Auto Świat Wiadomości Aktualności Skodą Octavią 4x4 pod kołem podbiegunowym

Skodą Octavią 4x4 pod kołem podbiegunowym

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

Skoro nie można sprawić, aby śnieg zniknął, należy go polubić i nauczyć się po nim jeździć. To filozofia skandynawskich kierowców i drogowców.

Skodą Octavią 4x4 pod kołem podbiegunowym
Zobacz galerię (2)
Auto Świat
Skodą Octavią 4x4 pod kołem podbiegunowym

Sypanie soli w celu rozpuszczenia śniegu i uzyskania czarnej nawierzchni nikomu nawet nie przychodzi do głowy. Skandynawowie zbyt cenią przyrodę, aby stosować takie barbarzyńskie metody. Mimo śniegu zalegającego cienką warstwą na drogach i ulicach, ruch jest płynny, bezpieczny. Jeździ się bowiem na oponach zimowych, a co bardziej zapobiegliwi i ostrożni kierowcy stosują także opony z kolcami. U nas stosowanie takich opon jest zabronione. Podobno to szkodliwe dla nawierzchni. Tylko że nasze drogi i bez stosowania kolców są dziurawe, mają popękaną nawierzchnię i koleiny, a skandynawskie - są gładkie jak stół. Właśnie w Skandynawii, a konkretnie w północnej części Norwegii, w miejscowości Mo i Rana (około 80 km od koła podbiegunowego) przeprowadzono niedawno jazdy testowe Skodami Octaviami z napędem 4x4. Auto w tej wersji jest już na rynku od jesieni 1999 roku. Wtedy zaprezentowano Octavię Kombi 4x4. Później pojawiła się również limuzyna 4x4. Auto oferowane jest w wyższych wersjach wyposażeniowych: Elegance oraz Laurin&Klement (patrz apla w prawym dolnym rogu strony). W wersji 4x4 prześwit jest zwiększony o 23 mm, co ułatwia poruszanie się Octavią w trudniejszym terenie. Wprowadzenie mechanizmów napędu na cztery koła spowodowało zmniejszenie możliwości załadunkowych. Bagażnik w wersji kombi zmniejszył się z 548 do 448 litrów, a w sedanie z 528 do 428 litrów. Ale to cena, jaką warto zapłacić za możliwość poruszania się na "czterech łapach". Rozwiązanie napędu 4x4 jest oczywiście volkswagenowskie. Wykorzystano tu sprzęgło Haldex, sterowanie nim odbywa się elektronicznie. Sprzęgło rozdziela moment obrotowy na oś przednią i tylną w zakresie od 90:10 do 50:50. Odbywa się to automatycznie, bez udziału kierowcy, w zależności od warunków, w jakich pracują koła (przy poślizgu kół przednich część momentu obrotowego przekazywana jest na tylną oś). Komputer sterujący sprzęgłem wykorzystuje informacje przekazywane z układów ABS, ASR i ESP. Prowadząc Octavię 4x4, nie można zapominać o pewnych uwarunkowaniach. Np. użycie hamulców (nawet tylko ręcznego) automatycznie rozłącza sprzęgło Haldex i napęd na cztery koła. Mogą się wtedy zmienić właściwości jezdne auta (szczególnie jeśli zahamujemy w czasie pokonywania zakrętu z dużą szybkością). Nie można również zapominać o wyższym zawieszeniu auta i podwyższonym tym samym środku ciężkości. Octavia 4x4 bardziej służy do bezpiecznej jazdy w trudnym, śliskim terenie niż do jazdy sportowej. Te uwagi dotyczą naturalnie zwykłych kierowców. O tym, co może zrobić z Octavią 4x4 mistrz kierownicy, mogłem przekonać się podczas jazd na torze Arctic Circle Raceway nieopodal Mo i Rana. Odgarnięty przez spychacz tor miał śnieżną bandę wysokości 50-70 cm zabezpieczającą przed wypadnięciem z trasy. Pierwsze okrążenie (z włączonymi wszelkimi układami stabilizacyjnymi) udało mi się pokonać z prędkością 80 km/h. W drugim zwiększyłem prędkość do 85-90 km/h. Chęć przekroczenia "setki" skończyła się obróceniem auta i wbiciem w bandę. Potem za kierownicą usiadł John Haugland - były kierowca rajdowy, a dziś szef szkoły jazdy. W pierwszy zakręt weszliśmy z prędkością 120 km/h. Auto szło w bocznym poślizgu, ale cały czas zachowywało tor jazdy. Gaz - do oporu. Johnowi wystarczały drobne kontry kierownicą do pełnego panowania nad Octavią. Na prostej przyspieszaliśmy do 150-160 km/h. Przed zakrętem, ale jeszcze na prostej, ostre hamowanie, a od połowy zakrętu znów pedał gazu do oporu i Octavia posłusznie, w bocznym poślizgu pokonywała zakręt. Jedno okrążenie wykonaliśmy z wyłączonym układem ESP. I co ciekawe - zachowanie auta nie uległo pogorszeniu, prędkość była taka sama. Co znaczy auto 4x4 w dobrych rękach! Jazda z Johnem to była prawdziwa lekcja... pokory. Po kilku okrążeniach i wyjściu z auta w pierwszym odruchu chciałem podrzeć swoje prawo jazdy. Ale - pomyślałem - przecież on to robi od lat, codzienne, zawodowo, a ja miałem okazję wykonać zaledwie kilka okrążeń. To krótkie doświadczenie na torze przydało się bardzo następnego dnia podczas kilkudziesięciokilometrowej wyprawy lokalną, mocno ośnieżoną drogą wiodącą w kierunku Narwiku do miejsca, gdzie przechodzi koło podbiegunowe oraz podczas jazd wokół Mo i Rana.

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: