- Masz na swoim koncie wiele tytułów mistrzowskich: Mistrz świata w kick-boxingu, Mistrz Polski, Mistrz Europy i Mistrz Interkontynentalny w boksie. Czy za kierownicą też czujesz się mistrzem?

- Mało który mężczyzna myśli, że jest kiepskim kierowcą. Ja mam prawo jazdy od 25 lat, więc bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że zdobyłem już spore doświadczenie za kółkiem. Oczywiście, zdarzały mi się i nadal zdarzają różne grzeszki, wynikające często z braku rozwagi i z pośpiechu, ale nie jest ich znowu tak dużo.

- Ile kilometrów polskich dróg pokonujesz rocznie?

- Ponad 70 tysięcy.

- Można więc powiedzieć, że samochód to Twój drugi dom.

- Zdecydowanie. Dlatego komfort  jazdy i zaufanie do samochodu mają dla mnie ogromne znaczenie. Jeśli ktoś jeździ mało, to jakość samochodu może nie być dla niego aż taka ważna. Ale gdy się jeździ dużo, tak jak ja, zwraca się uwagę na zalety auta i je docenia.

- Jesteś właścicielem Grand Vitary. Co najbardziej cenisz w tym samochodzie?

- Silnik o pojemności 3.2, bo jest dynamiczny i pięknie brzmi. Dobry napęd 4x4. Grand Vitarę lekko się prowadzi,  jak samochód osobowy.  Jeżdżę nią już od prawie roku, czasami z dzieckiem, czasami także z psem. Sprawdza się w codziennym użytkowaniu, w trasie, ale również  i w miejskich warunkach.

- Podczas naszego testu stanąłeś oko w oko z ciężkim Skotem - jakie masz wrażenia z tej konfrontacji?

- Jak najbardziej pozytywne! Niezbyt często jeżdżę w teren, więc ściganie się po śniegu z pojazdem zbudowanym na bazie wojskowego transportera opancerzonego było niezłą zabawą.

- Teren był trudny, ale film jasno pokazuje, że Grand Vitara dobrze sobie poradziła.

- Była szybsza i zwrotniejsza, co okazało się ważne przy zadaniach o lekkim i średnim stopniu trudności. Nie byłem w stanie przejechać tylko jednego miejsca, które pokonał Skot. Grand Vitara to przecież pojazd produkowany seryjnie, a nie 8-kołowy "czołg". Przedni zderzak za bardzo zagarniał - gdyby tak zdjąć jej zderzaki, poradziłaby sobie jeszcze lepiej.

- Wracając do codziennych sytuacji jazdy po polskich drogach - co najbardziej denerwuje Cię w zachowaniu kierowców?

- Nieuprzejmość. Mam porównanie z jazdą po USA i niestety wypada ono na niekorzyść naszego kraju. W Stanach kierowcy są dla siebie bardziej uprzejmi. Jest też więcej zdroworozsądkowych rozwiązań, np. na małych uliczkach osiedlowych bez określonego pierwszeństwa przejazdu jako pierwszy przejeżdża przez skrzyżowanie ten, kto się na nim pojawił, co zapewnia większą płynność jazdy.

- Sceny rodem z amerykańskich filmów, że kierowcy zachowują się agresywnie, nie mają przełożenia na rzeczywistość?

- To stereotypy, które być może czasami znajdują potwierdzenie w wielkich korkach na autostradach Los Angeles. Z drugiej strony, strach pomyśleć, co by się działo na polskich drogach, gdyby u nas kierowcy mieli pozwolenie na broń.

Różnicę widać jeszcze bardziej, gdy weźmie się pod uwagę jazdę motocyklem. Przejechałem po Stanach 11 tysięcy km na motocyklu Suzuki Intruder i nikt ani razu na mnie nie zatrąbił. Z kolei we Francji zauważyłem, że kierowcy zostawiają wolne miejsce między samochodami właśnie dla motocyklistów.

- Motoryzacja to dla Ciebie nie tylko jazda po drogach. W poprzednim sezonie zadebiutowałeś na torze wyścigów motocyklowych. Jak spodobała Ci się taka jazda?

- Nie przypuszczałem, że wkręcę się w to aż tak bardzo! Gdy mój przyjaciel, Adam Badziak, zaproponował mi start w wyścigach, uznałem, że to fajny pomysł, bo lubię adrenalinę. Złapałem bakcyla i już przygotowuję się do następnego sezonu. Z racji swoich warunków fizycznych pracuję teraz nad zgubieniem paru kilogramów oraz wyrobieniem gibkości i poczucia równowagi.  Z zeszłego roku pamiętam wyczerpujące wyścigi w sierpniu, przy temperaturze powietrza przekraczającej 30°C. A przecież trzeba zachować maksymalną koncentrację przez cały wyścig, pomimo zmęczenia, upału i ciężkiego, skórzanego kombinezonu. W tym roku zaczynamy zmagania w ramach Mistrzostw Polski na torze w Modlinie, w pierwszy majowy weekend.

- W takim razie życzymy powodzenia i trzymamy za Ciebie kciuki!