„Gdy po przejechaniu 1/4 mili Victor mija linię mety, Bugatti ma za sobą dopiero połowę dystansu. Ferrari Enzo na rozpędzenie się od 200 do 300 km/h potrzebuje 15 s, Veyron – 9,4 s. Ja robię to dokładnie w 3 s” – dodaje. To rodzi pytania: jaki silnik znajduje się pod maską i jak to możliwe, że takie monstrum dopuszczono do ruchu?
W 1982 r. 20-letni mechanik Andy Frost ze swoją 16-letnią dziewczyną Debbie poszukiwali taniego auta. Za 60 funtów kupili Vauxhalla Victora z 1972 roku, brytyjski odpowiednik Opla Rekorda C ze 104-konnym silnikiem pod maską. W 1986 auto otrzymało jednostkę 2.3 o mocy 120 KM. W ciągu następnych kilku miesięcy Frosty jeszcze dwukrotnie zmienił motor: najpierw na 3.3/124 KM, później na pochodzące z Rovera V8 (154 KM).
Wtedy też pojazd pierwszy raz wziął udział w wyścigach na 1/4 mili. Czas: 15,8 s. Słabo. Dzięki silnikowi V8 o mocy 300 KM z Corvette, od 1990 roku auto potrzebowało tylko 11,2 s. By poprawić sztywność nadwozia, zaspawano tylne drzwi. Nadal jednak był to jedyny pojazd Frostów. W 1991 roku Vauxhall został przemianowany na Red Victor I.
Dwa lata później – kolejna modyfikacja: pod maskę trafił rozwiercony bigblock z Chevroleta o mocy 500 KM (9,2 s na 1/4 mili, średnie spalanie 30 l/100 km). Ale pojawił się problem – olbrzymi moment obrotowy sprawił, że możliwości nadwozia Vauxhalla były na wyczerpaniu. Decyzja: Red Victor I jako samochód rodzinny przeszedł na emeryturę, a genialny mechanik zbudował stabilną rurową ramę przestrzenną, do której przymocował zewnętrzne oblachowanie oryginału.
W 2002 roku jego dzieło zostało dopuszczone do ruchu. Jak to możliwe? Przyjęto, że Red Victor I jest rozwinięciem Vauxhalla z 1972 roku, a w stosunku do aut rejestrowanych przed 1973 rokiem wymagania są (delikatnie mówiąc) niezbyt wygórowane: światła, tłumik i wycieraczki wystarczą.
W 2003 roku na pokładzie znalazła się instalacja do podtlenku azotu (dodatkowe 500 KM), a rok później pojemność wzrosła do obecnych 9375 ccm. Trzy lata później Mr. Frost zrezygnował z podtlenku, ale za sprawą dwóch turbosprężarek z ciężarówki podniósł moc – najpierw do 2000, a w 2007 roku do 2200 KM.
Wsiadamy. Frosty uruchamia silnik – Red Victor I zaczyna pracować. Wrzucamy D na 2-stopniowym „automacie” i ruszamy. Gdyby nie hałas i nie zakryta żadnymi plastikami technika, nigdy nie powiedzielibyśmy, że to bestia. „Jestem szczególnie dumny z tej codziennej użyteczności Victora” – mówi Frosty i wciska gaz. Zanim dobrze pomyśleliśmy, co się stało, jechaliśmy o 80 km/h szybciej, a łza, która wypływała naszemu koledze z oka, znalazła się przy jego uchu.
„Skoro już wyjechaliśmy, to...” – Frosty podjeżdża pod market. Po chwili wraca z kilkoma piwami i jedziemy do jego warsztatu, w którym naprawia automatyczne skrzynie zwykłych aut. Plany na przyszłość? „3000 KM”. 75-konnego Escorta kombi, którego teraz użytkuje razem z Debbie, raczej taka kariera nie czeka...