- Kierowcom i mechanikom czasem zdarzają się głupie wpadki
- Wystarczy chwila nieuwagi, żeby doszło do tragedii. Lepiej uczyć się na cudzych błędach
- Wiele historii mają do opowiedzenia strażacy i ratownicy
- Niektóre historie brzmią absurdalnie, ale to nie są odosobnione przypadki, np. przypadki pożarów aut na skutek próby odessania paliwa odkurzaczem, zdarzają się regularnie
Chwila bezmyślności, moment nieuwagi i w najgorszym przypadku można stać się laureatem nagrody Darwina, albo przynajmniej pośmiewiskiem na całym świecie, bo dziś niemal każda wpadka popełniona przy świadkach trafia szybko do internetu i żyje swoim życiem przez lata. Zresztą, niektórzy sprawcy takich zdarzeń sami chętnie wrzucają je do sieci. Śmiesznych i strasznych sytuacji związanych z samochodami w internecie jest bez liku i nie chodzi wcale tylko o takie, jak z hitu polskiego internetu "Dajesz Malina… jedziemy 210, firmowe paliwo…". Oto kilka nietypowych, motoryzacyjnych wpadek z ostatnich lat.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoSzykowały się na imprezę, wysadziły auto w powietrze
Policja i strażacy, którzy przyjechali na miejsce zdarzenia w niemieckim Möhnesee w Nadreni Północnej Westfalii, musieli być przekonani, że chodzi o zamach terrorystyczny.
Trzydrzwiowy Opel Corsa prezentował się tak, jak samochody po wybuchu podłożonej w kabinie bomby — z wybitymi szybami, wyrwanymi, zdeformowanymi blachami i dachem, który wyglądał, jakby całe auto ktoś chciał napompować. W kabinie dwie ciężko ranne młode kobiety. Porachunki mafii? Zamach? Nic z tych rzeczy! Wyjaśnienie okazało się zupełnie niespodziewane. 19-sto i 21-latka szykowały się w samochodzie na imprezę. Jedna z nich postanowiła się odświeżyć, korzystając z dezodorantu, druga w tym samym momencie zapaliła papierosa — rozpylony w kabinie aerozol eksplodował, demolując przy tym auto i ciężko parząc i raniąc obie pasażerki.
Zatankował złe paliwo, postanowił odessać je z baku odkurzaczem
Policyjny komunikat: Do zdarzenia doszło po godzinie 17.00 na stacji paliw w (xxx). 19-latek zatankował mercedesa benzyną zamiast olejem napędowym. Kiedy się zorientował, że popełnił błąd, postanowił naprawić go za pomocą odkurzacza. Rurą próbował wypompować paliwo z baku. Operacja nie przebiegła jednak po jego myśli, ponieważ przemysłowy odkurzacz wybuchł. Na szczęście ogień nie rozprzestrzenił się i nie doszło do większych strat. Nie ucierpiała też żadna osoba znajdująca się na stacji.
To, co najbardziej przerażające w tej historii, to fakt, że… nie jest to odosobniony przypadek i że zdarza się to zarówno początkującym kierowcom, jak i weteranom, robią to i kobiety i mężczyźni. Takie rzeczy dzieją się tak często (nie tylko w Polsce, ale i za granicą), że na wielu odkurzaczach na myjniach i przy stacjach paliw pojawiły się tabliczki z przestrogą, żeby nie używać ich do odsysania paliwa!
Początkujący mechanik miał obsłużyć klimatyzację, a spalił warsztat
A skoro już mowa o odsysaniu paliwa przy pomocy nieodpowiedniego sprzętu, to zdarza się to nie tylko całkowitym amatorom. Kilka lat temu w jednym z dużych, sieciowych warsztatów na południu Polski doszło do groźnego pożaru z winy pracownika serwisu. Początkujący mechanik miał obsłużyć w samochodzie klimatyzację przy pomocy tzw. kombajnu, czy automatycznego urządzenia do obsługi klimatyzacji. W zasadzie taki zabieg to łatwizna — zadanie mechanika ogranicza się do tego, żeby wpiąć wężyki w odpowiednie złącza serwisowe układu, wybrać odpowiedni program na urządzeniu, reszta dzieje się automatycznie — urządzenia odsysa czynnik z układu, testuje szczelność, ponownie nabija klimatyzację i uzupełnia olej w układzie. Tym razem coś jednak poszło nie tak, bo maszyna do obsługi klimatyzacji stanęła w płomieniach. Co się okazało? Przez nieuwagę początkujący pracownik serwisu, zamiast podpiąć urządzenie do układu klimatyzacji, podpiął je do… podobnie wyglądającego zaworka na listwie wtrysku paliwa. Maszyna zassała paliwo i nieszczęście gotowe. Choć w takiej sytuacji nie wiadomo, kogo winić bardziej — nieostrożnego mechanika, czy konstruktorów, którzy obok siebie umieścili podobne porty, różniące się zupełnie przeznaczeniem.
Spalił auto przez grill w bagażniku
Takich przypadków też już było w ostatnich latach w Polsce co najmniej kilka. Chodzi o miłośników grillowania, którzy po zakończeniu imprezy w plenerze spakowali grilla do auta i wybrali się do domu. Kłopot w tym, że nie pamiętali o tym, żeby grilla wcześniej skutecznie ugasić i wystudzić. Efekt łatwy do przewidzenia: pożar samochodu!
Moja osobista motoryzacyjna wpadka
Żeby nie było, że autor tego skromnego zestawienia tylko naśmiewa się z innych, a sam nigdy nie zaliczył żadnej wpadki… Moja historia nie jest może spektakularna i nie trafiła do dziś do internetu, ale długo było mi głupio z jej powodu. Co zrobiłem?
Kilka lat temu kolega poprosił mnie o pomoc w odholowaniu jego auta do garażu. Leciwy Mercedes "rzucił palenie", pech chciał, że auto stało zaparkowane na dosyć ciasnym miejscu, w rządku innych samochodów. Wypychać go z miejsca i dopiero podpinać linkę holowniczą? Kolega, który jest mistrzem kierownicy, stwierdził, że da radę "na raz" wyjechać z ciasnego miejsca, więc linę podpięliśmy od razu.
— Ruszaj powoli, jakby jednak było za ciasno, to zatrąbię — polecił kolega, wsiadając za kierownicę unieruchomionego auta.
Zrobiłem więc tak, jak o to prosił, ruszyłem powoli i ostrożnie, nasłuchując czy nie trąbi. Nie trąbił…
Dopiero kiedy poczułem szarpnięcie, zamiast na obrys samochodu spojrzałem w lusterko na kolegę. Nerwowo bębnił ręką po kierownicy, ale klaksonu nie było słychać. Okazało się, że auto nie tylko "rzuciło palenie", sygnał dźwiękowy też przestał w nim działać. Skończyło się na lekkiej przycierce i pękniętym kloszu, ale przecież mogło być gorzej.