Andrzej Bittel wyjaśnił, że „ze względu na dynamikę zmian warunków atmosferycznych panujących w Polsce podczas kalendarzowej zimy, trudno jednoznacznie przygotować pojazd do krzywej zmian klimatycznych”. Wiceminister infrastruktury zauważył również, że policyjny System Ewidencji Wypadków i Kolizji Drogowych nie zawiera podziału wypadków ze względu na rodzaj opon, dlatego trudno stwierdzić, czy brak nakazu jazdy na oponach zimowych ma wpływ na bezpieczeństwo na drogach.

Afera zaczęła się po paraliżu w Zakopanem

Do komunikacyjnej katastrofy, która ponownie rozpętała dyskusję nad obowiązkiem jazdy na oponach zimowych, doszło 2 stycznia, kiedy to kierowcy wracający po Sylwestrze z Podhala, niemal całkowicie zablokowali drogi od Szczawnicy przez Bukowinę Tatrzańską, Zakopane, aż po Czarny Dunajec i Jabłonkę. W wielu miejscach problemem były samochody na letnich oponach, które nie mogły poradzić sobie z podjazdem pod niewielkie wzniesienia. Podhalańscy samorządowcy wysunęli wtedy pomysł wprowadzenia zakazu wjazdu do Zakopanego autom bez opon zimowych.

Burmistrz Zakopanego Leszek Dorula zapowiadał wtedy, że będzie na ten temat rozmawiał z innymi samorządowcami na najbliższym konwencie tatrzańskim. – Jeśli większość uzna, że to ma sens, wystąpimy z apelem o zmianę prawa do posłów – dodał.

Rady od posłanki Bartuś

W sprawę zaangażowała się także posłanka PiS, Barbara Bartuś, która po tych wydarzeniach zapytała Ministerstwo Infrastruktury o możliwość wprowadzenia obowiązkowej jazdy na zimowych oponach w okresie jesienno-zimowym. Parlamentarzystka nie tylko domagała się pochylenia nad koniecznością wprowadzenia nakazu jazdy na ogumieniu zimowym w okresie jesienno-zimowym, ale stwierdziła, że przepisy powinny obligować do montażu opon stricte zimowych.

– Pragnę podkreślić, że całoroczne opony nie osiągają takich parametrów, jak opony sezonowe w bardziej ekstremalnych warunkach pogodowych, dlatego też nie sprawdzają się na terenach wysokogórskich – stwierdziła w interpelacji posłanka.

Skąd takie wiadomości zaczerpnęła posłanka PiS? Tego już nie wiemy. Prawda jest jednak taka, że większość opon całorocznych aktualnie jest homologowana jako opony zimowe (oznaczenie 3PMS – symbol śnieżynki na tle gór). Oznacza, to że ich głównym zadaniem jest zachowanie dobrych właściwości jezdnych na śniegu, co zresztą potwierdzają testy. Dobre opony całoroczne często lepiej spisują się w warunkach zimowych niż budżetowe „zimówki”.

Posłanka w następnym zdaniu interpelacji przywołuje regulacje prawne z innych krajów Unii, które wymuszają na kierowcach używanie w okresie zimowym opon sezonowych. Tu też trzeba wyjaśnić, że w Niemczech, Francji, czy Austrii nikt nie dyskryminuje opon całorocznych. Wręcz przeciwnie, nie wszędzie wymaga się, aby miały one homologację zimową (3PMS). Dla przykładu w Niemczech aż do roku 2024 roku kierowcy mogą używać opon całorocznych (wyprodukowanych przed 1 stycznia 2018 roku), które mają jedynie oznaczenie „M+S”, czyli de facto nie są homologowane, jako zimowe.

Zmiana przepisów tak, ale z głową

Trudno jednak twierdzić, że pomysł obowiązkowej jazdy na oponach zimowych należy całkowicie porzucić. I nie chodzi tu wyłącznie o spadek liczby wypadków w państwach, które wprowadziły taki nakaz – statystyki takie pojawiły się w raporcie Polskiego Związku Przemysłu Oponiarskiego, który głównie zajmuje się ochroną interesów firm oponiarskich.

W Polsce większym problemem wydaje się niewielki odsetek bezmyślnych kierowców, jak ci z Zakopanego, którzy wybrali się w środku zimy w góry na letnim ogumienie. I to na nich trzeba znaleźć sposób, a nie ustalać sztywne terminy, w których obowiązkowa będzie jazda na oponach zimowych. Tu trzeba się zgodzić z wiceministrem Bittelem, że w naszych warunkach klimatycznych opracowanie rozsądnych rozwiązań legislacyjnych w tej sprawie może być bardzo trudne.