W poniedziałek 25 marca na stronie Komendy Stołecznej Policji pojawiła się informacja, że policjanci zatrzymali kierowcę Peugeota, który krótko po północy nie zatrzymał się do kontroli drogowej. Przeprowadzić chcieli ją mundurowi z Pruszkowa, którzy uznali, że prowadzone przez 24-latka auto porusza się niezgodnie z prawidłowym torem jazdy. Kierowca zignorował jednak ich sygnały, uderzył w radiowóz i próbował uciec.
Pościg zakończył się w Ożarowie. Wcześniej padły strzały
Jak wynika z relacji podkom. Jacka Wiśniewskiego, kierowca jechał pod prąd, stwarzając zagrożenie dla pozostałych uczestników ruchu drogowego. "W trakcie pościgu kilkukrotnie uderzył w radiowóz i zatrzymał swój pojazd dopiero na wysokości węzła A2. Gdy podbiegł do niego policjant, gwałtownie ruszył, usiłując potrącić funkcjonariusza. Drugi z policjantów użył broni, oddając strzały w kierunku kół pojazdu" — napisał Wiśniewski.
To jednak nie powstrzymało uciekiniera, który kontynuował niebezpieczną jazdę. Jednocześnie kierujący samochodem nie zwracał uwagi na potrzebującą pomocy współpasażerkę. Droga zawiodła go do Ożarowa Mazowieckiego, gdzie ostatecznie stracił panowanie nad pojazdem, co skończyło się dachowaniem.
Gdy 24-latek nie miał już jak uciekać, okazało się, że ma zakaz prowadzenia pojazdów, a wcześniej był notowany m.in. za posiadanie środków odurzających oraz jazdę pod wpływem alkoholu. Oprócz niego w samochodzie znajdowały się dwie nieletnie pasażerki: 17-latka, którą przekazano rodzicom oraz 15-latka, która z raną postrzałową uda trafiła do szpitala.