• Czechy dopuszczają do użytku na drogach publicznych retrofity LED marki Philips. Wcześniej dopuściły podobne lampy marki Osram
  • Korzystanie z retrofitów LED jest w Czechach dozwolone w wybranych modelach samochodów
  • W Polsce producenci akcesoryjnych LED-ów bezskutecznie zabiegają o dopuszczenie ich do użytku. Kierowcy i tak je kupują

Co do zasady retrofity LED montuje się w reflektorach na zasadzie Plug&Play: wyjmujemy żarówkę, na jej miejscu umieszczamy moduł LED, podłączamy za pomocą tego samego okablowania, które zasilało żarówkę i... prawie gotowe. Prawie, bo wypadałoby podjechać do warsztatu czy na stację kontroli pojazdów w celu ustawienia reflektorów. Gdy już są ustawione, możemy cieszyć się stuningowanym oświetleniem, które w wielu wypadkach jest znacznie lepsze niż wcześniej, gdy w reflektorze źródłem światła była standardowa, przewidziana przez producenta samochodu żarówka halogenowa.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Retrofity LED poprawiają oświetlenie. Ale nie w każdym samochodzie

Montaż retrofitu LED to jednak przeróbka. Jest ona o tyle kłopotliwa, że reflektor – formalnie i technicznie – jest precyzyjnie dopasowany do jednego, ściśle określonego źródła światła, np. żarówki H7 albo żarówki H4. Moduł LED jest z kolei zaprojektowany tak, aby skutecznie i z korzyścią dla użytkownika zastąpić żarówkę danego typu. Są zatem retrofity H7, H4 i inne. Ponieważ jednak reflektor fabrycznie przystosowany został do żarówki, czasem zdarza się, że z różnych przyczyn nie da się żarówki zastąpić modułem LED: albo się nie mieści (bo retrofity LED wciąż są minimalnie większe od żarówek), albo wiązka światła jest zniekształcona na tyle, że nie da się tego skompensować ustawieniem reflektora i pojawia się np. oślepianie innych uczestników ruchu. Albo droga nie jest oświetlona tak, jak powinna.

Retrofity LED marki Philips zalegalizowane w Czechach Foto: Auto Świat
Retrofity LED marki Philips zalegalizowane w Czechach

Nie można zatem odgórnie dopuścić do stosowania LED-ów na zasadzie: "kto chce, ten niech próbuje". Z drugiej strony w wielu autach LED-y znacząco poprawiają jakość oświetlenia, a zatem wpływają korzystnie na bezpieczeństwo. Niemcy wymyślili zatem sposób: pozwalają na warunkowe używanie LED-ów danego typu w samochodach, w których retrofit (dany model i typ) został przetestowany i uznany za bezpieczny. Testy odbywają się na koszt producentów oświetlenia, a samochody, które pozytywnie przeszły badania, umieszczane są na liście dostępnej w Internecie, skąd też można sobie ściągnąć rodzaj certyfikatu. Początkowo skromne listy złożone z kilku modeli aut rozrosły się i dziś w kilku krajach bardzo wielu kierowców może zupełnie legalnie zamontować sobie retrofity zamiast żarówek. Do krajów tych należą: Niemcy, Austria, Chorwacja, Francja i od niedawna Czechy.

Legalne LED-y w Polsce? Na razie się nie udało

Próba, owszem, była. Gdy nie udało się namówić prawodawców na dopuszczenie LED–w na zasadach stosowanych choćby w Niemczech, firma Osram przetestowała uzyskanie indywidualnych dopuszczeń, zresztą skutecznie: najpierw ITS (warszawski Instytut Transportu Samochodowego) zbadał działanie retrofitów LED w kilku podstawionych egzemplarzach podstawionych aut i potwierdził stosownym zaświadczeniem, że dobrze świecą, spełniają obowiązujące normy. Następnie odpowiednią opinię na podstawie zaświadczenia z ITS wydał rzeczoznawca. Potem auta trafiły na badania techniczne, gdzie diagnosta potwierdził prawidłowe działanie LED-ów, dał zaświadczenie i gotowe. Było to jednak pyrrusowe zwycięstwo: już sam opis ścieżki wskazuje na to, że operacja jest kosztowna i czasochłonna. Poza tym okazało się, że ITS nie jest (na razie?) zainteresowany masowym badaniem aut wyposażonych w LED-y i wydawaniem zaświadczeń.

Retrofity LED w Polsce sprzedają się w setkach tysięcy sztuk rocznie

Tymczasem polski rynek jest dla producentów retrofitów LED żyłą złota. Nieoficjalnie można mówić o setkach tysięcy zestawów sprzedawanych rokrocznie tylko na jednej internetowej platformie handlowej. Kierowcy najwyraźniej wychodzą z założenia, że komfort jest ważniejszy niż mało prawdopodobne ryzyko, że jakiś policjant się zorientuje w nielegalnej przeróbce, uzna, że jest niebezpieczna i zabierze dowód rejestracyjny. Faktem jest, że zwłaszcza w nowszych autach mających reflektory soczewkowe bardzo trudno zorientować się, jakie zainstalowano w nich źródło światła. Bladoniebieskie światło o wysokiej temperaturze barwowej na tyle już spowszedniało, że nie rzuca się w oczy.

Problemem jest natomiast to, że kierowcy często decydują się na retrofity LED marnej jakości dostarczane przez nieznanych dalekowschodnich producentów, często kupują je na "chińskich" portalach. Z tym jest problem, bo nie każdy moduł LED potrafi godnie zastąpić żarówkę, niektóre świecą po prostu gorzej niż żarówki. Albo świecą lepiej przez pięć minut, a gdy się rozgrzeją, słabnie ich wydajność. Albo od początku oślepiają.

No ale skoro państwo na żadne retrofity nie pozwala, to nie ma też nad tym rynkiem żadnej kontroli. Proste.