Zgłoszenie nadeszło w piątkowe sierpniowe popołudnie. Telefonujący na Komendę Miejską Policji w Kielcach stwierdził, że kierowca samochodu osobowego zachowuje się agresywnie wobec prowadzącego ciężarówkę, na dodatek ten pierwszy sprawiał wrażenie nietrzeźwego. Wszystko miało się dziać w rejonie zatoki autobusowej w Nowej Słupi (województwo świętokrzyskie; powiat kielecki). Telefonujący utrzymywał, że wcześniej kierowca samochodu osobowego dopuścił się na drodze niebezpiecznych manewrów.

Nie było co zwlekać. Kielecka komenda poprosiła policjantów z komisariatu w Bodzentynie o interwencję.

Kiedy funkcjonariusze z Bodzentyna dojechali na miejsce, zauważyli dwa pojazdy: osobowy i ciężarowy. Kierowcy samochodu osobowego nie udało się wylegitymować — widząc policję, natychmiast zaczął uciekać, ignorując wezwania patrolu do zatrzymania. Zaczął się pościg.

Pościg w Nowej Słupi: kto naprawdę prowadził samochód?

Na całe szczęście pościg nie skończył się na drzewie, płocie bądź murze, ani w żaden inny dramatyczny sposób. Policjanci złapali uciekiniera na posesji. A dokładniej uciekinierów, jak się miało szybko okazać.

Policyjna baza danych wyświetliła, że kierowca osobówki ma 41 lat, zaś alkomat — że przeszło dwa promile alkoholu w organizmie. Kierowca nie był jednak w samochodzie sam. Obok siedział 37-latek, też nietrzeźwy. Młodszy mężczyzna miał 1,8 promila. Kolejny zwrot akcji nastąpił, kiedy policjanci nawiązali kontakt z osobą, która zgłosiła całe zdarzenie kieleckiej policji.

Zdaniem zgłaszającego doszło do zmiany za "kółkiem". Podczas wykonywania niebezpiecznych manewrów za kierownicą wcale nie miał siedzieć 41-latek (który później uciekał przed policją), ale jego 37-letni towarzysz.

Pościg w Nowej Słupi: konsekwencje ucieczki przed policją

Powód, dla którego miałoby dojść do tej rotacji, pozostaje nieznany. Tak czy inaczej, za prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwości odpowie nie jeden mężczyzna, ale dwóch.

W gorszej sytuacji jest jednak starszy z kierowców, bo to on uciekał przed policją. A za to grozi nawet pięć lat pozbawienia wolności.