Historia zaczęła się typowo. Ot, zwykły młody kierowca przy weekendzie postanowił sobie urządzić zabawę w agresywną jazdę na drodze publicznej, ale został przyuważony przez czujnych funkcjonariuszy głogowskiej drogówki. Uwagę mundurowych zwróciły manewry, którymi popisywał się młodzieniec – m.in. zbyt szybka jazda, wyprzedzanie na skrzyżowaniu.

Policjanci z nieoznakowanej Skody Octavii postanowili zatem zatrzymać śmiałka, lecz ten, widząc, że ktoś zanim jedzie i próbuje zagrozić jego dominacji na drodze, bez wahania wcisnął gaz deski. Mimo że jechał „zaledwie” Golfem, to już po paru chwilach udało mu się rozwinąć prędkość ponad 200 km/h. Policjanci – do tej pory podróżujący bez włączonych sygnałów – w końcu jednak uruchomili koguty i zakończyli jazdę 26-letniego śmiałka. Ten z rozbrajającą szczerością przyznał, że jechał szybko, bo nie chciał, by ktokolwiek go wyprzedził.

Myli się jednak ten, kto sądzi, że gromy posypały się w tej sytuacji wyłącznie na głowę kierującego Golfem. Dostało się też policjantom, których oskarżono m.in. o to, że nie zatrzymali pirata od razu, lecz jechali za nim tak długo bez sygnałów, aż zorientowali się, że może im uciec. Co odważniejsi komentujący domagają się też, by mandatem karnym ukarać... kierowcę radiowozu. A Wy co na ten temat sądzicie?