Nazwa projektu faktycznie pasuje tu całkiem dobrze. Otóż chodziło o jakiekolwiek odratowanie powłoki lakierniczej – a w zasadzie tego, co po niej zostało – w Audi A5 coupe I pierwszej generacji. Problem z autem polegał na tym, że ktoś najpierw nałożył na jego karoserię plastidipa, a potem postanowił jednak się jej pozbyć. W tym celu na auto nałożono rozpuszczalnik, który zadziałał w ten sposób, że zamienił powłokę pokrywającą auto w... paskudną maź. Składnikami mazi musiały być: lakier, klar oraz plastidip oraz rozpuszczalnik... Pycha. W każdym razie, po nałożeniu rozpuszczalnika auto przykryto plandeką i zostawiono, a na koniec znów spróbowano upiększyć plastidipem. Genialnie, prawda?

Po czasie powstał pomysł, by pojazd jednak uratować. Malowanie? Nieopłacalne. Z pomocą przyszła więc firma zajmująca się oklejaniem samochodów. Najpierw cała maź została ściągnięta m.in. za pomocą papieru ściernego. Fachowcy z firmy "DreamWraps" zdarli wszystko do gołej blachy, a następnie przygotowali powierzchnię do oklejenia i zabrali się do roboty. O niskim budżecie projektu świadczy też fakt, że np. tylnych lamp nie wymieniano – po uprzednim doczyszczeniu też zostały oklejone. Efekt finalny – choć wykonawca zastrzega, że nie jest doskonały, bo taki być nie może – pokazuje jednak, jak relatywnie niskim kosztem da się uratować auto, które na pierwszy rzut oka wygląda jak murowany kandydat do wiecznego odpoczynku na złomowisku.

Ładowanie formularza...