- Ministerstwo Infrastruktury przygotowuje nowe przepisy dotyczące rejestracji pojazdów importowanych spoza UE, które mogą utrudnić proces i sprawić, że sprowadzanie aut przestanie się opłacać
- Auta używane mają być w przyszłości traktowane niemal tak, jak nowe – nie będzie można rejestrować pojazdów, które nie spełniają europejskich norm
- Ministerialne projekty przewidują dodatkowe zadania dla diagnostów
- A czy dziś tak naprawdę opłaca się sprowadzać auta z USA? Zapytaliśmy o to człowieka, który importem zajmuje się zawodowo: Czy opłaca się ściągać z USA tanie, ale bite auto? Mirek: Powiem szczerze
- Na początku roku były już problemy z rejestracją aut z USA
- Wstępny projekt na stronach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
- Import aut z USA zagrożony. To może być poważny cios dla setek firm
- Nowa procedura badań aut spoza UE. Diagnosta wyda "minihomologację"
- Jeśli diagnosta nie da rady, auto sprawdzi "służba techniczna". Będzie drogo!
- Jakie auta będzie trudniej zarejestrować?
O planowanych zmianach w przepisach dotyczących importu do Polski pojazdów spoza Unii Europejskiej mówi się już od dłuższego czasu. Jednym z powodów, które skłoniły rządzących do podjęcia prac nad nowymi przepisami, jest afera związana ze sprowadzaniem na masową skalę do Polski ciągników z Białorusi – może chodzi nawet o kilkanaście tysięcy maszyn sprowadzonych w latach 2016-2023. Traktory marki MTZ Belarus są tanie i popularne, ale od lat nie spełniają europejskich norm, m.in. w kwestii emisji spalin, dodatkowo Białoruś jest objęta sankcjami w związku z napaścią Rosji na Ukrainę, a to oznacza, że import nowych maszyn do Polski jest niemożliwy.
Importerzy znaleźli jednak na to rozwiązanie: praktycznie nowe ciągniki sprowadzano jako używane, omijając w ten sposób m.in. wymogi homologacyjne dotyczące nowych pojazdów. Okazuje się, że na dokładnie takiej samej zasadzie działali importerzy białoruskich maszyn także w innych krajach UE, np. na Litwie. Zresztą, sprawa importu nowych ciągników jako używanych i "legalizowania" ich w Polsce zainteresowali się też unijni urzędnicy, bo pojazdy te, już z polską rejestracją, miały trafiać też do innych krajów UE.
Co do samochodów to... również w ich przypadku niektórzy importerzy sprowadzili do UE i do Polski pewną liczbę samochodów niespełniających europejskich norm. Najczęstsze problemy to reflektory świecące symetrycznie, które w Europie (teoretycznie) wykluczają dopuszczenie samochodu do ruchu.
Na początku roku były już problemy z rejestracją aut z USA
Co to ma wspólnego z importem aut m.in. z USA? Przedsmak tego mieliśmy już na początku roku, po wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego dotyczącym jednej z "ciągnikowych spraw". Sąd orzekł, że przy pierwszej rejestracji pojazdu w UE importer powinien przedstawić jego dokumenty homologacyjne, co wynika z przepisów unijnych i wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) w sprawie o sygn. C-513/15, a pojazd traktowany jest jako nowy, nawet jeśli był już zarejestrowany w kraju pochodzenia. Po tym wyroku część wydziałów komunikacji uznało, że to orzeczenie można stosować nie tylko do ciągników rolniczych, ale i do aut sprowadzanych spoza UE – efekt był taki, że przez kilka tygodni wiele urzędów odmawiało rejestracji aut bez przedstawienia dokumentów homologacyjnych. Problem polega na tym, że do wielu aut przeznaczonych np. na rynek amerykański czy japoński, homologacji europejskich po prostu nie ma, bo były one dostosowane do innych wymogów. Sytuacja szybko się jednak uspokoiła: Ministerstwo Infrastruktury wydało komunikat, że wyrok NSA i wynikające z niego nowe wymagania dotyczą tylko ciągników rolniczych. Wygląda jednak na to, że była to tylko cisza przed burzą.
Wstępny projekt na stronach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
6 maja na stronach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów pojawiła się informacja o nowym "projekcie ustawy o zmianie ustawy o systemach homologacji pojazdów oraz ich wyposażenia, oraz niektórych innych ustaw". Jest on przedstawiony jako projekt implementujący przepisy unijne, bo dotychczasowe zasady rejestracji aut w Polsce nie były w pełni zgodne z unijnymi dyrektywami. Za projekt odpowiada Ministerstwo Infrastruktury, a planowany termin przyjęcia nowych uregulowań przez Radę Ministrów określono na pierwszy kwartał 2026 roku. To już niedługo!
W informacji o celach projektu i przyczynach prac nad nim wspomniano oczywiście o patologiach związanych z importem do Polski ciągników rolniczych z Białorusi, ale twórcy z góry zaznaczyli, że zakres uregulowań ma być znacznie szerszy – chodzi o zasady rejestracji wszystkich pojazdów spoza UE.
"Projekt odniesie się również do dopuszczania w Polsce używanych pojazdów z krajów trzecich innych niż ciągniki rolnicze, proponując poddanie je krajowemu dopuszczeniu indywidualnemu w ramach nowej procedury realizowanej przez uprawnionego diagnostę w stacji kontroli pojazdów, z włączeniem, w określonych sytuacjach, służby technicznej."
Import aut z USA zagrożony. To może być poważny cios dla setek firm
Wygląda więc na to, że przez kombinatorów, którzy ściągnęli do Polski kilkanaście tysięcy pojazdów, ucierpieć może całkiem spora rzesza przedsiębiorców od lat zajmujących się importem aut spoza Unii Europejskiej. Warto wiedzieć, że USA to obecnie po Niemczech i Francji trzeci rynek, z którego do Polski trafiają używane auta. W samym tylko pierwszym kwartale 2025 z USA do Polski trafiło ponad 24 tys. aut, z Kanady ok. 2500 aut, a z Japonii 639 szt.! Dla porównania, z Niemiec sprowadziliśmy w tym samym czasie 170,5 tys. aut.
TOP 20 krajów, z których do Polski trafiają używane samochody:
1. Niemcy — 170 518 szt.
2. Francja — 34 383 szt.
3. Stany Zjednoczone — 24 208 szt.
4. Belgia — 22 285 szt.
5. Holandia — 16 856 szt.
6. Włochy — 12 469 szt.
7. Dania — 9 757 szt.
8. Austria — 7 646 szt.
9. Szwajcaria — 7 143 szt.
10. Szwecja — 7 074 szt.
11. Kanada — 2 531 szt.
12. Czechy — 2 277 szt.
13. Norwegia — 1 602 szt.
14. Wielka Brytania — 1 362 szt.
15. Luksemburg — 1 324 szt.
16. Finlandia — 1 317 szt.
17. Litwa — 891 szt.
18. Hiszpania — 717 szt.
19. Japonia — 639 szt.
20. Estonia — 488 szt.
Nowa procedura badań aut spoza UE. Diagnosta wyda "minihomologację"
Dotychczas w przypadku aut używanych sprowadzanych indywidualnie nie było potrzeby sprawdzania, czy spełniają one unijne normy. Teraz ma się to zmienić. Jak ma to wyglądać? Tego jeszcze nikt dokładnie nie wie, ale rejestracja sprowadzanych pojazdów ma się odbywać w drodze "krajowego indywidualnego dopuszczenia pojazdu", przy czym nowe przepisy mają wprowadzić rozróżnienie między dopuszczeniem dla aut nowych i dla pojazdów używanych.
Według wstępnego projektu to dopuszczenie ma się opierać na warunkach "zbliżonych do wymagań homologacyjnych przed dopuszczeniem ich do obrotu w UE". O ile jednak za badania homologacyjne odpowiadają przecież wyspecjalizowane i akredytowane placówki badawcze, to tu takie świadectwo krajowego indywidualnego dopuszczenia dla pojazdów używanych mają być wydawane na wniosek właściciela pojazdu przez uprawnionego diagnostę zatrudnionego w okręgowej lub podstawowej stacji kontroli pojazdów.
"Uprawniony diagnosta ma dokonywać weryfikacji przedstawionych przez właściciela pojazdu dokumentów w zakresie poziomu emisji zanieczyszczeń pod kątem zgodności z obowiązującymi w tym zakresie w Polsce warunkami lub wymaganiami technicznymi" – czytamy we wstępnym projekcie. Oczywiście, poza zweryfikowaniem dokumentów, diagnosta będzie musiał też wykonać rozszerzone badanie techniczne.
Jeśli diagnosta nie da rady, auto sprawdzi "służba techniczna". Będzie drogo!
Co z pojazdami, do których dokumentacji pozwalającej na zbadanie zgodności parametrów z wymogami europejskimi nie ma, bo homologowano je według zupełnie innych zasad niż te obowiązujące w UE? W takiej sytuacji diagnosta dopuszczenia nie wyda, a właściciel pojazdu będzie mógł zgłosić się do wyznaczonej przez Dyrektora TDT służby technicznej celem przeprowadzenia badania potwierdzającego spełnienie tych wymagań. To oznacza nie tylko skomplikowanie procedury, ale przede wszystkim najprawdopodobniej olbrzymie koszty, bo do wydania opinii konieczne będzie przeprowadzenie szczegółowych badań pojazdu. A w razie braku indywidualnego dopuszczenia samochood nie będzie mógł być zarejestrowany.
Oczywiście, na razie diagności nie są przygotowani do wykonywania takich badań i ocen pojazdów, więc w projekcie przewidziano też uregulowania dotyczące konieczności ukończenia przez diagnostów szkoleń z zakresu nowych procedur, które będą przeprowadzone przez Dyrektora Instytutu Transportu Samochodowego (ITS), Dyrektora TDT albo upoważnione przez nich jednostki. Kilka instytucji zyska więc dodatkowe źródła zarobku, bo przecież szkolenia nie będą za darmo.
Na szczęście w projektowanej ustawie przewidziano przepis stanowiący, że pojazdy zarejestrowane przed dniem wejścia w życie nowych regulacji będą uznawane za spełniające warunki dopuszczenia do ruchu – miejmy nadzieję, że rzeczywiście trafi on do ustawy.
W praktyce może się okazać, że decydujące znaczenie będą miały nie te zapisy ustawy, które dotyczyć mają procedury uzyskania indywidualnego, krajowego dopuszczenia pojazdu, ale te, które określą, jak traktowane będą indywidualne dopuszczenia wystawiane w innych krajach Unii Europejskiej. Znając życie, może się okazać, że prościej będzie "zalegalizować" najpierw auto w innym kraju UE, a dopiero później zarejestrować je w Polsce. Tyle tylko, że nawet jeśli przepisy nie zamkną wszystkich furtek, to koszty importu aut spoza Unii Europejskiej mogą wyraźnie wzrosnąć. Jeśli więc marzy wam się auto zza oceanu, może warto przyspieszyć realizację tego marzenia? Czasu robi się coraz mniej.
Jakie auta będzie trudniej zarejestrować?
Prace nad nowymi przepisami potrwają prawdopodobnie jeszcze co najmniej kilka miesięcy, nie wiadomo, czy uda się utrzymać planowany termin (1 kwartał 2026). Ponieważ nowe przepisy mają mieć formę ustawy, a nie ministerialnego rozporządzenia, to po zakończeniu nad nimi prac przez stronę rządową, trafią do sejmu, senatu, a później do podpisu przez prezydenta – na poszczególnych etapach prac legislacyjnych nawet w założeniach pierwotnego projektu może się sporo zmienić. Nie wiemy jednak, czy z wielkiej chmury spadnie mały deszcz, czy może jednak czeka nas drakońskie zaostrzenie wymogów i skomplikowanie procedur związanych z rejestracją sprowadzanych pojazdów.
- Nowe regulacje dotkną aut sprowadzanych spoza UE, przede wszystkim z USA, Kanady, Japonii i Chin.
- Problemy przy rejestracji mogą dotyczyć wersji i modeli, które nie są i nie były wcześniej oficjalnie sprzedawane na rynku europejskim.
- To, że jakiś model sprzedawany w Europie wygląda niemal identycznie, jak jego odmiana sprzedawana w USA, nie oznacza, że uda się go zarejestrować na podstawie homologacji jego europejskiego odpowiednika – różnice mogą dotyczyć m.in. systemów kontroli emisji spalin, wyposażenia dotyczącego bezpieczeństwa czy oświetlenia.