Na czym polega palenie gumy? Chodzi o to, żeby koła osi napędowej kręciły się bez przyczepności i wtedy pojazd, zamiast jechać do przodu, to jest prawie nieruchomy, a rozpędzone opony ścierają się o podłoże i generują przy tym chmury widowiskowego dymu. Najbardziej efektownie robi się to autem tylnonapędowym.

Niestety samochód, który pali gumę, jest cały czas pod ogromnym obciążeniem. Ponadto auto praktycznie stoi w miejscu, przez co chłodzenie jest bardzo nieefektywne. Do czego może to doprowadzić? Brutanie przekonał się o tym kierowca Dodge'a Chargera Hellcata, który był tak pochłonięty "zjadaniem własnych opon", że doprowadził do ich detonacji. Najlepiej widać to na nagraniu.

Do incydentu doszło na torze Irwindale Speedway w Kalifornii, gdzie odbywał się zlot samochodów. Charger robił "bączki" przez około dwie minuty, po czym zatrzymał się i "mielił" kołami w miejscu. Kilka sekund później tył samochodu wybuchł, a Charger zostawił po sobie płonące ślady niczym DeLorean w "Powrocie do przyszłości". Na szczęście ekipa strażacka zdołała ugasić pożar.

Dodge Challenger Hellcat w płomieniach

W dalszej części filmu nagrywający odnalazł samochód na parkingu. Charger był już ugaszony, ale jeszcze parował. Hellcat miał stopioną rejestrację, choć wyglądał zaskakująco dobrze. Na nagraniu widzimy, jak strażak leje wodę na silnik Dodge'a, a nagrywający pyta go, czy często dochodzi do takich sytuacji. Na co strażak odpowiada, że "cały czas". Na koniec do auta wsiada kierowca i odjeżdża, podkręcając obroty silnika. Po fioletowym Chargerze na plac do "kręcenia bączków" wjeżdżają kolejne auta i oddają się tej samej rozrywce. W przypadku Mazdy również kończy się to awarią.