- Do groźnego zdarzenia doszło w sierpniu 2022 roku. Kierowca Volkswagena, który "wysłał" rodzinę z dzieckiem na barierki drogi S7, zatrzymał się tylko na chwilę, po czym odjechał
- Od tej pory użytkownik Volkswagena konsekwentnie zaprzeczał, że kierował tym autem. Odmówił też wskazania innego kierującego
- W pierwszym procesie karnym – za popełnienie wykroczenia – 33-letni mężczyzna został już prawomocnie skazany
- Drugi proces, który związany jest z tym zdarzeniem, dotyczy narażenia innych osób na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Właśnie zapadł wyrok
Sprawa stała się głośna za sprawą nagrania pochodzącego z kamerki samochodowej świadka zdarzenia, które pojawiło się w Internecie. Także dlatego, że jest to klasyczny przykład chamstwa, bezmyślności i ślepej agresji, która nie tylko dramatycznie pogarsza komfort podróżowania po polskich drogach, lecz także prowadzi do kolizji i wypadków. Jak można, poruszając się drogą ekspresową, zajechać komuś drogę i nacisnąć hamulec? Okazuje się, że można. I – co powinno wydawać się oczywiste – nie każdy kierowca "ukarany" w ten sposób jest w stanie bezpiecznie wytracić prędkość.
Ta sprawa to także przykład, jak poważne mogą być konsekwencje głupoty i nieodpowiedzialności za kierownicą.
Zajechał drogę kierowcy Seata, bo ten nie zjechał dość szybko z lewego pasa
Kierowca Seata – jak to często bywa – nie zdążył natychmiast zjechać na prawy pas, aby ustąpić nadjeżdżającemu z dużą prędkością Volkswagenowi. Co nie znaczy wcale, że "zaspał" czy czegoś nie zauważył: na nagraniu wyraźnie widać, że poszkodowany znalazł się na lewym pasie, aby wyprzedzić wolniej jadący samochód. Następnie zjechał na prawy pas zgodnie z przepisami, ale – jak już wiemy – nie tak szybko, jak oczekiwał tego szeryf z Volkswagena. Ten wyprzedził więc poszkodowanego i nacisnął hamulec. Na nagraniu nie widać szczegółów, widać jedynie że kierowca traci panowanie nad autem, unosi się chmura pyłu, następnie auto ląduje na barierkach. W samochodzie jechała rodzina z małym dzieckiem.
Kierowca Volkswagena – to również oburzyło opinię publiczną – nie został na miejscu zdarzenia. Odjechał.
"To nie ja. I jak mi to udowodnicie?"
Użytkownik Volkswagena, który – jak się okazało – był pojazdem leasingowanym, nie przyznał się, że to on kierował. Pojawiły się sugestie, że to może żona, a w ogóle "niech organy ścigania same szukają sprawcy". Charakterystyczny jest ten brak chęci do współpracy z organami ścigania: zrobilibyście tak, wiedząc, co się wydarzyło i znając sprawcę? Tymczasem ustalono, że miejsce logowania telefonu 33-letniego obwinionego pokrywało się z miejscem zdarzenia. Żona obwinionego – to też ustalono – nie mogła prowadzić w tym momencie, była w innym miejscu.
Początkowo Policja obwiniła podejrzanego o niezachowanie bezpiecznej odległości między pojazdami i spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu – to seria wykroczeń, za które jednak nie zaproponowano mandatu, kierując sprawę do sądu. I słusznie. W połowie 2023 r. sprawca kolizji został ukarany za serię wykroczeń grzywną w wysokości 15 tys. zł i – to pewnie bardziej bolesne w tym przypadku – 3-letnim, maksymalnym przewidzianym przez Kodeks wykroczeń zakazem prowadzenia pojazdów. To nie był jednak koniec sprawy.
Agresywny kierowca oskarżony o narażenie zdrowia i życia innych osób
Wykroczenie wykroczeniem, a tymczasem do sądu rejonowego w Olsztynie trafił akt oskarżenia w związku z narażeniem 3-osobowej rodziny na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.
W toku procesu oskarżony konsekwentnie nie czuł się winny. Żona 33-letniego Jarosława W. odmówiła składania zeznań, do czego ma prawo.
Obrona argumentowała, iż nie ma dowodu na to, że hamował, a tylko wtedy można by mówić o tym, że spowodował kolizję i naraził kogoś na niebezpieczeństwo.
Pojawił się i taki argument, że już raz został skazany w związku z tym zdarzeniem – za wykroczenie – a zatem nie można sądzić go i karać po raz kolejny za przestępstwo.
Zdaniem oskarżonego został on sprowokowany do swojego zachowania przez drugiego kierowcę.
Sąd nie dał się przekonać oskarżonemu
23 sierpnia 2024 r. zapadł wyrok (nieprawomocny) skazujący Jarosława W. na karę 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Ma co pół roku zdawać relację z tej swego rodzaju "próby". Ma wziąć udział w zajęciach "korekcyjnych". Ma zapłacić poszkodowanemu 10 tys. zł zadośćuczynienia i zwrócić mu koszty związane z udziałem w procesie. Obrona zapowiedziała apelację.
Szeryf z drogi S7 na razie nie pojeździ samochodem
Choć wyrok za popełnione przestępstwo jest na razie nieprawomocny, obowiązuje już wyrok wydany w sprawie wykroczenia. Kierowca Volkswagena odbywa karę 3-letniego zakazu prowadzenia pojazdów, po zakończeniu kary będzie musiał przejść rozszerzone badania psychotechniczne i zdać egzamin na prawo jazdy.
Sąd (na razie) odpuścił mu obowiązek zwrotu kosztów sądowych, nie ukarał go też dodatkową grzywną, argumentując, że sytuacja finansowa oskarżonego pogorszyła się w ostatnim czasie. Cóż... brak prawa jazdy może być przeszkodą i w życiu codziennym, i zawodowym. Zresztą kto chciałby współpracować z facetem, który jest niestabilny emocjonalnie?