Marta jest pierwszą w pięcioletniej historii MAT w naszym kraju kobietą, która wyjedzie na finał do USA. Jej pasją w wolnych chwilach jest kangoorobik i rower górski, stale też doskonali znajomość języków obcych: angielskiego, francuskiego i niemieckiego. Maciek studiuje w Akademii Wychowania Fizycznego i jest instruktorem narciarstwa. W ciągu dwóch lat chce zdobyć i następnie zjechać z siedmiu szczytów Korony Ziemi.Co trzeba było zrobić, żeby dostać się do finału? Najpierw wysłać zgłoszenie. Ogółem organizatorzy piątej edycji MAT otrzymali ich ponad 20 tys. Po wstępnej selekcji wybrane osoby musiały wypełnić odpowiednie ankiety, co pozwoliło z kolei na dalszy wybór 200 zawodników, którzy wzięli udział w czterech regionalnych obozach eliminacyjnych w naszym kraju. Na każdym wybrano po trzech najlepszych zawodników na międzynarodowy obóz półfinałowy w Libanie. Poza uczestnikami z Polski wzięli w nim udział zawodnicy z 9 państw: Grecji, Szwajcarii, Węgier, Omanu, Arabii Saudyjskiej, Libanu, Kuwejtu, Bahrajnu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Liban przywitał wszystkich uczestników bardzo gorąco. O czwartej rano temperatura w Bejrucie dochodziła do 30 stopni Celsjusza. Dzięki wysokiej wilgotności powietrza nie było to jednak uciążliwe. Obóz zlokalizowany był na wzgórzach w okolicy starożytnego miasta Batroun, położonego między nie mniej znanymi Byblos i Tripolis. Pierwsi uczestnicy zjawili się na miejscu już we wtorek 18 lipca. Polska grupa dotarła nad ranem dzień później. Każdy został przydzielony do jednego z sześciu międzynarodowych zespołów, otrzymał podstawowe wyposażenie i plan zajęć na najbliższe dni. Pierwsze testy odbyły się już po południu i decydowały o tym kto będzie jeździł motocyklami enduro, a kto tzw. quadami, czyli czterokółkami. Trasa w ocenie naszych zawodników była łatwiejsza niż w czasie podobnych konkurencji w Polsce. Tu większym wrogiem była wysoka temperatura i wciskający się wszędzie pył. Po raz pierwszy też dał o sobie znać pech. Jeden z naszych przewrócił się i złamał palec. Na szczęście szybka pomoc lekarzy nie wykluczyła go z uczestnictwa w dalszych konkurencjach. Wieczorem wspólna kolacja i czas na ściślejszą integrację grup. Następne dni dla uczestników rozpoczynały się wczesnym rankiem. Każda z grup miała przydzielone odpowiednie zadania do wykonania, oczywiście pod okiem wytrawnych instruktorów. Na Morzu Śródziemnym należało wykazać się umiejętnością pływania na pontonach. Każda grupa przechodziła najpierw suchy trening na plaży, obejmujący m.in. komendy sternika, wiosłowanie i czytanie mapy spływu, a dopiero później mierzyła się z wysokimi falami morskimi. Z dala od brzegu trzeba było wywrócić ponton, a następnie po wyłowieniu załogi ponownie ustawić go we właściwej pozycji. Zadanie może nie było najtrudniejsze, ale wysokie fale najwyraźniej spowodowały chorobę morską jednej z uczestniczek. Dobry humor reszty załogi okazał się jednak skutecznym lekarstwem. Inną uciążliwość stanowiły wielkie meduzy.Jazda jeepami odbywała się pod okiem Jutty Klenschmidt, specjalistki w jeździe samochodami terenowymi. Zawodnicy mieli do przejechania dość krótki, ale trudny odcinek u podnóża skał. Nie liczył się wyłącznie czas przejazdu, ale przede wszystkim precyzja. Tu wspaniałymi umiejętnościami wykazały się Polki Marta Raszyk i Jola Sikora. Prowadzone przez nie samochody bezbłędnie pokonały całą trasę.Na skałkach trzeba popisać się nie lada umiejętnościami i dużą siłą. Tu nie ma żartów i gdyby nie liny asekuracyjne dla kilku zawodników mogłoby się to skończyć nieciekawie. Na zakończenie w ramach relaksu skok z wysokości około 15 m.Po zajęciach terenowych przyszedł czas na zajęcia integracyjne, survivalowe (czyli szkoła przeżycia) i wywiady indywidualne. Szczególnie interesujące były zajęcia prowadzone przez Reinharda Zweigera. W bambusowym lesie uczył on zawodników, jak m.in. rozpalić ognisko z niczego, znaleźć drogę na azymut posługując się kawałkiem korka i szpilką czy znaleźć bezpieczne schronienie na nieznanym terenie. Wiele osób nie zdawało sobie sprawy z faktu, ile możliwości daje nam natura.W ramach zajęć integracyjnych każda grupa musiała wybudować marsjański lądownik. Tu liczyła się kreatywność. Sobotni wieczór 22 lipca zakończył półfinałowe zmagania. Wszyscy uczestnicy są zgodni, że impreza dała im nie tylko możliwość fizycznego wykazania się, ale umożliwiła też zawiązanie wielu międzynarodowych przyjaźni. Przede wszystkim była to dobra zabawa. Finał już 6 września w USA.Rafał Sękalski
Smak Przygody
Znamy już tegorocznych uczestników wielkiego finału Marlboro Adventure Team, który odbędzie się w Stanach Zjednoczonych we wrześniu. Polskę reprezentować tam będą Marta Raszyk z Łodzi i Maciej Witt z Poznania.