W końcu przyszedł czas pożegnania się z Hondą Accord, która była w rodzinie od kilkunastu lat. Egzemplarz z polskiego salonu, wyposażony w ceniony silnik 2.0 i-VTEC, regularnie serwisowany, więc w bardzo dobrym stanie technicznym, oraz z całkiem niskim przebiegiem. Czy kupujący to docenią? Mimo dość zaawansowanego wieku samochód nie należy do tanich, co jednak powinno wyeliminować pośredników. Okazało się, że wszystko potoczyło się znacznie szybciej, niż zakładaliśmy. Trzeba jednak było zainwestować w dość drogie ogłoszenie. Prawie wszyscy pytali o to samo.
Auto Świat
Honda Accord z 2006 r. (VII generacja po liftingu)
Początkowe próby sprzedaży za pomocą darmowych serwisów nie przyniosły efektów, więc zdecydowaliśmy się na płatne ogłoszenie
Zamieszczenie oferty nie było tanie, jednak sprzedaż Hondy Accord z 2006 r. zakończyła się sukcesem w ciągu zaledwie dwóch dni
Cena wywoławcza była wyższa od wyceny rynkowej, ale samochód wyróżniał się dobrym stanem technicznym, pewną historią i bogatym wyposażeniem
Rynek wtórny przeżywa swoje wzloty i upadki i można na nim zaobserwować sezonowość. Powstaje wiele raportów wskazujących, które modele sprzedają się najszybciej, a które najdłużej czekają na nowego właściciela, w jakim są średnim wieku, które napędy cieszą się większą popularnością od innych, a także jaka jest średnia wartość transakcji. Dane są interesujące i mogą być przydatne, jednak każdy przypadek jest inny. Nie tak dawno znajomy dość długo sprzedawał młodszą od opisywanej Hondy Mazdę 6, ogłaszając ją w największym serwisie motoryzacyjnym. Również marka japońska, samochód z tego samego segmentu co Accord, w dobrym stanie z silnikiem benzynowym, a zainteresowanie nim było znikome. Czasami nie ma reguły.
Nie żałuj pieniędzy na ogłoszenie. To strata czasu
Na początku postanowiliśmy zbadać rynek, korzystając z dwóch mniejszych serwisów, w których zamieszczenie ogłoszenia jest bezpłatne. Dość niespodziewanie od razu zgłosił się pierwszy potencjalny kupiec. Skontaktował się z ojcem, wydawał się zainteresowany, ale nie pytał o zbyt wiele szczegółów. Swoją drogą, opis auta w ogłoszeniu był bardzo wyczerpujący. Rozmowa zakończyła się na tym, że klient miał zadzwonić jeszcze raz i potwierdzić termin, kiedy przyjedzie obejrzeć auto. Wszyscy tak mówią. Ten jednak faktycznie skontaktował się ponownie i umówił na spotkanie. Problem w tym, że ostatecznie się nie pojawił i przestał odbierać telefon. Mógł przynajmniej dać znać, że się rozmyślił…
Minął prawie tydzień i nikt więcej nie zadzwonił ani nawet nie napisał. Sprawdziliśmy statystyki. Pierwsze źródło: 233 wyświetlenia na liście wyszukiwania, 69 wyświetleń samego ogłoszenia, trzy odkrycia lokalizacji, jedna osoba odsłoniła numer telefonu. Nie za dużo. W przypadku drugiego serwisu było jeszcze mizerniej: jedynie 50 wyświetleń, brak zainteresowanych numerem telefonu...
Ponowne udostępniane tych ogłoszeń w mediach społecznościowych nie miało sensu. Nie zamierzaliśmy też po prostu czekać na cud. To miała być tylko próba. Skoro się nie udała, to wykupujemy ogłoszenie w najpopularniejszym serwisie. Były jeszcze dwa dni do weekendu, kiedy panuje spory ruch w interesie, bo kupujący nie musi brać urlopu, żeby wybrać się po samochód nieco dalej.
Nasza cena była znacznie wyższa od wyceny z systemu. I tak zostało
Nie zamierzaliśmy jednak obniżać ceny wywoławczej. Na to było stanowczo za wcześnie. Znaliśmy faktyczną wartość sprzedawanego samochodu. Oczywiście miał niewielkie oznaki eksploatacji, ale mówimy o aucie 19-letnim, nie o nowym. Opisaliśmy dokładnie co i kiedy było wymieniane i jakie ma wyposażenie. To najwyższa wersja, więc na pokładzie były m.in. reflektory ksenonowe, dwustrefowa klima, radio ze zmieniarką na 6 płyt CD, szyberdach czy ładne 17-calowe felgi aluminiowe.
Ponadto to auto z Polski, więc całą historię pojazdu można łatwo i szybko sprawdzić w państwowej bazie danych: zmianę właściciela, odczyty licznika podczas okresowych badań technicznych oraz brak szkód zgłoszonych przez ubezpieczycieli. To niewątpliwie przemawiało na korzyść naszej oferty.
Wystawiając na sprzedaż samochód w największym polskim serwisie z ogłoszeniami motoryzacyjnymi, można skorzystać z jego bezpłatnej wyceny. Po wprowadzeniu podstawowych danych system określił wartość naszej Hondy Accord z 2006 r. na 15-18,5 tys. złotych. Trudno, to dla nas za mało, biorąc pod uwagę sprawdzoną historię, bardzo dobry stan samochodu i prawie nowe opony całoroczne marki premium, które kupiliśmy niecały rok temu. Utrzymaliśmy cenę w wysokości 20 tys. 900 złotych. Do niewielkiej negocjacji, bo przecież każdy liczy, że coś „urwie”. Najwyżej będziemy schodzić, jeśli nie będzie zainteresowania.
Honda Accord z 2006 r. (VII generacja po liftingu)Żródło: Auto Świat
Jaki typ ogłoszenia wykupić? To nie są tanie rzeczy
Zdecydowaliśmy się na standardowe ogłoszenie (do wyboru jest kilka opcji) na okres 30 dni z jednym podbiciem oferty i dodaniem jej także w drugim serwisie należącym do tej samej grupy. To zawsze zwiększa liczbę odbiorców. Koszt? 114,99 zł. Stosunkowo dużo, biorąc pod uwagę ceny ogłoszeń sprzed kilku lat, ale co zrobić. Nie wybraliśmy dodatkowych opcji, takich jak podświetlenie ogłoszenia czy wyróżnienie go na górze listy wyników wyszukiwania.
Jeśli ktoś ustawi odpowiednie filtry wyszukiwania (m.in. auto bezwypadkowe, z Polski, serwisowane), to i tak dotrze do naszej Hondy, bo takich samochodów nie ma zbyt wiele. Na początku ruch jest największy, bo ogłoszenie jest wysoko na liście. Potem systematycznie spada na coraz niższe pozycje.
Zaczęło się od próby wyłudzenia danych
Szybko pojawiło się kilka wiadomości, z których pierwsza była próbą oszustwa. Ktoś podszywał się pod „zespół bezpieczeństwa serwisu” w celu wyłudzenia danych sprzedającego. To tzw. phishing.
Szanowny Użytkowniku, zarejestrowaliśmy podejrzaną aktywność związaną z Twoim kontem. W celu ochrony konta dostęp do niego oraz do Twoich ogłoszeń został tymczasowo zawieszony. Aby przywrócić dostęp i potwierdzić swoją tożsamość, prosimy o otwarcie załączonego pliku PDF i postępowanie zgodnie z instrukcją. Dziękujemy za zrozumienie
- brzmiała przesłana wiadomość.
Kontakt od razu trafił do zablokowanych.
Prawie wszyscy pytali o korozję
Hondy są cenione za niezawodną mechanikę, jednak nie są tak bezproblemowe pod kątem blacharskim. Zła opinia pod kątem zabezpieczenia przed korozją dotyczy ogólnie marek japońskich, również Mazdy czy Toyoty. Nic dziwnego, że pierwsze pytania dotyczyły właśnie stanu podwozia, nadkoli czy rantów drzwi. W tym przypadku wszystko było w porządku, auto było garażowane, a niedawno przeszło profesjonalną konserwację. Każdy zainteresowany mógł to sprawdzić na dowolnej stacji diagnostycznej.
W niedługim czasie pojawiło się pięć następnych wiadomości pochodzących już od osób faktycznie zainteresowanych zakupem. Ta forma jest mniej wygodna, zajmuje więcej czasu, zanim odpowiesz na wszystkie pytania, ale niektóre osoby nie lubią bezpośredniego kontaktu. Zdarza się, że proszą o zdjęcia. Było też kilka SMS-ów, ale nadal bez konkretów. Nikt nie chciał przyjechać.
Dzwoni poważny klient, po nim następni
Wystrzał zainteresowania ogłoszonym samochodem nastąpił kolejnego dnia. Rozdzwonił się telefon. Pierwszy zainteresowany umawia się na przyjazd w niedzielę, ponieważ ma daleko. Nie rezerwuje jednak samochodu, np. wpłacając zaliczkę, więc jeśli wcześniej pojawi się inny zdecydowany klient, to oferta będzie nieaktualna. Kto pierwszy, ten lepszy.
Dalej wszystko toczyło się bardzo szybko. Nagle przyjazdem w weekend były zainteresowane aż cztery osoby, ale jedna okazała się najbardziej konkretna i wygrała tę rywalizację. Gdy spotkanie było już umówione, zadzwoniła jeszcze jeden klient. „Ech, spóźniłem się. Szkoda. Na pewno się sprzeda” – zakończył rozmowę. Tak też się stało.
Okazało się, że ustalona przez nas cena nie była przesadzona. Stan pojazdu i jego historia zrobiły swoje. Pierwszy zainteresowany, który zdecydował się zobaczyć samochód na żywo i odbyć nim jazdę próbną, od razu go kupił. Wytargował założone przez nas 900 złotych. Obie strony były zadowolone.
Możesz sprzedawać lub sprzedać samochód
Na koniec rzut oka w statystyki. W płatnym serwisie przez niecałe dwie doby ogłoszenie sprzedaży Hondy miało 1784 wyświetlenia na liście wyszukiwania, 417 bezpośrednich odwiedzin, 38 osób je obserwowało, było osiem kliknięć w celu zobaczenia numeru telefonu sprzedawcy i wspomniane sześć bezpośrednich wiadomości. Różnice w zasięgach były olbrzymie.
Sprzedaż 19-letniej Hondy Accord w dwa dni to dowód na to, że cenione samochody w dobrym stanie szybko się sprzedają. Kluczowe jest jednak dotarcie do jak największej grupy potencjalnych zainteresowanych, za co trzeba zapłacić. Nie twierdzimy, że nie można było sprzedać samochodu, wykorzystując w tym celu bezpłatnych sposobów, kartka na szybie czy dodawanie ofert do różnych grup w mediach społecznościowych, jednak trwałoby to zdecydowanie dłużej.
Nasza Honda, mimo stosunkowo wysokiej ceny, błyskawicznie znalazła nabywcę. Inwestycja okazała się udana. Podczas dodawania ogłoszenia pojawiła się informacja, że na takie auto jest wysoki popyt, więc powinno się sprzedać w ciągu dwóch-czterech tygodni. Nam udało się to w dwa dni. Może powinniśmy zaproponować jeszcze wyższą cenę?
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.