Dziś już rzadko słyszy się takie historie, bo kradzione auta trafiają raczej do dziupli, w których w ekspresowym tempie są rozbierane na części i w takiej (bezpieczniejszej dla złodziei) formie sprzedawane dalej. Może z tego właśnie powodu wielu kupujących traci czujność i zapomina o weryfikacji auta pod kątem jego legalności. Dziś większość kupujących raczej skupia się na szerokości szpar, numerach szyb i tropi szpachlę na karoserii niż weryfikuje numer VIN.
Przykład mieszkańca Żagania pokazuje, że na rynku wtórnym nadal można trafić na auto pochodzące z nielegalnego źródła. Nowy właściciel trefnej Mazdy CX-30 nie nacieszył się długo swoim samochodem. Okazało się, że samochód skradziono z belgijskiej wypożyczalni. Policjanci ustalili, że w grudniu 2020 r., po upływie okresu na jaki została wypożyczona, Mazda nie została zwrócona.
Złodziej sfałszował dokumenty pojazdu i sprzedał go w Polsce mieszkańcowi Żagania za 20 tysięcy euro. Kupujący był przekonany o tym, że auto pochodzi z legalnego źródła. Jak się okazało, mężczyzna został oszukany i stracił pieniądze, które przez wiele lat odkładał na nowy samochód. Pojazd został już zabezpieczony przez policjantów i po wykonaniu wszystkich czynności wróci do właściciela. Niestety, szanse na odzyskanie pieniędzy przez oszukanego Polaka są dość małe.