• Według nowych przepisów sądy będą mogły orzekać przepadek pojazdu wykorzystywanego w ruchu lądowym. Nowelizacja nie będzie dotyczyć jednostek pływających czy ruchu powietrznego
  • Sprawca będzie musiał zwrócić równowartość pojazdu mechanicznego sprzed szkody
  • W przypadku wykonywania czynności zawodowych lub służbowych sądy będą nakładać nawiązkę w wysokości od 5 tys. zł do 100 tys. zł
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Do Sejmu trafił projekt nowelizacji kodeksu karnego i innych ustaw. W uzasadnieniu projektu czytamy, że głównym celem jest "wzmocnienie ochrony prawnokarnej przed najcięższymi kategoriami przestępstw przez zaostrzenie odpowiedzialności karnej" m.in. za "przestępstwa drogowe popełniane w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego". Uznano bowiem, że wraz z zaostrzeniem przepisów powinna spaść liczba przewinień.

By walczyć z plagą pijanych i odurzonych kierujących wprowadza się nie karę, a "środek reakcji prawnokarnej" w postaci przepadku pojazdu lub jego równowartości. Wszystko po to, by, jak czytamy w uzasadnieniu nowelizacji, utrudnić "sprawcy popełnienie przestępstwa w przyszłości przez pozbawienie go pojazdu mechanicznego, a w przypadku przepadku równowartości przez pozbawienie go środków pieniężnych, które może przeznaczyć na zakup pojazdu".

Większe piwo i przepadek pojazdu

Kto zatem może (ale wcale nie musi) stracić pojazd lub jego stosowną równowartość? Każdy, kto korzysta z niego w ruchu lądowym (pijany sternik nie straci zatem swojego jachtu) i jedynie na użytek prywatny. Przepisy dotyczą sytuacji nie tylko, gdy sprawca prowadzi własny pojazd, ale także wówczas, gdy stanowi on cudzą własność lub współwłasność (wówczas orzeka się przepadek równowartości). Ponadto zawarto jeszcze kolejne zastrzeżenie dotyczące zawartości alkoholu w organizmie (nie niższa niż 1,5 promila we krwi lub 0,75 mg/dm3 w wydychanym powietrzu). W praktyce po małym piwie czy lampce wina motocykl, skuter czy samochód dalej pozostaną w rodzinnym majątku.

W nowelizacji nie zabrakło jednak wyjątków od przepadku auta albo jego równowartości. Kiedy zatem sądy nie będą mogły orzekać przepadku? Przede wszystkim wówczas, gdy "zachodzi wyjątkowy wypadek, uzasadniony szczególnymi okolicznościami". Można się tylko domyślać, że pod uwagę bierze się zatem tzw. stan wyższej konieczności (np. ratowanie życia wymaga jak najszybszego transportu do szpitala). Ale to nie wszystko.

Samochodu służbowego nie zabiorą

Nie orzeka się także w sytuacji, gdy wykorzystujemy pojazd służbowy w pracy (w ramach wykonywanego zawodu). Stosowną regulację zawarto w art. 44 par. 4.

Stosowna nawiązka może sięgnąć nawet 100 tys. zł. Na tym nie koniec. Autorzy nowelizacji wyjaśniają, że w ramach obowiązków służbowych zdarza się, że kierujący prowadzą pojazdy, o bardzo wysokiej wartości co oznacza, że orzeczenie o przepadku równowartości byłoby nieskuteczne ze względu na niewielkie szanse spłaty przez sprawcę. W praktyce rozwiązanie dotyczy kierowców ciężarówek, maszynistów czy motorniczych. Ci i tak będą dotkliwie ukarani ze względu na brak możliwości wykonywania swojego zawodu.

Osobną kwestią pozostaje ustalenie wartości samochodu, motocykla czy innego pojazdu, którym kierował nietrzeźwy kierowca. Okazuje się, że w ministerstwie uznano, że angażowanie biegłych do wyceny nie będzie potrzebne. Co więcej, w wycenie nie będzie uwzględniany stan techniczny a jedynie średnia wartość rynkowa w pełni sprawnego egzemplarza. Innymi słowy nawet zaniedbany Polonez, stara Łada czy wysłużony Passat będą wyceniane jak w pełni sprawne sztuki.

Przytoczone wyżej regulacje to wciąż faza projektu nowelizacji ustawy. To oznacza, że na wprowadzenie przepisów w życie możemy jeszcze długo poczekać. Po zakończeniu prac w Sejmie ustawą zajmą się jeszcze senatorowie. A jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, trzeba jeszcze uwzględnić podpis prezydenta i wymagane vacatio legis. Na broń wymierzoną w pijanych kierowców poczekamy zatem jeszcze co najmniej kilka miesięcy.