Aktywiści, którzy uważają, że samochody są dużym zagrożeniem dla środowiska, postanowili protestować w salonie jednego z największych koncernów świata. Wybrali oni salon Porsche, należący do Volkswagena. Poszli tam i przykleili się do podłogi wokół samochodów. I chyba spodziewali się, że władze salonu będą ich w tym wspierać.

Nieco się jednak przeliczyli, bo, jak napisał na swoim Twitterze Gianluca Grimaldi z Scientist Rebbelion, Volkswagen, choć zgodził się na protest, to nie pozwalał na wniesienie do salonu zamówionego jedzenia, a jedynie dostarczał swoje. Z tego powodu, poza przyklejeniem się do podłogi, protestujący postanowili, że ich akcja przybierze formę głodówki.

Ponadto uczestnicy żądali pojemników na załatwienie swoich potrzeb fizjologicznych, na co jednak salon się nie zgodził. Ku zaskoczeniu naukowców, ci, którzy wyszli na zewnątrz budynku, nie mogli już wejść z powrotem. Skarżyli się także na to, że na noc ogrzewanie i światło w salonie jest wyłączane, a ochroniarze przychodzą ich pilnować i świecą latarkami.

W ten sposób naukowcy chcą wymusić na władzach koncernu działanie na rzecz dekarbonizacji. Według nich działanie rządu na rzecz planety nie jest wystarczające, pomimo składanych obietnic. Nie osiągnięto również oczekiwanej redukcji gazów cieplarnianych.

Protest cały czas trwa, choć autor wpisów na Twitterze Gianluca Grimaldi już sam musiał zrezygnować z przebywania w salonie ze względu na możliwość powstawania skrzepów, które mogą zagrażać jego życiu. Nie poddał się on jednak do końca i cały czas kontynuuje protest głodowy.