- Będą zmiany na trasie do Morskiego Oka. Transport na odcinku do Włosienicy (ok. siedmiu km) przejmą autobusy elektryczne, które będą funkcjonować w formie przewozów edukacyjnych
- Konie mają dalej wozić turystów na krótszym, 2,7-kilometrowym odcinku, a wozy będą lżejsze
- Pod porozumieniem podpisały się wszystkie strony sporu, co daje nadzieje, że w najbliższych latach nie będziemy już oglądać strasznych nagrań z tej trasy
- Jest to moment niewątpliwie historyczny, który – co ważne – jest wynikiem porozumienia. Konie będą od tej pory elementem kulturowym, a nie środkiem komunikacji. Wielu turystów mówiło, że konie to naturalny element krajobrazu i to postanowiliśmy uszanować. A jednocześnie będą pracowały znacznie lżej — komentuje minister klimatu i środowiska
Może i piszę to z perspektywy warszawiaka wychowanego w samym sercu miasta, ale obrazki z trasy nad Morskie Oko zawsze robiły na mnie piorunujące wrażenie. I skutecznie zniechęcały do pięknych polskich gór. Mało co tak oburza, jak nagrania przewróconych koni, nad którymi ktoś się jeszcze wydziera i je pogania. Sam widok przeładowanych wozów ciągniętych przez konie to coś, co, moim zdaniem, w XXI wieku nie powinno już mieć miejsca. Argument z serii "one to lubią" też do mnie nie trafiał... Na szczęście za sprawę wzięli się mądrzejsi ode mnie i znaleźli rozwiązanie. Konie w końcu będą miały lżej.
Przeczytaj także: Ten element wyposażenia nowego auta doprowadzi cię do furii. Pożałujesz zmiany samochodu
Autobusy elektryczne będą wozić turystów nad Morskie Oko
Najwyraźniej prowadzone niedawno testy elektrycznych busików zakończyły się sukcesem, bo to właśnie elektryki będą teraz odwalać najgorszą i najcięższą robotę. I chyba nawet najwięksi krytycy elektromobilności muszą teraz je, chociaż lekko pochwalić. Autobusy elektryczne mają ogromną zaletę. Nie przejmują się krzykami swoich krewkich kierowców. Można je poganiać, a nawet smagać albo i uderzyć pięścią, a one są zupełnie niewzruszone. Taki urok maszyn.
W końcu doszło do porozumienia w sprawie Morskiego Oka i podpisano list intencyjny z konkretnymi zmianami. Został podpisany przez Paulinę Hennig-Kloskę, minister klimatu i środowiska, Szymona Ziobrowskiego, dyrektora TPN, Andrzeja Skupnia, starostę tatrzańskiego, Andrzeja Pietrzyka, wójta gminy Bukowina Tatrzańska, oraz Władysława Nowobilskiego, prezesa Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka. A więc wszystkie zainteresowane strony. Może i jestem trochę złośliwy, ale cieszę się, że doszło do takiego porozumienia. To krok w dobrym kierunku.
Zmiany na trasie do Morskiego Oka w punktach
Na oficjalnej stronie Tatrzańskiego Parku Narodowego możemy przeczytać plany zebrane w konkretne punkty. Przeklejamy je jeden do jeden:
- Fiakrzy nadal będą mogli świadczyć usługi, ale na znacznie skróconym odcinku Palenica Białczańska – Wodogrzmoty Mickiewicza (2,7 km).
- Wozy zostaną zmodyfikowane, będą mniejsze i lżejsze.
- Transport na dalszym odcinku do Włosienicy (ok. 7 km) przejmą autobusy elektryczne, które będą funkcjonować w formie przewozów edukacyjnych.
- Podczas przejazdu podróżni będą mieli okazję wysłuchać informacji o przyrodzie Tatrzańskiego Parku Narodowego, ochronie środowiska i dziedzictwie kulturowym regionu.
- Tatrzański Park Narodowy będzie odpowiedzialny za organizację systemu transportowego, a powiat tatrzański wesprze utrzymanie drogi.
- Ministerstwo Klimatu i Środowiska wesprze finansowo zakup autobusów elektrycznych – ekologiczną alternatywę dla transportu konnego.
- Wdrażanie zmian będzie przebiegało etapowo, we współpracy wszystkich stron.
Przeczytaj także: Kto kupił auto na prąd, temu... drogo wyszło. Policzyliśmy, ile samochody elektryczne tracą na wartości
Trzymamy kciuki za jak najszybsze wprowadzenie tych punktów
Jest to moment niewątpliwie historyczny, który – co ważne – jest wynikiem porozumienia. Konie będą od tej pory elementem kulturowym, a nie środkiem komunikacji. Wielu turystów mówiło, że konie to naturalny element krajobrazu i to postanowiliśmy uszanować. A jednocześnie będą pracowały znacznie lżej
- powiedziała Paulina Hennig-Kloska, minister klimatu i środowiska, która na pewno jest zadowolona, że w końcu udało się dojść do jakiegoś porozumienia, a konie będą miały znacznie lepiej. Jeśli tak jest, to podzielamy jej zadowolenie. Oddajmy też głos drugiej stronie. Władysław Nowobilski, prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka, powiedział po podpisaniu listu:
Walczyliśmy nie tylko o swoje. Zależało nam na zachowaniu naszych koni, ale też na możliwości zarobkowania liczniejszej grupy niż tylko fiakrzy. To rymarze, kowale, weterynarze. Będziemy teraz trzymać tu zebranych za słowo.