Materiał o kobiecie zatrzymanej w związku z przekroczeniem prędkości pokazany w programie Polsatu „Państwo w państwie”, dokumentuje historię pomiaru prędkości i batalię sądową, która nastąpiła w związku z nim. Poszło o rzecz w sumie niewielką – przekroczenie dozwolonej prędkości o nieco ponad 20 km/h, jednak tym razem kobieta jadąca samochodem była pewna – jak twierdzi – że nie złamała prawa.

Skąd zatem taki wynik pomiaru wykonany miernikiem laserowym? Zdaniem kobiety pomiaru dokonano w sposób błędny – policjanci nie wiedzieli, jak korzystać z urządzenia. Sprawa trafiła do sądu, który zdecydował się na powołanie biegłego oraz na eksperyment procesowy, w którym do odwzorowania spornej sytuacji użyto... innego miernika prędkości.

Ostatecznie sąd uniewinnił kobietę, niemniej policja postanowiła się od tego postanowienia odwołać. Nie przesądzając, jak było, możemy z całą pewnością stwierdzić, że błędne pomiary wykonywane za pomocą laserowych mierników prędkości to zjawisko, które może dziwić tyko osoby, które nigdy nie miały do czynienia z tego typu sprzętem i codziennością policyjnych pomiarów prędkości .

Policyjne pomiary prędkości – czy można oszukać mierniki radarowe albo laserowe?

Kilka lat temu testowaliśmy różne urządzenia oferowane w sprzedaży jako sprzęt mający oszukiwać policyjne mierniki prędkości. Wszelkiego rodzaju sprzęt mający oszukiwać mierniki radarowe czy też uniemożliwiać im pomiar prędkości to oszustwo – o ile tzw. antyradar potrafi stwierdzić fakt, iż ktoś mierzy naszą prędkość radarem (a przy okazji wykrywa pracę mnóstwa innych urządzeń wykorzystujących promieniowania mikrofalowe, generując mnóstwo fałszywych alarmów), to już zablokować radaru nie sposób. Korzyść z antyradaru jest więc czysto teoretyczna – jeśli ktoś jadący przed nami jest namierzany, to możemy w porę zwolnić; ponieważ jednak co chwila urządzenie generuje fałszywy alarm, to kierowca się na te alarmy uodparnia – i w końcu, gdy alarm jest prawdziwy, nie reaguje.

Co innego policyjne mierniki laserowe, które od kilku lat stopniowo zastępują radary ręczne: te mają wprawdzie wyższy zasięg niż radary (nie 300, lecz nawet nawet do 1000 metrów), są też potencjalnie bardziej precyzyjne, ale ich pomiar można odpowiednim sprzętem łatwo zablokować.

I właśnie kilka lat temu przy pomocy policjantów z warszawskiej drogówki przetestowaliśmy profesjonalnie zabudowany w samochodzie „antylaser”, a przy okazji... poznaliśmy tzw. kuchnię pomiarów prędkości.

Mierzyli, ale... nie wiedzieli, co mierzą

Audi wyposażono w akcesoryjne „czujniki parkowania” z funkcją blokady pomiarów prędkości za pomocą miernika laserowego Foto: Auto Świat
Audi wyposażono w akcesoryjne „czujniki parkowania” z funkcją blokady pomiarów prędkości za pomocą miernika laserowego

Wraz z dystrybutorem sprzętu „antylaserowego”, który obecnie należy do czołówki ekspertów sądowych w tej dziedzinie oraz z grupką policjantów drogówki ustawiliśmy się przy warszawskiej Wisłostradzie – to trzypasmowa, ruchliwa droga w Warszawie prowadząca wzdłuż Wisły. Policjanci uzbrojeni w miernik laserowy UltraLyte LTI 20–20 rozstawili się przy drodze, a kierowca samochodu wyposażonego w urządzenie zakłócające Antilaser G9 wmieszał się w tłum innych pojazdów. Teoretycznie miernik laserowy, jako że wiązka promieniowania, jakie emituje, jest wąska, jest idealnym miernikiem do „wyciągania” piratów drogowych z tłumu. Używając radaru, nie wiesz, kogo mierzysz, natomiast laser ma celownik optyczny niczym karabin – powinieneś wiedzieć, w co trafiasz.

Więc Audi z włączonymi światłami przeciwmgielnymi (by policjant wiedział, w kogo celować) zbliżało się wśród innych aut i gdy było kilkaset metrów od nas, policjant zaczął mierzyć mu prędkość. Działa – ucieszył się – i rzeczywiście: miernik laserowy pokazał wynik. – To niemożliwe – zdziwiliśmy się – to nie może działać, pomiar został zablokowany! W spornej sytuacji panowie policjanci okazali się bardzo mili i uczynni – na kilka minut zdecydowali się zablokować drogę, by Audi jechało samotnie. I pomiaru prędkości nie udało się już wykonać – za każdym razem pojawiał się błąd. A jaki z tego wniosek? Otóż laser przy pierwszych przejazdach zmierzył prędkość, tylko nie wiadomo, których aut!

Problemy z miernikami laserowymi – musisz mieć dobre oko!

Choć teoretycznie miernik laserowy może mierzyć prędkość nawet z kilometra, to kłopotem jest trafienie we właściwy obiekt. Wie to każdy, kto strzela: aby z ręki trafić w ruchomy obiekt wielkości kartki A4 oddalony o np. 500 metrów, trzeba mieć naprawdę dobre oko i stabilnie trzymać urządzenie. Na drodze to się często po prostu nie udaje i to mimo tego, że każdy laser wyposażony jest w celownik optyczny! Pojawiają się kolejne pytania: dlaczego jednak jakieś pomiary udaje się zwykle zrobić, i dlaczego mowa o obiekcie wielkości kartki A4, skoro samochód jest dużo większy?

Pomiary prędkości za pomocą lasera – musisz trafić w płaskie!

Teoretycznie, jeśli poruszający się samochód zostanie zmierzony podczas jazdy po zakręcie albo z większego kąta (czyli gdy policjant oddali się od osi drogi), to działa to na korzyść mierzonego, gdyż wynik pomiaru prędkości może być zaniżony. To jednak nie takie proste. Miernik laserowy działa na podobnej zasadzie co dalmierz budowlany: wysyła wiązkę promieniowania laserowego, ale robi to więcej niż raz w krótkim przedziale czasowym: na podstawie zmiany odległości obiektu w czasie obliczana jest prędkość tego obiektu. I gdyby była pewność, że trafiamy zawsze w ten sam punkt pojazdu albo przynajmniej w jego płaski element z przodu, nie byłoby problemu. Ale gdy celujemy do samochodu pod kątem albo gdy znajduje się on na zakręcie, wiązka lasera przesuwa się po pojeździe – może trafić w lusterko a za chwilę w co innego – i pomiar jest zawyżony albo zaniżony.

Problemu więc nie ma, gdy policjant stoi blisko środka pasa ruchu, celuje (i trafia) w tablicę rejestracyjną, o co łatwiej, gdy celuje się z odległości 100–150 m. To jednak nie takie proste, jeśli się mierzy z daleka, z dala od osi drogi albo celuje w pojazdy pokonujące zakręt. Na korzyść policjantów przemawia fakt, iż zwykle jakiś pomiar daje się zrobić, a znakomita większość kierowców w stresie nie potrafi stwierdzić, z jaką prędkością jechali w chwili pomiaru.

Pomiary prędkości – czy można się odwołać?

Odwołać się od pomiaru prędkości nie można, ale można nie przyjąć mandatu. To jednak o tyle skomplikowane, że kierowca, który kwestionuje pomiar, musi mieć na poparcie swoich twierdzeń argumenty: albo wiemy, na czym polegał błąd policjanta (zwykle nie wiemy), albo mamy np. nagranie z kamery pokładowej wyposażonej w GPS. Pomocne będzie też nagranie ze zwykłej kamery bez GPS-u, niemniej w tym pierwszym przypadku nagranie może już na drodze przekonać funkcjonariuszy do odstąpienia od wystawienia mandatu. W każdym innym przypadku trzeba się liczyć z postępowaniem sądowym, być może wykonywaniem eksperymentów procesowych. Łatwiej podważa się nieprawidłowe pomiary wykonywane przy użyciu sprzętu wyposażonego w kamery – np. policyjnego wideorejestratora (nowsze wersje mierników laserowych wyposażone są w funkcję rejestracji obrazu).

Niemniej nie jest tak, że każdy policjant wie, co robi, gdy mierzy prędkość. Nie każdy!