W wypowiedziach dla agencji nie przejmowali się oni ani konkurencją ze strony słabnących Amerykanów, ani, co bardziej dziwne, ze strony rosnących w siłę Chińczyków. Zdaniem wiceprezesa Nissana Shiro Nakamury, chińscy producenci potrzebują jeszcze dziesięciolecia, by móc skutecznie rywalizować z Krajem Kwitnącej Wiśni.

Natomiast Nakamura porównał karierę Hyundaia do sukcesów Samsunga, który skutecznie konkuruje z koncernem Sony. Przyznał on, że auta tej koreańskiej firmy w pełni zasługują na opinię niedrogich i niezawodnych.

"Hyundai jest dla nas największym zagrożeniem. Mają technologię i zarazem tańszych pracowników" - powiedział.

Szans firm japońskich prezes Nissana upatruje w utrzymaniu dobrej jakości i stałego "dopieszczania" designu aut.

Również prezes Hondy, Takanobu Ito podobnie zdefiniował zagrożenia. "Bez wątpienia produkty Hyundaia są tanie, a ich jakość stale się poprawia" - stwierdził.

Rzecznik koreańskiej firmy Oles Gadacz nie chciał komentować opinii szefów japońskich koncernów.

Jak przypomina agencja, dobre wyniki Hyundai’a i tworzącej z nim grupę firmy Kia wyraźne kontrastują z danymi dotyczącymi sytuacji japońskich producentów. We wrześniu Hyundai mógł się pochwalić 27-proc. wzrostem sprzedaży w stosunku do tego samego miesiąca roku ubiegłego, a II kwartał tego roku był najlepszym w dziejach firmy. Zarobiła ona 691 mln dolarów podczas, gdy Nissan stracił ich 185 mln. Hyundai-Kia stały się w tym czasie piątym producentem samochodów na świecie opanowując 5 proc. globalnego rynku.

Christopher Richter, analityk z tokijskiej firmy Calyon Capital Markets Asia zwraca uwagę na to, że Hyundai umocnił się nie tylko na rynku USA, gdzie umiejętnie wykorzystał osłabienie pozycji GM, ale także na wschodzących rynkach Chin i Indii.