- Spójrz, jaką mamy tu temperaturę - kolega z Czech pokazał termometr. Wskazywał 44 stopnie Celsjusza. Gdyby nie lekki wiaterek, byłoby koszmarnie. Ale i tak pot kapał nam na klawiaturę.

Taka temperatura panowała w biurze prasowym w środku pustyni Atacama. Wiaterek nieśmiało wdzierał się do namiotu, w którym pracuje kilkudziesięciu dziennikarzy z całego świata.

Jednak skutecznie powstrzymywały go brezentowe ściany. Gdyby nie one, byłoby bardziej przewiewnie, ale za to mielibyśmy wszędzie mnóstwo piachu, który rozwiewany jest na wszystkie strony. I tak źle, i tak niedobrze. Na szczęście organizatorzy zadbali o nas. Dostaliśmy świeże winogrona. W tym momencie zapomnieliśmy o trudnych warunkach do pracy.

Podobnie jest z zawodnikami startującymi w Dakarze. Z jednej strony narzekają na ciężką trasę, która wysysa z człowieka wszystkie siły. Z drugiej - gdy już dojadą do mety, są szczęśliwi. Powoli kończą się pustynne odcinki na Atacamie, która ma niespotykanie wysokie wydmy. Jakub Przygoński mówił, że są najwyższe na świecie. I można mu wierzyć, bo przejechał już wiele rajdów. Chilijskie wydmy służą motocykliście Orlen Teamu, który dziś był ósmy i w klasyfikacji generalnej awansował na 11. miejsce.

Ósmy etap wiódł z Antofagasty do Copiapo i liczył 568 km (w tym 472 km odcinka specjalnego). Cztery dni wcześniej trasa biegła w odwrotną stronę i wówczas wygrał Francisco Lopez.

- Znowu mieliśmy bardzo szybki odcinek - opowiadał nam na mecie Przygoński. - Walczę o pierwszą dziesiątkę, ale mam mocnych rywali. Po trochu odrabiam do nich straty. To był trudny etap, bo jechaliśmy po wielkich kamieniach. Niełatwo pokonuje się je na motocyklu, zwłaszcza ciężkim. Mój waży 180 kilogramów. Gdy się chce jechać bardzo szybko, robi się to niebezpieczne. Na koniec były wydmy, które lubię i to mi sprawiło sporo przyjemności. Bardzo wysokie. Nigdzie na świecie nie ma tak wysokich wydm, jak na Atacamie.

- Cieszę się, że dojechałem do mety, bo jest to pechowe dla mnie miejsce. Kiedyś przyjechałem do Copiapo i na pętli wokół niego miałem najpoważniejszy w mojej karierze wypadek, więc cały czas bojaźliwie podchodzę do tych terenów. Zwłaszcza, że to są pierwsze poważne zawody po kontuzji, jeszcze w tym pechowym miejscu. Niemniej jednak jestem zadowolony. Choć organizator stara się, by ostatnie kilometry odcinków były bardzo trudne i rzeczywiście jest ciężko. - powiedział Marek Dąbrowski

- To był długi i trudny etap. Dwieście kilometrów jechało mi się dobrze. Potem wjechaliśmy w duże kamienie. Tam już nie dałem rady jechać tak szybko i trochę straciłem. Potem odżyłem, ale jestem cały obolały. Jestem na swojej pozycji i czekam na błędy rywali, żeby być w piętnastce na koniec. Na razie wyprzedzający mnie zawodnicy są lepsi, ale nie tracę dużo i cały czas jestem w grze. Teraz będą krótsze etapy, może będzie się lepiej jechać. - powiedział Jacek Czachor

Wśród kierowców samochodów najszybszy był Francuz Stephane Peterhansel, a równym tempem etap pokonał Krzysztof Hołowczyc. Na wszystkich pomiarach czas plasował się w pierwszej dziesiątce i na metę przyjechał jako dziewiąty - mimo że kłopoty miał jego pilot - a w klasyfikacji generalnej nadal jest szósty.

- Jechało się ciężko - mówił nam kierowca Orlen Teamu. - Bardzo trudny oes. Nie wiem, dlaczego organizatorzy upierają się, byśmy dnami rzek jeździli. Pod koniec wylądowaliśmy bardzo źle. Uderzyliśmy trochę dołem i mój pilot Jean-Marc Fortin zesztywniał na chwilę. Przestraszyliśmy, że jest coś poważnego. Prosił, bym jechał wolno. Wręcz stanęliśmy. Trochę się rozruszał, spuściliśmy powietrze, bo było blisko wydm i pojechaliśmy dalej. Końcówka już bardzo spokojna. Trzeba powoli patrzeć, gdzie jest koniec rajdu. My się bronimy, a nie atakujemy.

Pustynia jest probierzem dla człowieka, wystawia na próbę każdy jego krok i zabija go, gdy pozwoli sobie na moment nieuwagi? - tak w książce "Alchemik" pisał Paulo Coelho. To zdanie trafia w sedno. W Dakarze zawodnicy wiele ryzykują. Nawet życiem. Wie to Hołowczyc. Dlatego stara się zmniejszyć ryzyko do minimum. Miejmy nadzieję, że opłaci mu się to i za tydzień na mecie rajdu Buenos Aires będzie wśród najlepszych.

Ryszard Opiatowski -Copiapo (Chile)

Fot. Rallyworld©Willy Weyens