Konfident, sygnalista, donosiciel. Te określenia na pewno wszyscy znają, ale z biegiem lat coraz mniej osób obawia się uzyskania takiego pseudonimu, a wręcz traktuje go jak komplement. Przykład? Kierowcy zapychają policyjną skrzynkę "Stop agresji drogowej" nagraniami, na których uwiecznili wykroczenia innych uczestników ruchu. W 2023 r. dostarczyli mundurowym 1 tys. 388 materiałów. Ale jest jeszcze jedno miejsce, w którym zgłaszają niebezpieczne sytuacje.

Policjanci działają metodą "na mapę". Pomagają obywatele

Funkcjonariusze zachęcili obywateli do współpracy publicznym narzędziem. To działająca od 2016 r. Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa (KMZB) pozwalająca w prosty i szybki sposób zwrócić uwagę służb na konkretne miejsca. Kto może wiedzieć lepiej, gdzie przydałoby się postawić patrol, jeśli nie sami obywatele?

KMZB jest interaktywna, a to oznacza, że stale się zmienia i działa trochę jak infografika. Zarówno kierowcy, jak i rowerzyści czy piesi, zaznaczają tam miejsca, w których notorycznie dochodzi do łamania przepisów. Dla policjantów to sugestia – dobrze tam kogoś wysłać. Punkty można zgłaszać na podstronie rządowego serwisu geoportal.gov.pl.

Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa Foto: geoportal.gov.pl
Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa

Drogówka chętnie korzysta z metody "na mapę"

KMZB nie powstała tylko dla kierowców, lecz dla wszystkich obywateli, a to oznacza, że zgłaszane są tam różne sytuacje – wandalizm, śmiecenie, kradzieże, śledzenie, picie alkoholu w miejscu publicznym itd. Zmotoryzowani zaznaczają tam z kolei miejsca, w których np. odbywają się pseudowyścigi, są ubytki w nawierzchni, jest zła organizacja ruchu albo ktoś nagminnie rozjeżdża trawnik.

Policjanci nie boją się przyznać, że czasami obywatele wiedzą lepiej Foto: Tomasz Okurowski / Auto Świat
Policjanci nie boją się przyznać, że czasami obywatele wiedzą lepiej

Niepokornych kierowców z pewnością zmartwi to, że drogówka lubi korzystać z KMZB. W ten sposób czasami wybierane są miejsca do przeprowadzenia kontroli prędkości, a – jak wiemy – za niestosowanie się ograniczeń prędkości grożą mandaty w wysokości od 50 do 5 tys. zł (w przypadku recydywy). Można się denerwować, ale metoda "na mapę" to sposób na poprawienie bezpieczeństwa dokładnie w tych miejscach, w których go brakuje.