- Alpine, marka samochodów sportowych z Dieppe, jest dumą Francji
- Jej fabryka jest trochę jak manufaktura, ale zautomatyzowana. Praca człowieka jest tam niezbędna i dodaje uroku temu miejscu. Tu powstawało A110, ale też Espace
- W ciągu dnia produkuje się 22 sztuki A110. Już niedługo w tej fabryce zaczną powstawać kolejne modele
- Alpine jest dumne ze swoich centrów badawczych. W jednym z nich są silniki i bolidy F1, a w drugim powstają nowe, jeszcze nieznane modele
- Fabryka Alpine. Od A110 przez Espace'a do... A110
- Fabryka Alpine to zautomatyzowana manufaktura. Auta robi się ręcznie
- W fabryce Alpine nie widać elektroniki jak w A110
- Nowe Alpine A290 jest badane pod Paryżem. Jak każde nowe Alpine
- Alpine A290. Zdradzono nam drobne szczegóły
- Wchodzimy do Alpine, a tam V8 i V10. Bo w F1 też startują
- Centrum badawcze Alpine F1 jest jak laboratorium
- Ekipa Alpine z Paryża śledzi przebieg wyścigu i doradza teamowi
- Alpine się nie bawi. Ta marka buduje prawdziwe sportowe samochody
Dieppe to niewielkie miasto portowe położone w Normandii przy kanale La Manche. Ta miejscowość była świadkiem nieudanego próbnego lądowania aliantów w 1942 r., a doświadczenie z tego smutnego wydarzenia posłużyło później w inwazji, która była początkiem końca III Rzeszy. Zanim jednak całą Europę ogarnęła wojna, w Dieppe urodził się główny sprawca mojej wizyty w tym miejscu — Jean Rédélé.
Był kierowcą wyścigowym, producentem samochodów i projektantem, a także założycielem marki Alpine, która powstała w 1955 r. Jej główna siedziba mieści się właśnie w Dieppe i tutaj stoi też fabryka tych sportowych francuskich samochodów. Dlatego to miejsce ważne nie tylko dla historyków, ale istotne także na motoryzacyjnej mapie świata.
Fabryka Alpine. Od A110 przez Espace'a do... A110
Marka ta w całości należy do Renault, dlatego w fabryce powstawały nie tylko sportowe modele Alpine, ale także samochody Renault Sport, takie jak Clio RS, czy Megane RS. To stąd wyjechało też legendarne Renault 5 Turbo i Clio V6. Swój epizod miał tu również daleki od sportowych wrażeń minivan Espace.
Fabryka Alpine to zautomatyzowana manufaktura. Auta robi się ręcznie
Wcześniej miałem już okazję odwiedzić inną fabrykę grupy Renault – Dacii. Spodziewałem się więc rumoru, samochodów wyjeżdżających taśmowo i mocno zrobotyzowaną fabrykę. Jak się okazało, byłem w bardzo dużym błędzie.
Fabryka Alpine nie jest zwykłą fabryką, choć w istocie z zewnątrz tak wygląda. Wydaje się jednak, że na to miejsce został rzucony czar spokoju. Przed budynkiem kilku pracowników bez pośpiechu wprowadza samochody na lawety, w środku nie ma hałasu, na stanowiskach pracują ludzie, którzy są jedynie wspomagani przez roboty i próżno szukać tutaj wielotysięcznej załogi, bo na stałe w zakładzie pracuje 350 osób. Można więc powiedzieć, że jest to zautomatyzowana manufaktura samochodów.
Do Dieppe docierają już wytłoczone elementy karoserii, które tutaj są ze sobą łączone. Część zgrzewają roboty, a część ręcznie nitują pracownicy, ale nie ma tutaj mowy o fuszerce. Wszystko jest robione dokładnie i spokojnie. Później już złożone nadwozia wypychane są również ręcznie do pierwszej komory, gdzie zostają sprawdzone pod kątem poprawności złożenia i lakierowane podkładem.
Następnie znów są sprawdzane, tym razem pod kątem ewentualnych wad lakierniczych i dopiero potem nakładany jest docelowy kolor. Dalej wszystko wygląda już nieco bardziej jak w fabryce, ponieważ nadwozia idą na zautomatyzowaną linię. Tam jednak także nie ma wyścigów. Oglądając pracę w Dieppe, wydawało mi się, że trochę oglądam zwykłą fabrykę w zwolnionym tempie, a trochę fabrykę z dawnych lat.
- Przeczytaj także: Pojechaliśmy do komisu w Siedlcach po Suzuki dla młodej lekarki. Czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy
W fabryce Alpine nie widać elektroniki jak w A110
I tak powoli każde Alpine A110 jedzie ku bramie wyjazdowej, po drodze dostając wnętrze, silnik, zawieszenie, a w końcu także koła, na których staje pod koniec procesu produkcyjnego. Później jeszcze zostaje tylko końcowa inspekcja jakości wykonanego auta i kolejne Alpine może pojechać do swojego właściciela.
Każdy samochód jest więc przynajmniej w połowie wykonany przez człowieka niczym samochody najbardziej ekskluzywnych marek. Dziennie udaje się stworzyć 22 sztuki A110 w różnych wersjach, a do końca 2023 r. fabryka zamierza osiągnąć wynik ok. 4500 szt. Niech jednak zwolnione tempo i niewielka liczba robotów was nie zwiedzie, ponieważ cała fabryka jest naszpikowana automatyką i już szykuje się na zmiany, które w końcu muszą nastąpić.
Nowe Alpine A290 jest badane pod Paryżem. Jak każde nowe Alpine
Nie jest tajemnicą, że A110 jest jednocześnie pierwszym i ostatnim nowożytnym Alpine, którego serce jest spalinowe. Znakiem naszych czasów zaczyna być prąd i czy to się komuś podoba, czy nie, niedługo równolegle z małym sportowcem będzie tam wytwarzany model elektryczny, dlatego fabryka ma już zaplanowane modyfikacje, by przyjąć również auta na prąd.
Jeden z przyszłych takich pojazdów — Alpine A290_β w wersji koncepcyjnej — stoi w innym ważnym miejscu dla tej marki — Les Ulis. To garaż, w którym nowe auta są opracowywane. Tam już opracowano A110 w wersji elektrycznej, które jednak jest tylko pokazem możliwości pracujących tam inżynierów.
To miejsce mocno tajemnicze, bo takie musi być. W krętych korytarzach wiszą zdjęcia i plakaty auta już produkowanego, ale w znajdujących się tam garażach stoją samochody jeszcze opracowywane, które nie są znane publicznie. Z tego powodu, żeby wejść, obowiązkowo musieliśmy nie tylko zasłonić obiektywy telefonów, ale także włożyć specjalne czyste buty.
Tam inżynierowie opracowują wnętrza samochodów, starają się upakować pakiety baterii do karoserii i dopracowują całą mechanikę. Opracowywane i analizowane są rezultaty z jazd testowych na drogach publicznych i torach wyścigowych. Pracownicy jednak są tajemniczy, bo większość pracy, którą wykonują, jest objęta tajemnicą. Na pytanie, przy czym pracują, jedynie mówią: przy kilku różnych projektach.
Na stanowiskach w tym garażu zauważyłem nie tylko A110, ale też samochód zakryty pokrowcem i standardowe modele Renault. To one są punktem wyjścia dla Alpine A290, które będzie zaprezentowane w 2024 r., również jest tam testowane.
Alpine A290. Zdradzono nam drobne szczegóły
Skoro już jesteśmy przy tym modelu, to warto wspomnieć, że będzie miał sylwetkę Renault 5 E-Tech, którego stylistyka jest garściami zaczerpnięta z historycznego Renault 5 z lat 70. minionego wieku. Będzie miał oczywiście bardziej sportowy charakter i spory spoiler. Auto jest oparte na platformie AmpR Small i dostanie napęd wyłącznie na przednią oś.
Francuski producent uchylił rąbka tajemnicy i zdradził, że Alpine A290 będzie miało 3,99 m długości, 1,82 m szerokości oraz 1,52 m wysokości, jego masa nie przekroczy 1500 kg. Więcej na razie nie zdradzono, ale sądząc po pracy, jaką ludzie z Les Ulis wykonali przy A110, jest na co czekać.
- Przeczytaj także: Kierowca złamał kod 01.01 w prawie jazdy. Teraz stanie przed sądem
Wchodzimy do Alpine, a tam V8 i V10. Bo w F1 też startują
Sportowe emocje powinny być gwarantowane — przecież Alpine nie tylko tworzy samochody wypełnione sportem, ale czynnie bierze udział w sporcie, chociażby w Formule 1 i World Endurance Championship (WEC), czyli w wyścigach długodystansowych. Tym Francuzi także pochwalili się w swojej siedzibie, gdzie pracuje się nad pojazdami wyścigowymi w Viry-Châtillon.
Już na samym wejściu wita nas imponujący prototypowy Alpine A424_β, czyli hypercar szykowany na wyścigi długodystansowe. Obok niego stoi z kolei silnik V6 wyjęty wprost z bolidu Formuły 1. To zapowiedź ciekawych doświadczeń, które są za zamkniętymi drzwiami tego budynku. Tu także warunkiem wejścia dalej jest zasłonięcie aparatów.
- Przeczytaj także: Policjanci zabierają dowody rejestracyjne. I to za co
W środku tego kompleksu przy ścianach stoją kolejne jednostki napędowe wyjęte z bolidów. Tu V8, tam V10 — to żywa historia całej kariery tego zespołu w wyścigach, która jest długa i pełna sukcesów. Warto przypomnieć, że to oczywiście jednostki zespołu Renault, który w 2020 r. zmienił nazwę na Alpine.
Centrum badawcze Alpine F1 jest jak laboratorium
Jeśli jednak spodziewacie się umorusanych w oleju mechaników, to możecie się zdziwić. Wnętrzom tego budynku bliżej bardziej do laboratorium — ściany są białe albo przeszklone. W takich salach mechanicy oraz inżynierowie składają i rozkładają poszczególne elementy, często silniki.
W tym miejscu analizuje się bowiem najlepsze rozwiązania, składa gotowe konstrukcje, a także rozkłada te, które już uczestniczyły w testach i napędzały bolidy. Nie jest przecież tak, że zużyta konstrukcja zostaje wyrzucona i przetopiona. Najpierw trzeba sprawdzić każdą najdrobniejszą część, by zweryfikować, jak się sprawowała, co jest dobrze, a co źle i ewentualnie analizować przyczyny usterek. To niesamowicie istotne w sportowej rywalizacji, bowiem te silniki nie tylko muszą być piekielnie mocne, ale też wymaga się od nich określonej żywotności. W F1 za zbyt wiele wymienionych jednostek w sezonie grożą kary, a w WEC silnik musi wytrzymać wielogodzinną pracę na najwyższych obrotach. Dlatego zamiast brudnego garażu jest czyste laboratorium, a na stołach stoją probówki i mikroskopy, choć i kluczy nie brakuje.
To jednak nie wszystko, bo w budynku znajdującym się obok te jednostki napędowe są sprawdzane i konfigurowane. Na hamowniach silnikowych inżynierowie symulują warunki wyścigowe, by sprawdzić, jak jednostka napędowa sprawowałaby się podczas prawdziwego wyścigu. Działa ona dokładnie tak samo, jakby bolid właśnie się poruszał na torze, korzystając z danych z prawdziwego toru. Silnik więc ma zadane obciążenia, jakby jechał wyścig, mimo że stoi na stole. Weryfikuje się wtedy, czy wszystkie uszczelnienia, śruby i nakrętki są na swoim miejscu i sprawdza się działanie przy różnych temperaturach.
W sali obok konfiguruje się również całe tylne zawieszenie razem ze skrzynią biegów. Dlaczego tak? Bo jest ona oparta na tylnym zawieszeniu i ma wpływ na zachowanie tylnej osi. Tu sytuacja jest analogiczna jak z testowaniem i ustawianiem silnika.
Ekipa Alpine z Paryża śledzi przebieg wyścigu i doradza teamowi
Mało kto zapewne zdaje sobie sprawę, że w tym samym miejscu jest również ekipa, która kontroluje informacje z bolidów podczas wyścigów. Inżynierowie mają dokładnie taki sam obraz na wyścig jak team, będący na torze. Pod Paryżem spokojnie obserwują, co dzieje się z bolidami i patrzą, jak przebiega wyścig. Na bieżąco podpowiadają ekipie, będącej na torze, co zmienić lub poprawić w ustawieniach bolidów. To jednak zespół na miejscu wyścigu bierze odpowiedzialność za poprawki podczas rywalizacji. Opóźnienie przesyłu danych z toru do Viry-Châtillon wynosi ok. 2 sekund.
Alpine się nie bawi. Ta marka buduje prawdziwe sportowe samochody
Te wszystkie miejsca pokazują i udowadniają, że Alpine nie żartuje i rzuca rękawice innym producentom. Korzystając z technologii Renault, ale też z doświadczeń zdobytych na torze, chce tworzyć samochody dające emocje. To marka, która zaskakuje, bo niewielu nawet o niej wie, ale produkuje samochody wyjątkowe i dba o dopracowanie szczegółów. Bez wątpienia można stwierdzić, że Alpine to marka sportowa, która tworzy auta sportowe. Było tak w 1955 r. i pozostaje do dziś, czego przykładem jest A110 i ma być nowe A290. Choć już będzie elektrykiem, to ma dawać emocje. Wyścigowe doświadczenie marki na pewno w tym pomoże.