Wystarczy wejść do pierwszego lepszego autokomisu, aby dostrzec jak wiele osób oglądających z zachwytem 4-5 letnie Fordy, Peugeoty, wyposażone w klimatyzację, elektryczne lusterka i inne cuda nie zdaje sobie sprawy, że zdecydowana większość tych samochodów to nieźle pospawane składaki.

Zamiast żyć złudzeniami o bezwypadkowej historii tych aut lepiej dowiedzieć się jak najwięcej na temat ich pokolizyjnych uszkodzeń i szczegółów dotyczących naprawy. Sprowadzone z zagranicy auta - chodzi o te z młodszych roczników - nie dzielą się bowiem na powypadkowe i bezwypadkowe, tylko na dobrze i źle naprawione.

Jednak bardzo wyjątkowo może się zdarzyć, że jakiś handlarz sprowadzi kilkuletnie auto, które faktycznie nie było bite. Są to z reguły samochody "flotowe" lub z wypożyczalni, które mają wielkie przebiegi rzędu 200-300 tys. km. Można je w Polsce z korzyścią sprzedać oczywiście dopiero po przestawieniu licznika.

Jak nam powiedział jeden z zaprzyjaźnionych importerów, aż 50 proc. samochodów sprowadzonych do Polski to pojazdy po poważnych kolizjach, kolejne 45 proc. można zakwalifikować jako średnio uszkodzone, a zaledwie 5 proc. to pojazdy po lekkich stłuczkach. Te ostatnie okazje zdarzają się jednak bardzo rzadko, co przyznają sami handlarze. Ostatnio zarówno Francuzi jak i Niemcy odstępują od sprzedaży lekko uszkodzonych samochodów, decydując się na ich naprawę. A jeśli uda się już trafić na jakieś fajne, lekko draśnięte auto to w pierwszej kolejności weźmie je ktoś z rodziny importera lub jego znajomy.

Jeśli ktoś jeszcze wierzy, że można kupić w atrakcyjnej cenie dobrze wyposażone i na dodatek bezwypadkowe 4-5 letnie auto z zagranicy, to jego nadzieje powinien rozwiać ten przykład. Sprowadzonego Peugeota 206 z silnikiem HDI o pojemności 1400 cm3 z roczników 2004-2005 można kupić w kraju za 16,7-20 tys. zł. Trudno oczekiwać by miał on bezwypadkową historię skoro najtańsze modele takich samochodów na francuskim rynku chodzą po 4,5-5 tys. euro (18-20,5 tys. zł).

Po doliczeniu do tego kosztów transportu, akcyzy i innych opłat, cena pojazdu musiałaby przekroczyć grubo 20 tys. zł. Żaden handlarz nie przywiezie do Polski takiego samochodu, bo tylko na nim straci. Nie pozostaje więc nic innego jak porzucić mit o bezwypadkowych autach z zagranicy i unikać handlarzy, którzy w kontakcie z klientem próbują mu wmówić, że taki pojazd nigdy nie brał udziału w wypadku. Naiwnych niestety nie brakuje.

Pewnym pocieszeniem dla osób zamierzających kupić sprowadzone auto jest fakt, że porządnie zrobiony samochód może być nawet w lepszym stanie niż jego bezwypadkowy odpowiednik z tego samego rocznika. 70 proc. komisantów handlujących sprowadzonymi autami posiada zdjęcia uszkodzonych samochodów przed naprawą, ale większość z nich boi się je pokazywać klientom, aby ich nie odstraszyć. Ci ostatni alergicznie reagują na jakąkolwiek informację o uszkodzeniach.

Zamiast się oszukiwać, lepiej przeprowadzić ze sprzedawcą rzeczową rozmowę i zapytać, w którym miejscu auto było uderzone oraz w jakim stopniu kolizja naruszyła konstrukcję samochodu i jego układ jezdny. Warto też zapytać, gdzie, w jaki sposób i przy użyciu jakich części pojazd został naprawiony. Uczciwy handlarz przekaże klientowi wszystkie niezbędne informacje na ten temat.