- Wymagana dokładność mierników prędkości do plus-minus 3 km/h przy prędkości do 100 km/h. Przy wyższych prędkościach dopuszczalny błąd pomiaru to 3 proc.
- Jeśli poprawnie użyty miernik wskaże prędkość jazdy 101 km/h, to można przyjąć, że kierowca jechał 98 km/h lub trochę szybciej
- Polskie przepisy – inaczej niż w wielu innych krajach – nie zaliczają dopuszczalnego błędu na korzyść kierowcy
- Brak automatycznej korekty wyniku pomiaru jest szczególnie krzywdzący dla kierowców, których zmierzona prędkość w terenie zabudowanym była wyższa od dopuszczalnej o 51, 52 albo 53 km/h
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Nie ma technicznej możliwości, aby każdy pomiar prędkości pojazdu był stuprocentowo dokładny. Nie ma też takiej potrzeby, pod warunkiem odpowiednio skonstruowanych przepisów. Obowiązujące Rozporządzenie Ministra gospodarki z dnia 17 lutego 2014 r. w sprawie wymagań, którym powinny odpowiadać przyrządy do pomiaru prędkości pojazdów w ruchu drogowym (…) ma w kwestii dokładności następujące oczekiwania wobec policyjnych radarów, fotoradarów czy mierników laserowych:
Są to te same wartości, o których mówią przepisy stosowane w innych krajach. Jeśli zaś chodzi o instrukcje obsługi urządzeń, jakimi dysponuje polska Policja czy CANARD (instytucja nadzorująca system fotoradarowy), to albo mówią one ogólnie, że urządzenie jest zgodne z w/w rozporządzeniem, albo podają wprost wartości wymienione w rozporządzeniu. Fotoradar czy miernik ręczny ma dokładność na poziomie +/- trzy km/h przy prędkości do 100 km/h i +/- 3 proc. powyżej tej prędkości. Oznacza to, że jeśli miernik stwierdził, że jechaliśmy 73 km/h, jest to dowód na to, że kierowca jechał 70 km/h lub nieco szybciej. Jeśli miernik podał prędkość 81 km/h, to można uczciwie założyć, że kierowca jechał 78 km/h – udowodnienie w sądzie, że jechał faktycznie aż 81 km/h, ma słabe podstawy. To dlatego, że jedna z zasad państwa prawa mówi, iż wszystkie wątpliwości rozstrzyga się na korzyść obwinionego. I tak dokładnie jest w wielu krajach zachodnioeuropejskich, w Niemczech czy nawet w słynącej z restrykcyjnego podejścia do przekroczeń dozwolonej prędkości Francji. W tych krajach kierowca, otrzymując "bilet" np. fotoradarowy, dowiaduje się, jaka była dozwolona prędkość na danym odcinku drogi, jaką prędkość zmierzyło urządzenie, a jaka prędkość (niższa z reguły o 3-4 km/h od zmierzonej) jest podstawą ukarania.
Pomiary prędkości w Polsce - błąd pomiaru bez znaczenia?
W Polsce policjant nie ma obowiązku wzięcia pod uwagę dopuszczalnego błędu pomiaru radaru czy miernika laserowego. To samo dotyczy pracowników CANARD-u, którzy "obrabiają" zdjęcia wykonane przez fotoradary. Jeśli radar zmierzy 103 km/h, to na "bilecie" jest 103 i basta! Jest jednak "nieoficjalna" możliwość obejścia sztywnych regulacji: to "widełki" przewidziane przez taryfikator mandatów. Taryfikator w kwestii przekroczeń dozwolonej prędkości przewiduje:
Przekroczenie | Mandat | Punkty karne |
---|---|---|
Do 10 km/h | 50 zł | - |
11-20 km/h | 50-100 | 2 |
21-30 km/h | 100-200 | 4 |
31-40 km/h | 200-300 | 6 |
41-50 km/h | 300-400 | 8 |
51 km/h i więcej | 500 | 10 |
A to oznacza, że w przypadku, gdy policjant zmierzy przekroczenie o np. 31 km/h, ma możliwość ukarać kierowcę mandatem w wysokości 300 zł albo 200 zł (o co warto się upomnieć), nie ma jednak możliwości zredukowania, bez wpisywania w dokumenty nieprawdziwych danych, liczby punktów karnych.
Dochodzi kwestia automatycznego zatrzymywania praw jazdy na przekroczenie prędkości o 51 km/h w terenie zabudowanym: przepisy nie przewidują żadnego marginesu, widełek czy innej opcji wzięcia pod uwagę błędu urządzenia mierzącego prędkość (a nawet ludzkiego błędu polegającego na zmierzenie prędkości innego pojazdu niż zatrzymany!). A prawda jest taka, że przy minimalnym przekroczeniu granicznej wartości (np. wynik pomiaru na poziomie 102 km/h przy dozwolonej prędkości 50 km/h) policjant nie dysponuje twardym dowodem na to, że kierowca zasłużył na zatrzymanie prawa jazdy na 3 miesiące zgodnie z przepisami prawa. Wszelkie wątpliwości rozstrzygać należy na korzyść obwinionego – i basta!
Wideorejestrator, czyli pomiar prędkości na oko
Jeszcze inny problem dotyczy pomiarów wykonywanych za pomocą wideorejestratorów, zwłaszcza tych starszej generacji: tu przyczyn błędnych pomiarów jest wiele, a dokładność na poziomie 3 proc. jest w praktyce nieosiągalna. Można mówić co najwyżej o zmierzonej przybliżonej prędkości kierowcy – ale nie pomyślano o przepisach, które choć w minimalnym stopniu chroniłyby kierowców przed błędami i nadużyciami. Dość przypomnieć sprawę Krzysztofa Hołowczyca zatrzymanego na drastycznym przekroczeniu prędkości – w toku sprawy okazało się, że wideorejestrator pozwolił policjantom zawyżyć prędkość rajdowca o 40 km/h (przekroczenie mimo to było solidne), a sprawa ostatecznie przedawniła się. 40 km/h – to wręcz absurdalna wartość!
Policja: niech rozstrzygają sądy!
"W ocenie Biura Ruchu Drogowego KGP, stosowanie przez policjanta zasady in dubio pro reo (Niedające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego – red.) już na etapie kontroli drogowej, poprzez pomniejszenie wyniku dokonanego pomiaru prędkości pojazdu o wartość dopuszczalnego błędu granicznego urządzenia, byłoby zdecydowanie przedwczesne i nieuprawnione". I dalej: "W aktualnym stanie prawnym nie ma przepisu, który upoważniałby policjanta do takiego sposobu postępowania i w naszej ocenie, właściwy w tym zakresie jest sąd rozpoznający sprawę".
Czyli w skrócie: choćbyśmy chcieli, to i tak nie możemy brać pod uwagę niedokładności urządzeń, bo prawodawca o tym nie pomyślał. Ale możecie iść do sądu. I w pewnych wypadkach jest to rozsądne wyjście: jeśli wynik pomiaru jest taki, że wzięcie pod uwagę dopuszczalnego błędu urządzenia przesuwa nasze wykroczenie o stopnień niżej w taryfikatorze, to warto mandatu nie przyjąć – zwłaszcza jeśli policjant proponuje mandat z górnej części widełek. Jeśli za przekroczenie o 21 km/h policjant proponuje tylko 100 a nie 200 zł, walczymy już jednak tylko o dwa punkty karne. I o zasadę – a to też się liczy.
Jeśli zabrano nam prawo jazdy na 3 miesiące, a wzięcie pod uwagę dopuszczalnego błędu pomiaru urządzenia miałoby wpływ na naszą sytuację, walczymy już o odszkodowanie lub zadośćuczynienie. Niestety, prawo nie przewiduje takiej opcji, aby uniknąć kary zatrzymania prawka poprzez nieprzyjęcie mandatu – nawet jeśli w ogóle nie popełniliśmy wykroczenia, a wynik pomiaru zasadza się na pomyłce.
GITD: nasz fotoradary są badane i dokładne
Podobnie na nasze pytania odnośnie brania pod uwagę dopuszczalnych błędów pomiarów przy karaniu kierowców odpowiada Główny Inspektorat Transportu Drogowego:
"Kwestia ewentualnego korygowania wskazań była przez GITD badana. Z informacji przekazanej przez Biuro Metrologii Prawnej Głównego Urzędu Miar wynika, że rozporządzenia o których mowa wyżej nie przewidują korygowania wyników i jako wynik należy przyjmować wartości bezpośrednio odczytane z urządzenia. W ocenie GUM wartości nie powinny być zmieniane przez użytkownika urządzenia, na przykład przez korygowanie wyników - dodawanie lub odejmowanie właściwych dla urządzenia wartości błędów granicznych dopuszczalnych. Błędy graniczne dopuszczalne, to określone wartości skrajne błędu, których urządzenie nie może przekraczać aby uzyskało dopuszczenie do użytkowania. Nie oznacza to, że dane urządzenie będzie takie skrajne błędy wykazywać (zazwyczaj jest bardziej precyzyjne)".
I jeszcze: "Nadmienić także trzeba, iż gdy chodzi o błąd, to w art. 129h ust. 5 pkt. 3 ustawy Prawo o ruchu drogowym wprost zapisano możliwość błędu kierowcy do 10 km/h włącznie, i zgodnie z tą dyrektywą fotoradary GITD nie rejestrują przekroczenia prędkości, gdy nie przekracza ono 10 km/h ponad dopuszczalną".
I to jest prawda, jednak gdy urządzenie zmierzy przekroczenie dozwolonej prędkości o np. 31 km/h, kierowca jest karany za 31 km/h, a nie 21 czy 28 km/h.
Co zaś do korygowania wyników pomiaru, to też nie do końca o to chodzi. Wystarczy korygować podstawę ukarania kierowcy – znikają wówczas wszelkie wątpliwości, co jest korzystne dla obu stron. No tak czy nie?
Nie biorą pod uwagę błędu mierników prędkości? Idźmy do sądu!
To, że organy ścigania naruszają prawa kierowców podczas karania za przekroczenia prędkości, zauważyli już m.in. posłowie opozycji, domagając się wprowadzenia automatycznej korekty wyników pomiarów prędkości:
Posłowie domagają się korekty prawa (w praktyce byłoby ono zbieżne z procedurami stosowanymi w wielu innych krajach), ale faktem jest, że obecnie ani policja, ani "krokodyle" nie mają podstaw, by uczciwie karać kierowców za przekroczenia prędkości. Uczciwie, czyli tak, aby nie było żadnych wątpliwości co do winy. Piłka jest po stronie ustawodawcy. Kierowcom pozostaje, oczywiście wtedy, gdy gra jest warta świeczki, skorzystanie z drogi sądowej: szansa, że sąd, jeśli nawet nie w pierwszej, to w drugiej instancji rozstrzygnie wątpliwości na korzyść obwinionego, jest bardzo wysoka. A na co dzień warto mieć świadomość, że policjant ma do dyspozycji przynajmniej widełki przewidziane przez taryfikator mandatów: gdy jesteśmy "na granicy", warto upomnieć się o swoje.