Paradoksalnie jednak może się okazać, o ile podjęte zostaną przemyślane kroki, iż w dłuższej perspektywie może on przynieść więcej korzyści. Sektor motoryzacyjny, w którym tylko na europejskim rynku pracę ma ok. 12 mln ludzi, to jedna z najważniejszych, jeśli nie najważniejsza z gałęzi gospodarki na Starym Kontynencie. Nie powinno zatem dziwić, że w obliczu recesji gospodarczej i zapowiadanych kolejnych spadków sprzedaży oraz redukcji zatrudnienia coraz więcej krajów zamierza w sposób bardziej bezpośredni wspomóc tę branżę. Również i najważniejsze organy Unii Europejskiej, dostrzegając wagę problemu, rozpoczynają działania mające za zadanie ożywić sektor samochodowy na europejskim kontynencie. Na piątkowym ministerialnym spotkaniu przedstawicieli wszystkich krajów członkowskich Komisja Europejska przedstawiła szereg propozycji, jakimi można w najbliższej przyszłości wspomóc branżę motoryzacyjną, zwracając jednak uwagę, iż niezbędna do końcowego sukcesu będzie koordynacja działań.

Dziś niektóre europejskie kraje już ogłosiły bowiem swoje narodowe plany uzdrowienia sektora motoryzacyjnego. Niemiecki rząd np. będzie dopłacać 2,5 tys. euro osobom, które wymienią swoje auto na nowe, dodatkowo zaś każdy, kto kupi nowy samochód w pierwszej połowie roku zostanie zwolniony z tegorocznego podatku od samochodu. Francja natomiast zapowiedziała, że w ciągu najbliższych czterech lat wpompuje 400 mln euro na badania i rozwój nowych produktów oraz 300 mln na niezbędną restrukturyzację sektora motoryzacyjnego.

I o ile nikt już dziś nie ma wątpliwości, że bez pomocy publicznej się nie obejdzie, to wciąż jej zakres i skala pozostają tematem do dyskusji. Według unijnego komisarza ds. przemysłu, Guentera Verheugena, należy uniknąć swoistego wyścigu, w którym rządy państw unijnych będą się licytować, kto bardziej wspomoże swój narodowy przemysł motoryzacyjny. Jednocześnie pomoc państw dla sektora musi spełniać unijne wymagania co do pomocy publicznej, a jak dotąd żaden z zaproponowanych przez państwa członkowskie planów nie został przedstawiony Komisji Europejskiej do akceptacji. Zdaniem Verheugena, nie ma szans, by zmienić unijne zasady konkurencyjności, które i tak już zostały mocno nadwyrężone.

- Główna odpowiedzialność za przeciwdziałanie kryzysowi spoczywa na firmach z sektora motoryzacyjnego - dodaje niemiecki komisarz ds. przemysłu. - To one powinny podjąć odpowiednie kroki, tak by dostosować swoją produkcję do nowych warunków. Zlikwidować lub ograniczyć problem nadprodukcji oraz zwiększyć swoje inwestycje w nowoczesne technologie. Działania te powinny być jednak przeprowadzone rozważnie, tak by mieć na uwadze interesy zarówno pracowników, dostawców, jak i sprzedawców.

Pomoc publiczna, zdaniem KE, powinna ograniczyć się do krótkoterminowych działań, które mają jedynie pobudzić sektor motoryzacyjny i wzmocnić jego konkurencyjność. Najlepszym sposobem mają być wszelkiego rodzaju zachęty do wymiany samochodu na nowy (dopłaty, obniżenie podatków), przede wszystkim na bardziej przyjazny środowisku. Poza tym zamówienia publiczne oraz wszelkiego rodzaju działania, których celem jest zwiększenie dostępności pożyczek oraz kredytów dla firm motoryzacyjnych. Aby jednak uniknąć wspomniany już wcześniej "wyścig na subsydia", KE chce, by tego typu działania były koordynowane przez nią. Pozwoliłoby to uniknąć sytuacji, że firmy z jednego kraju znalazłyby się w uprzywilejowanej sytuacji w stosunku do przedsiębiorstw działających tam, gdzie pomoc publiczna będzie mniejsza.

Wspólne działanie firm z kontynentu europejskiego jest także niezbędne w obliczu działań podjętych za oceanem. 17,4 miliardów dolarów pomocy, jaka trafiła do amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego, może przyczynić się do powstania sporych dysproporcji pomiędzy firmami po obu stronach Atlantyku.

Dlatego m.in. już teraz UE uruchomiła środki z Europejskiego Banku Inwestycyjnego w wysokości 4 mld euro na kredyty dla firm z sektora motoryzacyjnego, które mają być przeznaczone głównie na finansowanie nowych rozwiązań przyjaznych środowisku. W ciągu dwóch najbliższych lat suma ta ma zostać podwojona.

Czy ten wspólny program pomocowy, który rodzi się powoli, a który ma wspomóc sektor motoryzacyjny, okaże się skuteczny? Z pewnością nie należy spodziewać się cudów i natychmiastowego wyjścia z recesji. W tym roku, jak ocenia większość analityków, czekają nas kolejne spadki sprzedaży - od 10 do 20%, a wśród pojazdów ciężarowych nawet i o 30%. Jednak bez tej pomocy kryzys będzie trwał znacznie dłużej, bardziej bolesne będą też jego następstwa.

Kryzys to jednak nie tylko zagrożenia, ale również szansa. Szansa na to, że podjęte działania, zachęty przyczynią się do znacznego odmłodzenia floty pojazdów na rynku europejskim. Że podjęte przez producentów inwestycje spowodują, że na drogi wyjadą bezpieczniejsze, nowocześniejsze, a przede wszystkim bardziej ekologiczne samochody. A to, jak powszechnie wiadomo już od pewnego czasu, jest główny cel, jaki przed branżą motoryzacyjną stawia Unia Europejska.