Auto Świat Wiadomości Aktualności "Kara" za parkowanie pod Biedronką i Lidlem. Takiego "mandatu" nie trzeba płacić

"Kara" za parkowanie pod Biedronką i Lidlem. Takiego "mandatu" nie trzeba płacić

Za mandaty z zasady trzeba płacić. Sprawa jest prosta - naruszyliśmy przepisy, a więc musimy ponieść za to karę. Zwykle właśnie w postaci mandatu. Jest jednak rodzaj mandatów, w zasadzie "mandatów" za które nie trzeba płacić, a wręcz nie powinno się płacić.

Parking samochodowy
hxdbzxy / Shutterstock
Parking samochodowy

Coraz więcej sklepów wprowadza opłaty za parkowanie na parkingach przed nimi. Choć zazwyczaj nawet na płatnym parkingu za postój podczas zakupów nie trzeba płacić, bo dla klientów sklepów np. pierwsza godzina, półtorej, czy dwie są bezpłatne, to obowiązują na nich jednak pewne zasady.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Zazwyczaj, kiedy postój na parkingu przed sklepem jest płatny, ale początkowo dla klientów, robiących zakupy - darmowy, i jeśli znajduje się na nim parkomat, wydający bilety parkingowe, to (zazwyczaj jest to dość szczegółowo opisane w regulaminie takiego parkingu) kierowca jest zobowiązany do tego parkomatu podejść, wziąć bilet, uprawniający go do darmowego parkowania przez jakiś czas i włożyć go za szybę samochodu. I tyle. Wydawałoby się, że to prosta sprawa. Jednak okazuje się, że nie zawsze.

Mandat za parkowanie przed marketem - kiedy można go dostać?

Jest kilka przypadków, w jakich można dostać mandat za parkowanie na takim parkingu. Pierwszy, gdy przekroczymy darmowy czas parkowania, nie zapłacimy za jego przedłużenie w parkomacie i odjedziemy. Drugi, kiedy w ogóle zapomnimy albo wziąć bilet parkingowy z parkomatu, albo nie umieścimy go za szybą samochodu.

Jeśli taki zapis jest w regulaminie parkingu, a my go łamiemy - naruszamy tym samym zasady, na które się zgodziliśmy, parkując w tym miejscu, a więc zgodnie z regulaminem powinniśmy ponieść konsekwencje - najczęściej mandat wystawiany przez jakąś prywatną firmę - operatora danego parkingu. Mandat taki zapłacić niestety trzeba także, jeśli nielogiczne wydaje nam się, że trzeba bilet wziąć i wrócić do auta, aby umieścić go za szybą, zamiast po prostu schować do kieszeni.

Oczywiście zazwyczaj operator parkingu potraktuje nas po ludzku i uwzględni taki bilet schowany do kieszeni w pośpiechu, ale mogą oczywiście zdarzyć się "służbiści", którzy stwierdzą, że "biletu nie było za szybą - należy się mandat". Jeśli nie uda się czegoś wynegocjować - zapłacić jednak zazwyczaj będzie trzeba.

Niestety zdarzają się także jeszcze większe nagięcia przepisów obowiązujących na parkingach przed sklepami. Zdarza się, że "model biznesowy" operatora parkingu, który najczęściej nie ma nic wspólnego z samym sklepem czy siecią sklepów, opiera się na "pobieraniu opłat za gapowe", o czym zresztą pisaliśmy już niejednokrotnie. Np. w materiale Dostał wezwanie, bo zaparkował na darmowym parkingu pod hipermarketem. Ma zapłacić 190 zł.

Mandat za parkowanie przed marketem - tego nie trzeba zapłacić

Jest jednak mandat, za który nie tyle nawet nie trzeba płacić, ile nawet nie powinno się płacić. O co chodzi? Otóż mandaty wystawiane na parkingach przed sklepami, nie uszły także uwadze różnej maści oszustów, którzy żerują na "spanikowanych" kierowcach. Mandat spod sklepu, którego nie należy płacić będzie pochodzić właśnie z takiego oszustwa.

Sprawa wygląda na prostą. Kierowca wraca z zakupów, znajduje za wycieraczką mandat i już się denerwuje, bo będzie musiał zapłacić. Może się jednak okazać, że wcale nie naruszył żadnych przepisów, a jedynie padł ofiarą oszustwa, a raczej dopiero próby oszustwa - wymuszenie opłaty za fałszywy mandat.

Jak zatem odróżnić fałszywkę od prawdziwego mandatu? Recepty ze stuprocentową skutecznością działania nie ma, ale czasem wystarczy po prostu logika i zdrowy rozsądek. Są bowiem takie szczegóły, które mogą nam pomóc w zweryfikowaniu, czy mandat jest prawdziwy, czy też pochodzi od oszustów.

Po pierwsze sprawdźmy zatem, czy mieliśmy bilet parkingowy i czy w był on ważny do chwili, kiedy chcieliśmy odjechać. Jeśli bilet był, i co więcej, był ważny - sprawa jest prosta. Próbowano nas oszukać.

Warto sprawdzić także inne szczegóły. Sprawdźmy np. kwotę mandatu z regulaminem parkingu. Jeśli kwoty są różne - to najpewniej oszustwo. Jeśli na blankiecie nadrukowany jest kod QR - zeskanujmy go i sprawdźmy dokąd prowadzi. Nie wchodźmy na tę stronę, ale jedynie z poziomu aparatu naszego telefonu sprawdźmy adres. Jeśli wydaje się nam on podejrzany - np. od razu prowadzi do strony z płatnościami - to najprawdopodobniej oszustwo. Taki kod na bankiecie, jeśli w ogóle tam jest, powinien prowadzić do strony z np. zdjęciem naszego auta i numerem wezwania do zapłaty, a nie bezpośrednio do "banku".

Podobnie oszustwem najpewniej będzie także sytuacja, kiedy opłata za "mandat" wymagana będzie w gotówce, bo kontrolerzy prawdziwych firm, nie mogą poobierać płatności w gotówce.

Jeśli mamy dość uzasadnione podejrzenia, że mandat jest fałszywy, zgłośmy tę sprawę do obsługi sklepu, obsługi parkingu, a także na policję.