• Pojazd uprzywilejowany może nie stosować się do przepisów ruchu drogowego, a także do znaków i sygnałów drogowych, jednak pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności
  • Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani ułatwić przejazd pojazdu uprzywilejowanego, w szczególności przez niezwłoczne usunięcie się z jego drogi, a w razie potrzeby zatrzymanie się
  • Żaden przepis nie przesądza o tym, że w kolizji pojazdu uprzywilejowanego z prywatnym wina zawsze leży po stronie kierowcy, który nie ustąpił pierwszeństwa pojazdowi jadącemu na sygnale

Kierowca Renault miał zamiar, wyjeżdżając z ulicy Instalatorów na warszawskiej Ochocie, skręcić w lewo w znacznie większą Aleję Krakowską. Tymczasem oczekiwał na zmianę świateł jako pierwszy przed wjazdem na skrzyżowanie. Gdy zaświeciło się zielone, ruszył. Będąc już na skrzyżowaniu, nagle zorientował się, że z jego lewej strony, spoza niewielkiego wzniesienia (w tym miejscu jest wiadukt nad torami kolejowymi) z dużą prędkością wyjechał i zbliża się radiowóz jadący na sygnale. Kierowca Renault nie zdążył już nic zrobić, a z kolei kierowca radiowozu nie zdążył wyhamować. W uderzonym z boku Renault wystrzeliły kurtyny powietrzne, impet uderzenia skupił się jednak na zawieszeniu auta. Nikomu nic się nie stało, ale radiowóz uszkodzony, a Renault właściwie "skasowane". Co teraz?

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Jadący na sygnale jest uprzywilejowany. Co to znaczy?

Z punktu widzenia zwykłego kierowcy, pojazdem uprzywilejowanym jest każdy pojazd, który wysyła jednocześnie sygnały świetlne (czyli niebieskie błyski) i dźwiękowe oraz ma włączone światła mijania. Przepisy mówią także o innych warunkach, które muszą być spełnione przez kierującego pojazdem uprzywilejowanym, np. musi on uczestniczyć w "akcji związanej z ratowaniem życia, zdrowia ludzkiego lub mienia albo koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa, lub porządku publicznego", niemniej tego żaden kierowca nie jest w stanie na bieżąco weryfikować. Jeśli widzimy samochód straży pożarnej, karetkę czy policyjny radiowóz jadący "na bombach", to znaczy, że mamy się odpowiednio zachować.

Jak się zachować, widząc lub słysząc pojazd uprzywilejowany?

Przepis Kodeksu drogowego mówi:

Ponadto, jeśli stoimy w korku i słyszymy nadjeżdżający pojazd uprzywilejowany, powinniśmy wraz z innymi kierowcami stworzyć tzw. korytarz życia.

Teoretycznie to proste: gdy widzimy nadjeżdżającą "na bombach" karetkę, radiowóz policyjny czy straż pożarną, powinniśmy zrobić wszystko, co możliwe, aby ułatwić mu przejazd. To wcale nie oznacza, że w każdym przypadku powinniśmy zatrzymać się. Zdecydowanie nie – bywa, że zatrzymując się bezmyślnie, po prostu blokujemy drogę, a nie o to chodzi.

Problem pojawia się, gdy cywilny "kierowca" nie ma czasu na reakcję, nie ma gdzie się schować, nie jest w stanie odpowiednio szybko przyspieszyć ani usunąć się z drogi i dochodzi do kolizji.

Wypadek z radiowozem na sygnale: kto winien?

W Renault zadziałały zabezpieczenia pirotechniczne Foto: Czytelnik / Auto Świat
W Renault zadziałały zabezpieczenia pirotechniczne

Co innego, gdy pojazd uprzywilejowany widzimy z daleka albo zbliża się on z tyłu, dając nam czas na stosowną reakcję, a co innego, gdy pojawia się on nagle na skrzyżowaniu, jadąc z dużą prędkością, choć warunki nie sprzyjają takiej jeździe. Przepis mówi:

  • po pierwsze, kierujący pojazdem uprzywilejowanym ma obowiązek zachowania szczególnej ostrożności
  • po drugie, żaden przepis nie mówi, że kierujący pojazdem uprzywilejowanym ma pierwszeństwo przed innymi w każdej sytuacji. Czym innym jest obowiązek "ułatwienia" przejazdu", a czym innym "ustąpienie pierwszeństwa".

Za każdym razem sytuacja wymaga zatem indywidualnej oceny, a przede wszystkim sprawdzenia, czy cywilny kierowca w ogóle miał szansę "ułatwić przejazd" np. radiowozu.

Kolizja z radiowozem na warszawskiej Ochocie – kto winien?

Kolizja a warszawskiej Ochocie Foto: Czytelnik / Auto Świat
Kolizja a warszawskiej Ochocie

Dotarliśmy do zdjęć z miejsca kolizji radiowozu z Renault, a także do ustaleń, jakie zostały poczynione na miejscu zdarzenia. Wkrótce po kolizji na miejscu pojawiły się patrole Policji, jednak funkcjonariusze początkowo nie byli jednomyślni w kwestii winy uczestników zdarzenia. Kierowca Renault najpierw został pouczony przez jednego z funkcjonariuszy, że powinien był ustąpić pierwszeństwa pojazdowi uprzywilejowanemu, a jednak wkrótce policjanci orzekli, że jednak wina leży w całości po stronie kierującego radiowozem. Poszkodowany dostał dane polisy OC radiowozu. Sprawa została załatwiona po myśli kierującego Renault i najwyraźniej zgodnie ze stanem faktycznym oraz zdrowym rozsądkiem.

Kolizje się zdarzają, najważniejsze jednak, aby nie robić sobie zbędnych problemów. Tym razem, całkiem inaczej niż w wypadku kolumny BOR z byłą premier, służby wzięły zdarzenie "na klatę". To miłe.