Amerykańska Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) poinformowała o tragicznym zdarzeniu, do którego doszło we wtorek 15 marca w Andrews w Teksasie. 13-letni Ricky Siemens jechał pikapem swojego ojca, 38-letniego Heinricha Siemensa. Samochód zderzył się czołowo z vanem, którym jechali studenci.

Przyjaciel rodziny ujawnił, że to niestety niejedyna tragedia, którą spotkała rodzina Siemensów. W grudniu zeszłego roku Ricky przez przypadek doszczętnie spalił dom.

Eskorta na porodówkę i naprawa auta na ulicy. Drogówka nie tylko wystawia mandaty

Jak doszło do wypadku?

W wyniku wypadku zginęło łącznie dziewięć osób: nastoletni kierowca, jego ojciec, który siedział na miejscu pasażera i siedem osób z furgonetki, w tym sześciu studentów z drużyny golfowej oraz ich 26-letni trener wracali do Nowego Meksyku z turnieju w Teksasie. Dwóch studentów przeżyło zostali przetransportowani helikopterem do szpitala. Okazało się, że część pasażerów vana nie miała zapiętych pasów bezpieczeństwa.

13-latek prowadził samochód marki Dodge z dużą prędkością, nagle lewa przednia opona wybuchła, w wyniku czego pojazd gwałtownie skręcił na przeciwległy pas ruchu. Wtedy doszło do zderzenia czołowego z vanem, a oba samochody stanęły w płomieniach.

"To było zaledwie 13-letnie dziecko"

"Wyrażamy ogromne współczucie i składamy najszczersze kondolencje rodzinom i bliskim osób, których życie zostało odebrane zdecydowanie zbyt wcześnie w tym przerażającym wypadku" mówił gubernator Teksasu Greg Abbott.

Z kolei wiceprzewodniczący NTSB Bruce Landsberg powiedział: "To było zaledwie 13-letnie dziecko. Rozumiemy powagę i ogromny ból, który się z tym wiąże".

NTSB prowadzi teraz dochodzenie w sprawie zdarzenia, rada planuje wprowadzić dodatkowe zalecenia, które pomogą zapobiec takim wypadkom w przyszłości. Dochodzenie może zająć od 12 do 18 miesięcy.

Źródło: "Daily Mail", CNN, "TODAY"

(DSZ)