydzień przed rozpoczęciem salonu 2020 koronawirus zabijał już niespełna 400 km od Genewy. Sytuacja była przerażająca: szczepionka nie istniała i nie do końca było wiadomo, na ile śmiertelny jest COVID-19 i jak łatwo się przenosi. Tymczasem targi w Genewie to tysiące osób stłoczonych w dwóch najważniejszych halach. Geneva International Motor Show 2020 stanęła pod znakiem zapytania.
- Przeczytaj także: To będzie jeden z najtańszych nowych samochodów w Polsce. Nigdy bym się nie spodziewał, co mnie spotka wewnątrz
W końcu, na sześć dni przed planowaną inauguracją, w Szwajcarii wprowadzono obostrzenia, które uniemożliwiały otwarcie targów. Kilkanaście dni później ścisły lockdown objął również Polskę.
Salon miał wrócić w 2021 r. Nie wrócił. Miał się odbyć w 2022 r. Nie odbył się. Miał otworzyć podwoje w 2023 r. Nie otworzył. W końcu udało się dopiero teraz, pod koniec lutego 2024 r. (tegoroczne targi w Genewie potrwają do 3 marca 2024 r.). Jak salon zmieniła 5-letnia przerwa? Nie do poznania.
Geneva International Motor Show: stan na 2024 r.
Niespodzianki zaczynają się już na poziomie szatni. Przed pandemią na okrycia gości skłębionych w lekko szokujących kolejkach czekało kilkunastu szatniarzy i szatniarek. W tym roku szatnię przeniesiono do znacznie mniejszego pomieszczenia. I obsługiwały ją już tylko trzy osoby. Żadnych kolejek nie zanotowałem.
- Przeczytaj także: Nowe MINI Countryman to pierwsze polsko-niemieckie auto tej marki. Te same osiągi co w BMW, ale taniej o 53,9 tys. zł
Kiedyś wystawę klasyków organizowano w odległym krańcu targowego kompleksu. Teraz zjawiska pokroju Porsche 959 zajmują halę, w której przed pandemią tłoczyły się nowiutkie Volkswageny, Skody, Ople, Seaty i Subaru. Jeszcze w 2019 r. stały tu najnowsze Ferrari, dziś – klasyczne Ferrari F40 i 500 Superfast. Najświeższe Lamborghini i Bugatti ustąpiły miejsca Lamborghini Miurze z lat 60. i Bugatti 41 Royale z 1930 r.
Bo cały salon nowych aut w tym roku zmieścił się w jednej hali – i to zmniejszonej w porównaniu z 2019 r. To tak, jakby Galerię Mokotów albo inne potężne centrum handlowe przenieść do supermarketu.
Tyle że targowy asortyment jest skromniejszy niż w supermarkecie. Z większych producentów w Genewie wystawiają się tylko Renault i należąca do niego Dacia oraz MG (wraz z jego nową marką IM), BYD, Isuzu i Lucid. Przed pandemią na salon w Genewie trzeba było przeznaczyć kilkanaście godzin rozłożonych na dwa dni. Teraz wystarczy 90 minut.
Szczególnie przygnębiający jest widok niektórych miejsc genewskiego kompleksu, które do 2019 r. aż puchły od gości, a teraz są praktycznie bezludne. Wśród nich znalazła się właśnie dawna szatnia. Odwiedzam salon w Genewie od przeszło 20 lat, ale nigdy nie przypuszczałem, że w tym tak niewiarygodnie głośnym i tłocznym niegdyś miejscu kiedyś będę mógł spokojnie usiąść i w kompletnej ciszy napisać relację z salonu w Genewie 2024.